JAK NIE PISAĆ YA (ani żadnego innego gatunku)

Część młodych, początkujących autorów wzoruje się na książkach z gatunku young adult – czyli literatury skierowanej do nastoletniego czytelnika. Wielu bardziej doświadczonym osobom na widok liter YA w głowie zapala się ostrzegawcza lampka, głównie za sprawą wykreowanych na bestsellery potworków, przez które cały gatunek cieszy się złą sławą. W tym artykule wypunktujemy drażniące nas grzeszki pisarzy young adult i zrobimy mini-poradnik pod tytułem: Jak nie pisać



TABULA RASA...
…czyli z łaciny niezapisana tablica. Tak w większości przypadków prezentują się nam bohaterki typowej książki young adult. Dziewczę to – ponieważ głównymi postaciami zazwyczaj są przedstawicielki płci pięknej – nie wyróżnia się absolutnie niczym, poza nieprzeciętną nijakością, bezużytecznością i szarością. Przeważnie takiej osóbce brak choćby jednej silnie zarysowanej cechy, nie wiemy nawet, co niewiasta lubi, a czego nie, jakie ma poglądy i tak dalej. Ona sobie po prostu istnieje. Zawieszona w eterze fabuły brodzi samotnie, niczym szare komórki w jej mózgu. 
Dlaczego?
Autorzy, celowo kreując właśnie takie główne postaci, mają zwykle tylko jedno usprawiedliwienie – chcą, by z bohaterką mógł się utożsamić każdy z nas. Z premedytacją tworzą więc postać składającą się jedynie z imienia, nazwiska i koloru oczu, by czytelnik mógł sam sobie ją stworzyć. Świetne rozwiązanie, prawda? Ja, kiedy czytam, także bawię się w wymyślanie każdemu z osobna charakteru – ba! – czasem nawet lubię tworzyć backstory! Ale frajda! 


W takim kreowaniu bohaterów nie kryje się miłosierdzie autora, który chce, byś mógł bez problemu utożsamić się z bohaterem. To jest głośny ryk umierających w męczarniach resztek dobrego warsztatu pisarskiego. Interesująca główna postać to podstawa dobrej książki. Czytelnik musi mieć komu kibicować i czyje losy śledzić, inaczej lektura nie ma większego sensu. Więcej o tworzeniu bohaterów napisałam w innym artykule, więc nie będę się powtarzać [klik]. Tutaj tylko tyle – Mary Sue z rodzaju szarych bezbarwnych myszek to nie jest dobry pomysł. Po prostu nie. 

Nasilmy ten problem. Autorzy próbują stworzyć łatwą do utożsamienia się, cichutką i zupełnie przeciętną dziewczynę, ale jednocześnie uparcie dodają jej heroizmu. Czy to aby nie mija się z celem? Bohaterka z jednej strony ma być szarą myszką, na którą zazwyczaj zupełnie nikt nie zwraca uwagi, jednak jakimś cudem zakocha się w niej bez pamięci najpopularniejszy chłopak w szkole (nie twierdzę, że takie rzeczy się nie zdarzają, ale przeważnie mają miejsce tylko w amerykańskich filmach dla nastolatek; przestańmy się oszukiwać). Nasze dziewczę całe życie nie ma przyjaciół, a mimo to otoczy ją wianuszek wielbiących ją znajomych (na których zazwyczaj Mary Sue nie zwraca większej uwagi, bo jest ponad to). Trochę konsekwencji. 
Drodzy autorzy – nie kreujcie nierzucającej się w oczy szarej myszy, jeśli po kilku stronach macie temu zaprzeczyć. Bohater musi być spójny. Jeśli chcecie, by jego aparycja czy charakter uległy zmianie, nie ma problemu! Ale taka przemiana potrzebuje jednej fundamentalnej rzeczy. 
P o w o d u.

Dodajmy do tego obrazka nieco dramaturgii. Nie dość, że główna bohaterka jest bezosobową heroiną, to jeszcze ma znikomy wpływ na wydarzenia fabularne. Każdy jej kłopot rozwiąże ukochany mężczyzna, zabawna psiapsiółka albo psiapsi-gej. O ile takie kłopoty w ogóle się pojawią… 



HOUSTON, NIE MAMY ŻADNEGO PROBLEMU
Czasem aż chciałoby się być bohaterką powieści YA, aby problemy po prostu znikały albo były rozwiązywane przez Imperatyw Opkowy. Autorzy tak kochają swoich bohaterów, że nie mają serca postawić ich przed prawdziwą trudnością czy wrzucić w sytuację bez wyjścia (albo – o zgrozo! – niejednoznaczną moralnie). Zamiast tego tworzą pozorny problem trwający rozdział, może dwa, po czym… rozwiązuje się on sam.

Deus ex machina 
[u nas równie często: deus ex dupa] 


Czyli cokolwiek, co przybywa bohaterom na ratunek, ale nie zostało wcześniej pokazane w tekście, nie zostało też ani zapowiedziane, ani wyjaśnione. Synonim pisarskiego lenistwa, wygodnictwa albo tchórzostwa. Nie wiemy, co gorsze. 
Deus ex machina wiąże się z imperatywem narracyjnym [klik] – rzeczy się dzieją, bo się dzieją, a Ty, kochany czytelniku, masz tego nie kwestionować. W związku z tym heroina zostaje przez kogoś uratowana, czynniki zewnętrzne magicznie stają po jej stronie, a źli ludzie nagle spostrzegają, że jednak nie chcą być już źli i zaczynają być dobrzy. 
Niech nasz bohater trochę się wysili! Nawet jeśli jest jakąś bardzo specjalną osobą, musi posiadać choćby jeden słaby punkt. Wykorzystajmy go! Jeśli heroina jest doskonała w walce wręcz, postawmy ją przed osobą z pistoletem. Obróćmy jej zalety w słabości. Zmuśmy do myślenia, improwizowania, poradzenia sobie ze stresem. Sprawmy, by któryś element z pozoru świetnego planu nagle nie wypalił. Co zrobić?! Jak się ratować?! Napięcie rośnie, emocje nie opadają. 
Kiedy wszystko idzie jak po maśle, a fabule brakuje problematyki, czytelnik zaczyna się nudzić. Wie, czego może się spodziewać i bez problemu domyśli się, że wszystko pewnie skończy się sielanką. Jeśli postawisz bohatera w ciężkiej, stresującej sytuacji, odbiorca również poczuje niepokój. Z niecierpliwością będzie wyczekiwać rozwiązania problemu. Im trudniejsze wyzwanie – tym dłużej autor może bawić się emocjami czytelnika. W pewnych momentach dać mu powód do radości, by zaraz potem zrujnować wszystko kolejnym niepowodzeniem. 

Nie bójmy się od czasu do czasu zmęczyć naszego odbiorcy i bohatera! 


IDIOCI. WSZĘDZIE IDIOCI
Od absolutnego braku problemu gorszy jest chyba tylko problem, który tak naprawdę nim nie jest. Element jakże często spotykany w literaturze YA. Zazwyczaj ludzie dookoła bohaterów to kompletni kretyni cierpiący na syndrom szturmowców z Gwiezdnych Wojen. Autor włącza im mózgi za rzadko, na przykład kiedy trzeba zabłysnąć w mniej istotnym dialogu. Natomiast w odniesieniu do centralnego wątku fabularnego główni bohaterowie w logicznym myśleniu są od pozostałych tak zwyczajnie lepsi. Powiecie: Sensowne! Przecież nasza heroina jest wybitnie uzdolniona!


Jak zwykle posłużę się Zmierzchem, który, jeśli chodzi o błędy, jest jak studnia bez dna. Pamiętacie uroczą rodzinę Cullenów mieszkającą incognito w Forks? Wiecie, kto – przed przyjazdem Belli – dostrzegł, że w ich zachowaniu coś jest wybitnie nie tak?
Zgadza się. Nikt. Mimo iż rodzina wampirów zachowywała się subtelnie jak skradający się bawół. 
Ogłupianie innych ludzi, by na ich tle bohater mógł świecić, jest kiepskim zabiegiem. Bardzo kiepskim. Nie ma nic złego w tym, że główna postać w pewnych dziedzinach wypada po prostu lepiej. Ale autorzy chcą sprawić, by główny bohater był specjalny, jednocześnie nie mając na to jakiegokolwiek pomysłu, więc po prostu sprawiają, że tylko ta konkretna postać posiada zdolność logicznego myślenia, przez co zupełnie normalne zachowania stają się czymś wyjątkowym. Szczególnie obrywa się policjantom na tle geniusza-detektywa, który tak naprawdę nie jest żadnym geniuszem. Rozumuje logicznie, a czytelnik za nim nadąża albo – jeszcze gorzej – wyprzedza go w łączeniu faktów. Razem rozwiązują więc zagadkę tylko dlatego, że policjant z dochodzeniówki ma IQ na poziomie tłuczka do ziemniaków. 
Nie idźcie w tym kierunku. 


STEREOTYPOM MÓWIMY STANOWCZE „NIE!”
Zdecydowanie poważniejszym problemem powieści YA niż fabuła o bezproblemowej marysujce jest wykreowanie wszystkich postaci (wraz z nią) zgodnie z typowymi, lecz wciąż paskudnymi, stereotypami. 
Niestety autorzy wykorzystują stereotypy postaci, aby pomóc czytelnikom zrozumieć, co się dzieje. Strach przed oryginalnością czy pójście po linii najmniejszego oporu? Dla przykładu, jeśli historia zawiera biznesmena z nadwagą, który nosi garnitury i pali duże cygara, czytelnik natychmiast rozpoznaje chciwego człowieka bez uczuć. 

Stereotyp: przedsiębiorca w garniturze siedzi za biurkiem, załatwia interesy, zarabia mnóstwo pieniędzy, a więc na pewno myśli tylko o nich, jest pracoholikiem i nie ma sumienia.
Rzeczywistość: mężczyzna pracuje bardzo ciężko, zapewniając możliwości i miejsca pracy dla tysięcy ludzi, walcząc o stabilną przyszłość finansową swojej (może: przyszłej?) rodziny. 

Jednak takie stereotypy to jeszcze pikuś. Zdecydowanie gorsze są te powieści YA, które umacniają pozycję stereotypów dotyczących płci. W większej mierze dotyczy to kobiet (ponieważ, jak wyżej, to one są przeważnie głównymi bohaterkami), lecz facetom też obrywa się nierzadko. Społeczeństwo nieustannie mówi nam, jak zachowywać się i działać, aby dostosować się do patriarchatu, a literatura, którą czytamy i kreujemy (często nieświadomie!), podąża również za starymi i stęchłymi tradycjami.

ON – jest wysportowany, interesuje się krwawymi filmami, piłką nożną, pije alkohol i ratuje damy w opałach. Najczęściej to typ macho, ale zdarzają się wyjątki. 
Może być też typem zakochanego nieszczęśnika, który robi wszystko, by ukochana zwróciła na niego uwagę. Bohaterka go nie chce? Bo to zła kobieta była! Co z tego, że on się narzuca, jest stalkerem i sieje dramę z tęsknoty. Oczywiście na pewno ma ku temu powody, na przykład patologiczne dzieciństwo, i bohaterka, którą kocha, po prostu mu się należy. Ot, rekompensata. 
Pamiętajmy, że gwałt to nie tylko seks. Nie promujmy takich zachowań bohatera jako urocze i wyjątkowe. Bohaterowie, którzy się narzucają, nie są romantyczni.

Inna sprawa. Kiedy autor kreuje scenę, w której stereotypowy mężczyzna staje się zbyt wrażliwy, zapala się czerwona lampka. Bang! Nagle okazuje się, że bohater jest kryptogejem, który właśnie się ujawnił. Homoseksualiści w opkach YA to w ogóle temat-rzeka, napiszmy więc krótko: nie każdy gej paraduje w różowych fatałaszkach, nakłada makijaż i gestykuluje z namięcją niczym Jack Sparrow na dropsach. 

ONA – jako postać literacka z pewnością będzie obiektem miłosnym. Jeżeli jest niedoświadczoną cnotką, skończy jako bohaterka niemoralna, doświadczając inicjacji wyginających ją w łuk, że aż dziw, że biedaczka nie połamie kręgosłupa. Jeżeli opowieść nie przewiduje jednak uwypuklonego wątku erotycznego, bohaterka jest po prostu kobietą. Jest opisana jako emocjonalna (często wręcz histeryczna), pasywna i – przede wszystkim – zależna.
Stereotypową kobietą jest pierwszy przykład z brzegu – znów – wszem i wobec kochana Bella. Dziewczyna-wydmuszka przedstawiana jako nieporadna. W pierwszej części Edward stale musi ją chronić, a w drugiej dziewczę jest tak przygnębione jego odejściem, że nie potrafi funkcjonować jako normalna istota ludzka. Jest uosobieniem idei, że kobiety bez mężczyzn są niczym. 
Cechy najczęściej przypisywane dziewczętom są w powieściach YA nieliczne i ograniczające. To: bierność, niekompetencja, strach, uległość i zależność. Dziewczyny są przedstawiane jako zgodne i altruistyczne z powodu poczucia winy; to świetna publiczność dla męskiego bohatera aktywnego, który niejednokrotnie bywa bucem, bo tak. Kiedy jednak bohaterka zaczyna mieć ambicję i autor chce wyjść poza schemat, pokazując ją inaczej, może zostać odebrana jako niegrzeczna, bezczelna. Mężczyźni mogą pić alkohol w praktycznie każdej scenie pasywnej i nie ma nic w tym dziwnego, mogą prowadzić rozmowy ze szklanką w ręku i papierosem, ale gdy po butelkę sięga kobieta, od razu musi być to scena, w której postać topi smutki lub robi to, bo autor chce pokazać, że mamy do czynienia ze zbuntowanym tom-boyem lub kobietą obyczajów… no. 

Wróćmy jednak do YA.
Seksistowskie pikowanie nastolatek w opowiadaniach, powieściach i filmach młodzieżowych nie wiem, czy wciąż mnie tylko żenuje, czy już mocno wpienia. Nie wiem też, jak u was, ale na przykład u mnie w szkole spora część osób naprawdę się lubiła, a przynajmniej tolerowała, a więc i szanowała. Dlaczego tak wielu pisarzy kreuje dziewczyny ładne i modnie ubrane jako popularne i stawia je na pozycji antagonistek, przeciwko głównym merysujkom jeszcze-nie-ładnym-ale-i-nie-brzydkim, lecz przynajmniej słabszym i niezrozumiałym? Tylko dlatego, że ktoś się maluje, nie oznacza, że jest człowiekiem złym lub łatwym. Lub jakimkolwiek. I dlaczego konkursem, który musi rozstrzygać cały konflikt fabularny, jest konkurs wokalny/taneczny/sportowy/teatralny (oczywiście ze sztuką Szekspira) bądź – chyba najgorsza z opcji – konkurs na miss? 
Przecież to jest nudne. I krzywdzące. 
I sztuczne. 

Powielanie schematów pozwala młodym czytelnikom sortować różne ludzkie zachowania w kategoriach kobiecych lub męskich. A przecież powieści YA są tą jedną z niewielu rzeczy, które powinny sprawiać, że młodzi ludzie zaczną myśleć inaczej i kwestionować stereotypy, zaczną wychodzić poza schemat. A jeśli już o buncie była mowa...


SOCJOPATIA WCALE NIE JEST FAJNA
Z powodu braków w warsztacie pisarskim część autorek nawet nie zdaje sobie sprawy, że właśnie na kartach swojej powieści wykreowały osobę antyspołeczną. Myślą, że zachowania przeczące powszechnym normom uczynią z heroiny bądź herosa super-specjalną osobę wyróżniającą się z tłumu. W rzeczywistości tworzą… no właśnie, socjopatę.
Kim właściwie jest socjopata? Jest to człowiek z zaburzeniem osobowości przejawiającym się nierespektowaniem norm etycznych i wzorców zachowań wśród społeczeństwa. Według DSM-IV obecnie przyjmuje się powszechne kryteria diagnostyczne osobowości nieprawidłowej. Niektóre z nich to:

  • niezdolność do związków uczuciowych z innymi, problemy w nawiązywaniu relacji emocjonalnych i deficyt empatii;
  • brak wrażliwości na ocenę i krytykę innych oraz arogancja;
  • egocentryzm, poczucie wyższości, skłonność do dominowania, pompatyczne przekonanie o własnej wartości;
  • łatwość wypowiadania się, pozorny urok i wdzięk;
  • brak poczucia winy, wstydu, skrupułów i odpowiedzialności;
  • deficyt lęku (jego niski poziom);
  • niska tolerancja na frustrację (w tym impulsywność, niekontrolowana agresja);
  • nieuczciwość – posługiwanie się kłamstwem i manipulowanie;
  • obwinianie innych za swoje porażki;
  • brak poszanowania praw innych (w tym brak szacunku do czyichś rzeczy osobistych);
  • podejmowanie ryzykownych zachowań, poszukiwanie stymulacji i mocnych wrażeń, często po to by uzyskać uznanie, aplauz i podziw w oczach innych. Zachowania te przez innych są odbierane jako lekkomyślność i głupota;
  • nieodpowiedzialność związana z pracą zawodową, zobowiązaniami finansowymi;
  • pasożytniczy styl życia;
  • tendencje do samouszkodzeń i szantażowanie samobójstwem.


Kreowanie House'em, Sheldonem czy Sherlockiem nie jest już takie oryginalne, ale wciąż może być ciekawe, kiedy tylko postaci, by być socjopatyczne, mają ku temu realne pobudki (na przykład bogatą w negatywne doświadczenia przeszłość). Nie są to bohaterowie socjopatyczni i nic więcej. Mają bardziej złożone wnętrza, a ich charaktery składają się z wielu innych cech. Postaci są też w pewnym stopniu pozytywne – House to nadal świetny lekarz, a Sherlock wciąż pozostaje pierwszym na świecie detektywem doradczym. Poza tym fabuła, której są częścią, jest wielowątkowa i rządzą w niej konflikt oraz dynamiczna akcja. 
Sam socjopata, poza niczym innym, jest po prostu nie dość, że wkurzający, to jeszcze nieciekawy. Dlaczego więc mimo to wielu bohaterom YA można bez problemu przyporządkować co najmniej trzy z powyższych punktów? Czy autorzy naprawdę sądzą, że wykorzystywanie ludzi do własnych celów bez jakichkolwiek wątpliwości lub wyrzutów sumienia to przejaw zaradności? Tak samo: całkowity brak głębokich relacji z innymi to nie jest jedynie bycie outsiderem. Pojawia się problem – kolorowanie kontra przekolorowanie.
Są sytuacje, które powodują zaburzenie pewnych istotnych elementów (na przykład regularne przebywanie na wojnie może wpłynąć na sumienie lub odczuwanie poczucia winy. Częste oglądanie śmierci prowadzi do uodporniania się na jej widok). Problem pojawia się, gdy autorzy traktują to jako cechę wrodzoną. Widać to szczególnie w powieściach dystopijnych. Z pozoru zupełnie przeciętna bohaterka nagle zabija człowieka. I co? Ano nic. Nie liczmy na jakiekolwiek przemyślenia, koszmary senne, wątpliwości, czy aby na pewno tamta osoba musiała zginąć. Nie dostrzeżemy także żadnego wpływu na codzienność, nie wykształci się u bohaterki ani jeden odruch sygnalizujący próbę wyparcia lub poradzenia sobie z sytuacją (pamiętacie słynny gest mycia rąk u Lady Makbet?). Co najgorsze, nie istnieje żaden czynnik powodujący czy usprawiedliwiający takie zachowanie. Zazwyczaj te bohaterki nie stykają się regularnie ze śmiercią i przemocą, ba!, często nawet nigdy przedtem nie trzymały w dłoni pistoletu. Słabo czyta się o szesnastoletniej morderczyni pozbawionej jakichkolwiek skrupułów. 

W dystopijnych powieściach mamy też syndrom nastoletniego protagonisty – przywódcy rebelii. Jak...? Nastoletni bohater odkrywa ogromny sekret o wrogim... czymś-tam i biegnie do ludzi na odpowiednich stanowiskach, by się nim podzielić. A potem, tak po prostu, oczywiście to on przewodzi ruchem oporu lub śledztwem, bo tak. Bo jest gościem, ale trochę go wprowadzimy i będzie naszym nowym liderem. Hip, hip, hurra!
Prawda jest zgoła inna.
Dorośli uważają, że jesteś za stary, by popełniać błędy, ale wciąż zbyt młody, by przejąć ich pracę. ODPOWIEDZIALNĄ PRACĘ. Nikt nie przekazałby władzy zbuntowanemu szesnastolatkowi bez względu na to, jak ważne proroctwo głosi. 
[No chyba że jest uczniem Hogwartu. To naprawdę zmienia postać rzeczy]. 


Spraw, by nastolatkowie zapracowali na swoje stanowisko i rozwijali swoje umiejętności. Zanim staną na odpowiedniej pozycji, najpierw muszą ją umocnić. Dorośli powinni być wpierw co do nich przynajmniej sceptyczni. Ma to sens, prawda?
Nastolatki są też bezbronne. Nie mają dwudziestu lat, ale autorzy YA chcą jednak, by odbierane były jako starsze, bo… same nastolatki chcą takie być. Tylko nawet jeśli chcą – skończyć szkołę, iść do pracy, robić karierę, móc imprezować, przeżywać szalone przygody i być odpowiedzialne i dorosłe – to i tak albo tego nie mogą, albo im to nie wychodzi. Popełniają błędy i uczą się na nich. Hej! Gdy miałam szesnaście lat, nauczyłam się usmażyć naleśnika, gdzieś w tamtych czasach zrobiłam też swoje pierwsze pranie. Bądźmy ze sobą szczerzy i mierzmy siły na zamiary naszych bohaterów. Jeżeli mają lat szesnaście, niech nie zachowują się jak oświeceni ludzie po dwudziestce. Nastolatkowie nie mają przecież wystarczającego doświadczenia życiowego, aby być wprowadzeni w tekst jako jednostki starsze i na takich samych prawach, którymi rządzą się bohaterowie dorośli.


STOP BEZSENSOWNEJ ŚMIERCI!
To jest akurat bardzo smutny element i, niestety, dosyć częsty. Autorzy wprowadzają jakiegoś nowego bohatera, by popchnąć do przodu pewien wątek, po czym… tracą pomysł na tę postać. Nie przemyśleli jej obecności na kartach opowieści, przez co nie mają pojęcia, co z nią dalej zrobić. 
Wiem! Zabić! Akurat pod ręką była jakaś zabłąkana kula czy niefortunnie umiejscowiona pułapka. Był człowiek i nie ma człowieka. Tak, tak, to bardzo smutne, ale idźmy już dalej. 


Nie mam absolutnie nic przeciwko uśmiercaniu bohatera z konkretnego powodu. Czasem jest to zabieg niezbędny fabularnie lub istotny w rozwoju innych postaci. Jednak problem pojawia się, gdy dosyć ważna postać ginie bezrefleksyjnie. Jej nagłe pożegnanie się z życiem nie niesie absolutnie żadnej myśli, często nawet nie jest przedstawione w sposób wywołujący jakiekolwiek emocje. 
Autorze! W swojej książce tworzysz prawdziwy świat. 
To nie jest GTA.

48 komentarzy:





  1. "Dziewczę to – ponieważ głównymi postaciami zazwyczaj są przedstawicielki płci pięknej – nie wyróżnia się absolutnie niczym, poza nieprzeciętną nijakością, bezużytecznością i szarością. Przeważnie takiej osóbce brak choćby jednej silnie zarysowanej cechy, nie wiemy nawet, co niewiasta lubi"

    Moja droga, słowa niewiasta użyłaś jako synonimu słowa dziewczę, nie wiedząc, że są to pojęcia przeciwstawne. A nie jest to jedyny twój błąd. Wydawnictwo, w którym pracuję, nie przyjęłoby cię na redaktorkę. Ani tej osóbki, która nie wie, co to jest grono.

    Współcześnie niewiasta to podniosłe i przestarzałe (podtrzymywane jednak przez przekłady biblijne i kaznodziejstwo) określenie kobiety (osoby dorosłej płci żeńskiej), a to słowo zwykle jest przeciwstawiane osobie niedorosłej, czyli dziewczynie, pannie, dziewicy.

    Pani Ludmiła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście ani Skoia, ani Ayame nie kandydatują do tejże redakcji, z której osoba pisze "to nie jedyny twój błąd", lecz nie podaje ich więcej. Serio, jeśli twierdzisz, że są jakieś błędy, więcej niż jedno, może wypadałoby wskazać i uzasadnić, a nie tylko pusto twierdzić "robisz błędy"? To jakby nauczyciel wstawił uczniowi 1 za sprawdzian, ale nie wyjaśnił ani dlaczego, ani nie wskazał, co uczeń zrobił źle. Rzeczywiście dobry przykład. Z pewnością taka osoba wyciągnęłaby wiele wniosków.
      Robisz to już drugi raz i nawet nie wchodzisz w dyskusję, aby coś wyjaśnić. Czyż profesjonaliści, którzy się czepiają, nie powinni tłumaczyć? Może podzielić się jakaś dobrą radą? Pokazać swoją wiedzę, ale w taki sposób, aby nie ukazywać swojej przemądrzałości? Coś? Cokolwiek? Jeśli już zwracasz komuś uwagę, to może zrób to porządnie, a nie na odczepnego? W ten sposób, jeśli chcesz kogokolwiek przyuczyć, to raczej niewiele zdziałasz, a sama wychodzisz na tą, która ma zwyczajny ból pupy. Żeby już brzydko nie pisać.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. [komć edytowany; dodano formatowanie]

      Mari, chwila. Zanim nazwiesz kogoś profesjonalistą, poproś o źródełko. Według PWN dziewczę to dorastająca panna, a niewiasta – (podniośle) kobieta i okej, to się zgadza, ale nie widzę źródła o tym, że stawianie tych wyrazów obok siebie w każdym przypadku jest jednoznacznym błędem. Spójrzmy tu na kontekst całego tekstu. Jest prześmiewczy. Tekst obśmiewa marysuizm, więc w takim użyciu podanie tych słów jako bliskoznaczne nie jest nie-wiadomo-jakim potworkiem. Sujki mają to do siebie, że chcą być traktowane z należytą wyższością. ;)

      Droga Ludmiło, na twoje szczęście w życiu nie chciałabym pracować wraz z tobą w wydawnictwie. Może napisz mi, które to, bym mogła przy okazji uniknąć tego spruchniałego miejsca, gdyby przyszło mi coś wydać? ;)

      Usuń
    3. Akurat to "profesjonalistą" użyłam w formie ironicznej, bo skoro ktoś przychodzi i się wymądrza, jeszcze dodając, że jest z redakcji, to niech pokaże swoją "profesjonalność", a nie pisze takie pierdoły. Udaje wielkiego, ale absolutnie nie pokazuje, że naprawdę się na tym zna. Dlatego komentarze tejże osoby można olać, bo kompletnie nic nie wnoszą, choć ktoś próbuje strugać tu ważniaczkę i wielką uczoną, ale coś nie wychodzi.

      Usuń
    4. Nikt nawet nie będzie rozważał wydania czegoś napisanego przez osobę operującą językiem tak niezgrabnie jak ty, więc się nie kłopocz. Nie spotkamy się. U nas wydają autorzy sprawnie posługujący się polszczyzną. Ty mogłabyś złożyć kandydaturę do Novae Res. Tam każdego przyjmują.
      Mogłabym oczywiście przytaczać zdanie po zdaniu i wskazywać popełnione przez ciebie błędy, jednakże to nic nie da, bowiem stawiasz siebie w pozycji alfy i omegi i przed głupszymi od siebie udajesz mądrą. Jednak każdy dobry redaktor od razu pozna się na tobie. Dobrego językowo autora rozpoznajemy już po przeczytaniu trzech zdań jego tekstu. Twój język jest sztywny, widać, że nie znasz znaczenia wielu słów, wyrazy o odległych znaczeniowo brzmieniach uznajesz za synonimy. Dla ciebie dziewczę i niewiasta znaczy to samo, krzesła od fotela też zapewne nie odróżniasz. Gdybyś napisała do wydawnictwa, w którym ja pracuję, spotkałabyś się z brakiem odpowiedzi. Na koniec mała porada: profesjonalny redaktor nie zagląda do internetowych poradni, lecz korzysta ze Słownika Poprawnej Polszczyzny, Słownika Języka Polskiego itd. Należy nie wydawać pieniędzy na papierosy i słodycze, od których rosną wam brzuchy, dziewczęta, tylko kupić porządne słowniki. To podstawa w pracy redaktora. A też i autora.

      Pani Ludmiła

      Usuń
    5. Na koniec mała porada: profesjonalny redaktor nie zagląda do internetowych poradni, lecz korzysta ze Słownika Poprawnej Polszczyzny, Słownika Języka Polskiego itd. - powiedział "profesjonalny" redaktor, który zajrzał do internetowej poradni. Iks de, że tak powiem.

      Poza tym, chyba troll alert? "Szukam zaczepki" alert? Ktoś tu dostał w życiu po dolnej części pleców i przyszedł wylewać żale na innych. Przedostatnie zdanie można cytować każdemu, kto robi błędy językowe. Takie piękne, że aż samotna łza mi po policzku spłynęła.

      Usuń
    6. Ja tu tylko przyszłam zezłomować. XD

      To wielkie i wspaniałe mistyczne wydawnictwo ryje książki na kamieniu, że w XXI wieku korzysta z papierowych słowników?

      I co to za pożal się boRZe redaktor, który stawia „bowiem” zaraz po przecinku?

      Ach, wiem. Zdobył wykształcenie w Instytucie Danych z Dupy.

      PS Mówienie o poradni PWN, że to jakaś tam internetowa poradnia i lepsze są słowniki, to jakby splunąć tym wszystkim wybitnym polonistom w twarz i powiedzieć, że mają sobie wsadzić swoje wykształcenie głęboko i daleko, wszak to zły i straszny INTERNET.

      Usuń
    7. Pani Ludmiło, z całym szacunkiem, na który z pewnością kiedyś Pani zasługiwała: czy mogłaby Pani oszczędzić nam swojego mało pożądanego towarzystwa? Nie jesteśmy zainteresowani Pani jadem i ogólną niechęcią do życia. Jeśli odczuwa Pani spadek nastroju i nic już w życiu nie sprawia radości, to sugeruję udać się do psychologa. Tu Pani nie pomożemy.

      Całą ekipą staraliśmy się podejść do Pani w sposób uprzejmy i na poziomie, ale najwyraźniej ten rodzaj konwersacji nie jest dla Pani osiągalny. Nim odniosę się do co ciekawszych fragmentów Pani profesjonalnych i bogatych merytorycznie uwag, zadam jedno nader ważne pytanie: skoro nie odpowiada Pani żaden z naszych tekstów, to co, u licha, Pani tu robi i dlaczego marnuje swą jakże cenną energię na produkowanie dalekich od profesjonalizmu i niezwykle odległych od wartości merytorycznych wypowiedzi?

      Dobrego językowo autora rozpoznajemy już po przeczytaniu trzech zdań jego tekstu.
      Pani zostawiła ich zdecydowanie więcej niż trzy, a jednak już po dwóch wiedziałam, że żadnej wartościowej rozmowy z tego nie będzie. Czy już możemy Panią odrzucić? Trzy razy nie, dziękujemy.

      Twój język jest sztywny, widać, że nie znasz znaczenia wielu słów, wyrazy o odległych znaczeniowo brzmieniach uznajesz za synonimy.
      Sztywny język? Ależ Pani Ludmiło, chyba czytałyśmy dwa różne artykuły. Być może przywykła Pani do luźniejszej formy, ale tu od poziomu podwórkowego trzepaka trzymamy się jednak z daleka.

      Na koniec mała porada: profesjonalny redaktor nie zagląda do internetowych poradni, lecz korzysta ze Słownika Poprawnej Polszczyzny, Słownika Języka Polskiego itd.
      Strona SJP PWN to internetowa wersja Słownika Języka Polskiego, w którym znajduje się również poradnia językowa, w której na pytania odpowiadają osoby odpowiednio wykształcone. Takie strony są aktualizowane zdecydowanie częściej od swoich papierowych odpowiedników, w związku z czym wiedza w nich zawarta jest zdecydowanie bardziej wiarygodna. A przy okazji nie marnujemy papieru. Witamy w XXI wieku, próchna żegnamy.

      Należy nie wydawać pieniędzy na papierosy i słodycze, od których rosną wam brzuchy, dziewczęta, tylko kupić porządne słowniki. To podstawa w pracy redaktora.
      Jak rozumiem, pisze Pani na podstawie własnych doświadczeń? Czy pracodawca musiał zagrozić zwolnieniem, bo nie mieściła się Pani na swoim redakcyjnym stołku? Nie rozumiem, czego miała ta uwaga dotyczyć. Skąd wnioski, iż osoby udzielające się na stronie opychają się słodyczami i zatruwają papierosami? Bardzo proszę nie mierzyć wszystkich swoją miarką.

      Tym jakże sympatycznym akcentem dziś już się z Panią żegnam. Na co dzień staram się nie otaczać ludźmi z natury toksycznymi, dlatego mam ogromną nadzieję, że więcej tu Pani nie zobaczymy, Pani Ludmiło. Proszę oszczędzić sobie wstydu.

      Usuń
    8. Czy pracodawca musiał zagrozić zwolnieniem, bo nie mieściła się Pani na swoim redakcyjnym stołku? - w punkt! XD

      Mnie w ogóle bawi, bo gdyby książki były wydawane tylko i wyłącznie przez ludzi, którzy idealnie posługują się poprawną polszczyzną, to ona nie miałaby pracy w redakcji. :)

      Usuń
    9. Ach, no i jeszcze jedno kuriozum. Pani Ludmiła uważająca poradnię internetową za słownik gorszego sortu przekleiła z niej wypowiedź słowo w słowo jako swoją:
      Artur Czesak, IJP PAN, Kraków dla internetowej poradni językowej PWN. Nie zadała sobie nawet trudu, by przeredagować tekst.
      Milusio, doprawdy. :)

      Usuń
    10. To wasz pierwszy raz w internetach? Trolla poznać nie umiecie, skoro jeszcze z nim dyskutujecie? XDDD

      Usuń
    11. A nie opluwaj się tak. Nie umiesz przyjąć krytyki – co jest typowe dla osób zapatrzonych w siebie, o których się mówi „wyżej ... niż ...upę ma” (wykropkowałam, bo otrzymałam dobre wychowanie niepozwalające mi nawet na tak szambiastym blogu na użycie wulgaryzmów). Gdybyście kiedykolwiek zajrzały do papierowego słownika, dowiedziałybyście się, że omówienie haseł jest tak znacznie obszerniejsze niż w tak zwanej poradni. Gdybyście miały więcej doświadczenia życiowego, wiedziałybyście, że nikt nie daje nikomu nic za darmo, toteż internetowe, dostępne na darmo poradnie są nic nie warte.

      A teraz konkret. Jeden tylko, bo nie widzę sensu dyskusji z takimi osobami jak wy, dziewczęta. Gdybyście zajrzały do porządnego słownika, dowiedziałybyście się, że napisane przez ayame zdanie „Strona SJP PWN to internetowa wersja Słownika Języka Polskiego, w którym znajduje się również poradnia językowa, w której na pytania odpowiadają osoby odpowiednio wykształcone” jest bardzo, bardzo nieprawidłowe. To dziewczę – ALBO niewiasta – zrobiła błąd w użyciu zaimka „który”. Nie można tego zaimka powtarzać na różnych poziomach podrzędności. Ty, Sk., wydajesz się tu najmądrzejsza (choć nadal niedostatecznie mądra jak na redaktorkę), poczytaj więc w porządnym słowniku, co napisano pod hasłem „który”. I zapamiętaj, że prawdziwy redaktor traktuje porady pana Bańki z przymrużeniem oka.

      Ayame to zwykły nieuk. Robi błędy w niemal każdym zdaniu. Miałbym je wszystkie wypisywać? Źle to o was świadczy, że ich nie widzicie, poza tym ona nie jest nastawiona na zdobywanie wiedzy. To ignorantka, która się zacietrzewiła i pluje jadem. Przecinek przed „bowiem” został postawiony prawidłowo, ...diotko.

      Niebawem założę własny blog z krytyką amatorskiej twórczości. Jako osoba znająca się na rzeczy będę pobierała za redakcję i korektę opłatę. Profesjonaliści nie pracują za darmo!

      Usuń
    12. O, i ja zrobiłam błąd. Zapomniałam się podpisać. Co czynię teraz.
      Pani Ludmiła

      Usuń
    13. Ło jaaaaa, omygy!!! Pani Ludmiło, proszę zakładać! Jestem pewna, że każdy z zapartym tchem czeka na takiego bloga. Już widzę oczami wyobraźni te tłumy ludzi, którzy się do Pani nie zgłoszą! Tych spragnionych wiedzy autorów, którzy totalnie Panią oleją.
      Niestety, muszę Panią rozczarować. Nikogo nie będzie stać na Pani światłe porady. Powód? Wszyscy zaczną hurtowo kupować słowniki i na nic innego pieniążków nie starczy. :(
      Ale dzięki temu znajdzie Pani więcej czasu na krytykę tych wszystkich nieuków, co za darmo i dobrowolnie próbują pomagać innym. Na pohybel im! Jak śmieją dzielić się wiedzą pisarką z mniej doświadczonymi ludźmi i jeszcze robić to nieodpłatnie!? Pfu, pfu, pfu! Czyste zło!

      (A teraz pytanie, czy nie przedobrzyłam z sarkazmem? Nie chciałabym przekroczyć dopuszczalnego poziomu, żeby pewien ktoś nam się tu nie zapowietrzył z oburzenia...)

      Usuń
    14. Niech ktoś powstrzyma tę karuzelę śmiechu. XDDD Anonimkowe trolle weszły na wyższy poziom i to prosto z ery kamienia łupanego. Bardziej głupiej i SZTYWNEJ gadki nie czytałam. Lmao
      Napisałabym, że idę po popcorn, ale zaraz będzie, że mi brzuch urośnie. :( Szmuteq, bo pewnie ktoś przenośni nie zrozumie i dopiero będzie.

      PS Szkoda, że nie można wstawić żadnego reaction pics. :(

      Usuń
    15. XDD

      Dupa tu komuś puchnie, aż miło popatrzeć.
      A moja, obśmiana, nadal się toczy.

      Usuń
    16. Ten moment, kiedy przychodzisz skomentować jakoś ciekawie, a tu impreza już rozkręcona. xD
      A ja napisać, że idę po popcorn, nie omieszkam, bo czemu nie. KLIK

      Usuń
    17. Nieuk i ignorantka melduje się na posterunku.
      Kto w ogóle prosi panią o opinię? Zgłaszają się do mnie osoby, które uważają, że mogę im w jakiś sposób pomóc. Nie pamiętam, abym kiedykolwiek zapraszała panią do współpracy lub prosiła o zgłoszenie się do mojej kolejki, więc co tak naprawdę obchodzi panią poziom tychże ocen?
      Proszę iść szerzyć swoją profesjonalną zawiść gdzieś indziej i wywoływać niesmak u innych ludzi.

      Na koniec przypomnę – gdyż najwyraźniej pani to umknęło – że nie zajmujemy się redakcją czy korektą zgłaszanej amatorskiej twórczości literackiej. Może dlatego nie jesteśmy tak ograniczone jak pani.

      Usuń
    18. Aya, napisz to raz jeszcze, może Caps Lockiem, bo do kobity nadal nie dociera; wciąż pisze w odniesieniu do redakcji i korekty, nie potrafi doczytać ze zrozumieniem, że nie zajmujemy się tym, mamy po prostu bloga z rozbudowanymi komentarzami. Niech puchnie dalej. Miło się patrzy na to, jak się ściera. ;)

      Usuń
    19. Myślę, że CapsLock niewiele tu zdziała. Może to już starość komuś daje się we znaki, a z tym to już nic nie poradzisz.

      Usuń
    20. Laseczki moje kochane, po takich dyskusjach będę postulować u mojego TŻ o specjalną ławeczkę w pierwszym rzędzie na naszym ślubie, byście mogły tam zasiąść i udzielać stosownych komentarzy, obiecuję!
      A co do pani ludmiły (nie będę pisać dużą literą, bo szacunku taki cymbał u mnie nie uświadczy) – brak argumentów merytorycznych to najprostsza droga do argumentów ad personam i to (nie będę nic kropkować, bo język polski to piękna i przydatna rzeczy) z dupy wziętych. Jak komuś się chce pierdolić takie kocopoły na forum publicznym, zamiast zająć się czymś bardziej konstruktywnym (może by zacząć zwracać się do kogoś, kogo zdanie internetowego trolla interesuje?), to krzyżyk na drogę, przynajmniej się z dziewczynami pobawimy!
      Nie pozdrawiam.

      Usuń
  2. Szanuję za taplanie się i analizę całego tego gówna. Ja na szczęście nie mam styczności z taką literaturą i po tym artykule raczej mieć nie będę. Przede wszystkim dobrze wypunktowane i przeanalizowane błędy i schematy, które pojawiają się w wielu opkach internetowych, nawet tych, które konkretnie nie celują w tę grupę docelową. Zgadzam się też, że trzymanie się stereotypów to pójście na łatwiznę, z którym, no, wielu pisarzy-amatorów się ciągle mierzy. Ogólnie fajny artykuł. Dzięki za miłą lekturę. Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry wieczór!
    Rzadko kiedy biorę udział w takiej wymianie zdań i praktycznie nigdy ich nie wywołuje celowo - zazwyczaj robię to nieumyślnie, bo najpierw mówię, a potem dopiero myślę. Na szczęście zawsze udaje mi się pogodzić z rozmówcami. Ale pani Ludmiła to chyba nie ma zamiaru łatwo odpuścić, chociaż uważa się za redaktorkę z profesjonalnego wydawnictwa. Taaaa, jasne... Redaktorka z profesjonalnego wydawnictwa raczej nie ma czasu na przeglądanie internetowych ocenialni, a nawet jeśli ma to powinna wypisać wszystkie rażące ją błędy w kulturalny sposób. Pani Ludmiła nie dość że wszystkich nie wypisała, to jeszcze zaczęła pluć jadem na prawo i lewo. Normalnie gratuluję profesjonalizmu... *klaszcze*

    Za Chiny ludowe bym nie skorzystała z pani redakcji i korekty, bo daleko pani do profesjonalistki. Nie mówię tutaj o zachowaniu, ale też o ograniczeniu - mamy XXI wiek, w którym sporo ważnych informacji potrzebnych do redakcji i korekty tekstu. Jasne, można wspomóc się wymienionymi w dyskusji słownikami, jednak nie są one tak często aktualizowane, jak ich internetowe odpowiedniki. Mimo to życzę powodzenia z blogiem, bo kto wie czy przypadkiem nie okaże się wielkim sukcesem. ;)

    Dobra, teraz na serio: już dawno nie widziałam aż tak zdesperowanego trolla. Normalnie żal - przepraszam za wyrażenie - dupę ściska.xDDD Z drugiej strony muszę podziękować, ponieważ swoim żałosnym zachowaniem zrobiła mi pani dzień i wieczór.:D

    Hej, jak coś to mam popcorn, bo coś mi się widzi, że to jeszcze nie koniec tej jakże fascynującej dyskusji.:D

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecinek przed „bowiem” został postawiony prawidłowo, ...diotko. – Taka profesjonalna, a nawet nie potrafi czytać nas ze zrozumieniem. Bowiem, owszem, stawia się po przecinku, ale mile widziana pozycja tego spójnika w zdaniu składowym to drugie miejsce, nie pierwsze. Dodałabym w tym miejscu idiotko, ale właśnie zapchałam się popcornem dziewczyn. ;)

      Usuń
    2. Osobiście sama się zapchałam swoim popcornem, ale jak coś to poczęstuję. ;)
      Wiem, że błędy są źle widziane, jednak właśnie to "...diotko" w stosunku do Ayame mnie sprowokowało do napisania pierwszego komentarza. Można upierać się przy swoim, ale nie trzeba od razu wyzywać od idiotek. Aczkolwiek przyznam że te trzy kropki "maskujące" pierwszą literę wyrazu mnie rozśmieszyły - czyżby nasza profesjonalistka bała się używać wyzwiska, które do ciężkich nie należy? Czemu miała służyć ta nieudolna cenzura? Kurde, mam nadzieję że nie zostanę zwyzywana od "idiotek" za tą rozkminę przez panią Ludmiłę!;D Inaczej serce mi pęknie na milion kawałków...D:

      Usuń
    3. Ja na przykład żałuję, że profesjonalistka boi się użyć nie tyle wyzwiska, co nazwiska. Każdy anonim mocny w gębie w sieci, na blożku, wtedy może podnosić ostrą amunicję w postaci, o lol, idiotek. Niech się przedstawi; zaraz zweryfikujemy jej faktyczną pracę i poziom językowy. Choć ja tu widzę tylko jakaś małą, przykrą i bardzo sfrustrowaną osóbkę, której jest mi nawet trochę żal. Może przyszła podnieść samą siebie na duchu, bo ktoś nie chciał jej ostatnio wydać? A może kiedyś się zgłosiła, ale nie dostała więcej niż przeciętny? Choć dla mnie najbardziej prawdopodobną opcją jest ta, w której Ludmiłę aż dupa ściska, że mamy taki fajny luźny projekt, świetną ekipę, grono pozytywnych ludzi, którzy nawet jak dostają średnie noty, wciąż są z nami. Mało tego, same też takie noty dostajemy.
      Na moje niektórym po prostu trudno przychodzi na myśl, że ktoś może chcieć dostać ironiczny komentarz o swojej twórczości, pełny gifów i memów, i nawet nie ma po nim focha. To jest nieogarnięte, jak można wystawiać swoje literackie dzieci na krytykę? Na te powinno się przecież tylko chuchać i dmuchać. Co z nas za ałtorki? Jak ludzie mogą sami sobie to robić? Jak mogą prosić kogoś o kilkadziesiąt stron rozbudowanego komentarza na temat swoich opek, i to za darmo? I w końcu jak nam się to udaje, że, pracując i studiując, jeszcze znajdujemy na to dla kogoś czas? No nie może być. Na stos z nami wszystkimi – tymi, którzy radzą, i tymi, którzy tych porad, czasem nawet błędnych, chcą. ;)

      Usuń
    4. Twoje odpowiedzi są bardzo niemerytoryczne. Zamiast przyjrzeć się krytycznie swojej "redakcji" i zajrzeć do porządnych słowników, atakujesz osobę, która twoje braki dostrzegła. Założę się, że nie poszłaś dziś do kościoła. Skąd pomysł, że jestem odrzuconą autorką? Ja nie mam talentu literackiego i w przeciwieństwie do ciebie rozumiem to i godzę się z tym. Mam za to talent do wybierania z oceanu nadsyłanych tekstów tych, które dobrze rokują, i szlifowania ich wraz z autorem. I za to otrzymuję pensję – w przeciwieństwie do ciebie. Tobie nikt nie zapłaci. Dlaczego? Dopowiedz sobie. Obiecujący autor szuka pomocy u lepszych od siebie i – uwaga, uwaga! – płaci za pomoc. Płaci, bo wie, że aby coś osiągnąć, trzeba w siebie inwestować. Złota za darmo nie dostaniesz, możesz co najwyżej dostać w nos ptasim odchod..m.

      Na waszym blogu, panienko, zostaną grafomani. A mądrzy kandydaci na pisarza przyjdą na mój. Liczę się z tym, że nie będzie ich wielu. Wynika to z tego, że mało osób aspirujących do zawodu pisarza ma prawdziwy talent i determinację potrzebną do szlifowania tego talentu. Od razu uprzedzam, że zamówień od was nie przyjmę – będę pracować tylko z utalentowanymi ludźmi.

      Co do nazwiska, redaktorzy i recenzenci wewnętrzni podpisują klauzulę lojalności. Nie wiedziałaś tego? Ach, rzeczywiście, skąd mogłabyś wiedzieć! Nie przyjęli cię przecież do tradycyjnego wydawnictwa.

      Pani Ludmiła

      Usuń
    5. Co do nazwiska, redaktorzy i recenzenci wewnętrzni podpisują klauzulę lojalności. – A co to ma do rzeczy, aby się nam przedstawić? :D Czy redaktorzy i recenzenci w twoim świecie żyją incognito, bez imienia i nazwiska? Czy pracujesz dla wydawnictwa Facetów w czerni? xD

      Usuń
    6. W takim razie co z innymi osobami, (nie tylko ze Wspólnymi Siłami), które mają blogi i pomagają/pomagali doszlifować styl pisarski? One też pracują za darmo! ;) Betowanie, Konstruktywna Krytyka Blogów, Krytyka dla Odważnych, Opieprz.

      Usuń
    7. Wiecie co? Może gdybym była mniej oczytana i nie wiedziała za bardzo na czym polega pisane, to uwierzyłabym na słowo naszej kochanej Pani Ludmile. W to, że redaktorzy wyławiają z morza gówna perełki, że szlifują te cudowne powieści i pracują ciężko nad ich jakością, że w pocie czoła robią wszystko, by były to arcydzieła nad arcydziełami. Jednak rzeczywistość jest zupełnie inna. Pani Ludmiła może sobie piać nad tym, jaki niesamowity talent posiada, ale nie sprawi to, że jej uwierzę. Równie dobrze może być jednym z tych, pożal się Boże, redaktorów, którzy biorą na warsztat chwytliwe powieści, zupełnie nie patrzą na ich jakość i wypuszczają w świat grafomańskie wyczyny "utalentowanych" autorów. I nie, nie mówię tu o wydawnictwie Novae Res, najsłynniejszej polskiej fabryce gniotów. Mówię o tym, które wydało 365 dni Blanki Lipińskiej, o tym od Pięćdziesięciu twarzy Greya, o tym od Zmierzchu. Ba, Wydawnictwo Literackie stale wydaje kolejne książki Katarzyny Michalak, królowej literackiego szitu.
      Podsumowując:
      Pani Ludmiło, redaktorko zesłana nam przez samego Boga, żeby oświecić świat i nas maluczkich idiotów, miło było, tam są drzwi.

      Usuń
    8. Sko, przyznaj się, że w kościele nie byłaś! :DDD Chociaż pani Ludmiła zakład wygra.

      Usuń
    9. @Vaderdra, równie dobrze z redakcją może nie mieć nic wspólnego. ;) Wygaduje takie pierdolety, że wątpię, że kiedykolwiek była w jakimkolwiek wydawnictwie.

      @Fen, oczywiście. I do tego objadam się słodyczami, zamiast zasiąść do rodzinnego obiadu. Rosół, kluski, te sprawy. ;)

      Usuń
    10. Dobra, jednak to napiszę, bo za mocny cringe mnie dalej trzyma.

      To, że ktoś wykropkuje jakieś "brzydkie" słowo nie znaczy, że utrzymujesz pozory dobrego wychowania ani nie zmienia faktu, że wyzywasz dziewczyny od idiotek, że wyżej srają, niż dupę mają, czy żeby im ptak nasrał na nos. Jeśli chcesz komuś pocisnąć, to miej do tego jaja (czekam na komentarz "że jesteś kobietą i nie masz jaj", bo nie załapiesz przenośni) i pisz pełne wyrazy, hipokrytko.
      A swoją profesjonalność i pretensjonalność zabieraj na swój blożek. I koniecznie daj nam o tym znać, byśmy mogli wszystkich ostrzec, aby nie korzystali z twoich usług, bo nie są warte nawet złamanego grosza.

      Usuń
    11. Szanowne panienki, co wy możecie wiedzieć o pracy w wydawnictwie? Wasz blog daleki jest od tego. Takie ...łupie dziewuchy tylko potrafią się wymądrzać oraz podchodzić nieprofesjonalnie do poważnych spraw. Ktoś szuka u was prawdziwej wiedzy, a dostaje treść pełną błędów, brakuje wam kultury, obrzucacie młodych ludzi błotem. Oni uczą się od was, widać to po języku, którego używają chociażby tu, po ich stylizacji, po używaniu słów w języku angielskim. Rozsiałyście złe ziarno. Chociaż i tak brakuje waszym autorom talentu i nigdy nie zostaną potraktowani poważnie na rynku wydawniczym, nigdy żadnej z nich nie przeczytam z chęcią, bo nie będzie to możliwe. Myślą, że po waszej pracy coś będą mogli zmienić, a to jest kłamstwo. Natomiast wy, szanowne redaktorki, bawicie się w to tylko dlatego, bo brakuje wam aspiracji i szacunku do starszych i samych siebie. Nikt inny nigdzie was nie chciał. Widać to po waszych wypowiedziach, po tym, jak odnosicie się do siebie, używając brzydkich słów. Niektóre nawet nie istnieją w Słowniku! Miotacie się w odpowiedziach, nie reagujecie odpowiednio na krytykę, nie znacie podstawowych pojęć, nie wiecie, co to znaczy grono i kim jest niewiasta, widać, że próbujecie coś stylizować i udawać mądrzejsze niż jesteście, ale to tylko kłamstwa. Karma kiedyś do was wróci, dziewczyny. Już samo to, że nie ma wśród was mężczyzn oznacza, że wasza praca nie ma żadnej wartości. Nikt nie chce spędzać z wami czasu, nie macie prawdziwych rodzin, marnujecie tylko czas na bzdury i mamicie słabszych od siebie, licząc na poklask. Ktoś to w końcu musi powiedzieć na głos.
      Natomiast w moim wydawnictwie jest dużo mężczyzn. Nikt z nich ani ja nie ma bloga, ponieważ pracujemy poważnie, zarabiamy poważne pieniądze i pracujemy z poważnymi ludźmi, nie dziećmi o koreańskich czy fantastycznych pseudonimach, albo jedynie tych angielskich fonetycznie. Dwie z was jedynie mają słuszne polskie pseudonimy, a przecież wypowiadacie się o języku polskim. Czy nie jest wam wstyd?

      Pani Ludmiła

      Usuń
    12. Trolling 2/10.

      Nie ma sensu karmić trolla, olać i będzie spokój.

      Usuń
    13. Wiedziałam, że to troll-narodowiec. Tylko czekałam, aż wspomni o koreańskim i angielskim. To dla nich typowe, aby uczepić się tak absurdalnych rzeczy. Coś jeszcze mądrego masz do dodania?

      Usuń
    14. P.S. Smutne, że jedyne co dla nas masz, to mowa nienawiści. Nie wstydź ci?

      Usuń
    15. Nabiłyście tyle komentarzy, nakręcając trolla. Już po pierwszym komentarzu było widać, że wypowiedzi Ludmiłki są prowokacyjne. Normalny internauta olałby trolla, wy wytaczałyście argumenty. Lol. Macie takiego kija w dupach, że czułyście potrzebę tłumaczenia się przed kimkolwiek czy jak? XD Ludmiła to ewidentny troll, a wy wciągnęłyście się w jej grę. Pozbierajcie swoje śmiejące się dupy i lepiej weźcie się za oceny, bo na ten moment dla mnie całą tą rozmową tylko sobie szkodzicie.

      Usuń
    16. Ten ostatni komentarz Pani Ludmiły nie należy do mnie! Ktoś tu jest bardzo bezczelny!
      W moim wydawnictwie pracują kobiety!

      Prawdziwa Pani Ludmiła

      Usuń
    17. Umieram ze śmiechu. Panie, panowie, Ludmiła nam się namnożyła (rym niezamierzony), jak dobry, grzeczny wirus. xD

      Czy od teraz każdego anonima, rzucającego się WS do gardła, możemy uznać za jej inne wcielenie? xD

      Usuń
    18. Mari Kim – jestem kobietą i mam jaja! Jedno co miesiąc! Badum tss...
      A ludmiłka to w tym wielkim wydawnictwie też myli cudzysłów polski z amerykańskim? Tosz to pewnie gwiazda światowego formatu, tylko my się nie znamy!
      A potem jest TAK

      Usuń
    19. Pozbierajcie swoje śmiejące się dupy i lepiej weźcie się za oceny, bo na ten moment dla mnie całą tą rozmową tylko sobie szkodzicie. – Nie rozumiem, co jest szkodliwego w spokojnej argumentacji dziewczyn. I jak to się ma do (prędkości?) pisania/publikowania ocen. Nie rozkazuj tak, anonimku, bo jako głupie dziewuchy jeszcze zwiniemy interes. :P

      Usuń
  4. Ze śmiechu nie dokończyłam jednego zdania. Oto jego poprawna forma: "Nie mówię tutaj o zachowaniu, ale też o ograniczeniu - mamy XXI wiek, w którym sporo ważnych informacji potrzebnych do redakcji i korekty tekstu można znaleźć w Internecie."
    Przepraszam za spam i jeszcze raz pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczęłam czytać artykuł, ponieważ tematyka mnie zainteresowała, ale już na samym wstępie gafa. "Tabula rasa" pochodzi z języka łacińskiego, a nie greckiego. Oczywiście, nie jest to ogromny błąd, ale skoro używacie pojęć z obcych języków, to wypadałoby jednak być w tej kwestii rzetelnym.
    Dziwię się, że pani Ludmiła tego nie zauważyła ;)
    Sam artykuł natomiast bardzo przyjemny i uważam, że zarzuty co do YA są w punkt. Myślę nawet, że dało mi to parę wskazówek, na co zwracać uwagę przy pisaniu, tak że dziękuję za Waszą dobrą robotę :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Razem z Mrs. Mayhem kajamy się; nie wiemy, co tam robi ten grecki. W sumie łacina jest bardziej prawdopodobna... Dziwne też, że żadna z nas nie sprawdziła tego na becie. Musimy się bardziej przykładać. :)
      W każdym razie dzięki i już poprawiamy. :)

      Usuń
  6. Z przyjemnością konstatuję, że po mojej krytyce straciłaś zapał do bawienia się w redaktora i już nie publikujesz tak zwanych ocen. Zawód redaktora nie jest łatwy, wymaga specjalnych predyspozycji i ogromnej wiedzy. Wiedzy zdobywanej nie od pana Bańko, lecz z poważnych źródeł. Trzeba się z tym pogodzić. Nie każda mucha doleci na szczyt dębu. Nie każdy autor opublikuje powieść. Nie każdy chętny zostanie redaktorem w poważnym wydawnictwie.

    Pani Ludmiła

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdzie dopiero co gdzieś na chacie Skoia pisała, że ma długi blog w kolejce. Ta pseudo pani jest tępa czy tylko udaje? xDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  8. "wykropkowałam, bo otrzymałam dobre wychowanie niepozwalające mi nawet na tak szambiastym blogu na użycie wulgaryzmów" - A wykładnią tego dobrego wychowania jest powyższe zdanie (zapomniałoś, babo czy chłopie, "szam...iasty" wykropkować). Ubawiłam się, już sam podpis "PANI Ludmiła" mówi sam za siebie. Przychyliłabym się do podejrzeń z jednego z komentarzy, że to ktoś "skrzywdzony" oceną swojej twórczości.
    Panna Iwona :)))

    OdpowiedzUsuń