TECHNIKA POEZJI – AWANGARDA VS IGNORANCJA

Artykuł został napisany z przymrużeniem oka i chciałabym, by tak go odbierano. Może powodować ból zadka, obrazę majestatu wielkich poetów i zawierać naprawdę śladowe ilości dydaktyczne. Oraz lokowanie produktu.


Zdarzyło mi się ocenić już na WS kilka blogów zawierających poezję, sama też param się dłubaniem słów w wersach. Niektóre z prac – mnie, jak i innym twórcom – wychodzą bardziej przemyślane, inne mniej. I tak sobie pomyślałam, że może komuś przyda się te kilka akapitów odnośnie do strony technicznej wierszoklectwa. Bo to jednocześnie ani nie jest proste, ani wybitnie trudne – trzeba się tylko zastanowić, czy wolimy, by czytelnik odebrał nas jako autorów świadomych, czy raczej jako... śmierdzących leni.




Sprawa używania znaków interpunkcyjnych lub rezygnacji z nich łączy się z teorią języka poetyckiego. Co to znaczy? To znaczy, że jak świadomie nie postawisz przecinka przed że albo który, to należysz do tej drugiej grupy, czyli jesteś leniem. (Co innego, jeśli nie wiesz, że przed że stawia się przecinek, ale na moje oko jest to wiedza tajemna, którą wynosi się z podstawówki…). Chyba że masz pomysł na to, dlaczego by go tam nie wstawić. I potrafisz ten pomysł obronić czymś więcej niż: a bo tak ma być i tyle w temacie.

Brak interpunkcji musi być czymś umotywowany. Gdy występuje – kryje w sobie dużo głębszy sens potrzebny do zinterpretowania poprawnie utworu. Rezygnacja z interpunkcji wpływa na jego wieloznaczność lub wyjaśniana jest niechęcią do ingerencji w muzyczność utworu, na przykład za pomocą przecinków. I to jest jakieś logiczne wytłumaczenie. 


A może to
że coś chciał
że dziś milczy
– dokądś zmierza?

A może to
że chce ktoś
nie chcieć już
– zmienna teza?

A może to
że móc mieć
w oka mgnieniu
– niemożliwość?

A może to
jest ten brak
chęci by chcieć
być cierpliwą.


To zaledwie fragment mojej „Niecierpliwości”. Pozwoliłam sobie pominąć przecinki, ponieważ: zdecydowanie spowolniłyby płynny odbiór oraz zepsułyby wahadłową melodyjność, również tytułowa niecierpliwość nie pozwalała ich wklepać (he, he). Na tej samej zasadzie można również zrezygnować z wielkich liter na początku wersów. Jednak znów – miejmy powód.
Jeżeli czujesz, że znaki nie powinny się pojawić, bo psują – olej je. Jesteś świadomym autorem, chapeau bas bez sarkazmu. Na nasze nieszczęście bardzo łatwo dostrzec różnicę między leniem a świadomym autorem. Jeżeli postawiliśmy już gdzieś przecinek na końcu wersu, to jego brak gdzieś w środku będzie świadczył raczej o naszej niewiedzy tudzież ignorancji. Chyba że i na to istnieje powód.


JESTEŚ AWANGARDOWY? OCH, JAK MI PRZYKRO

Łatwo zgubić przecinek, a potem zabrać wszystkie i mówić, że tak miało być. Panuje też w poezji współczesnej moda na brak znaków interpunkcyjnych, bo połowa wierszokletów nie zadaje sobie trudów, by poznać ścisłe zasady; przecież chodzi o wyższe cele, kto by się przejmował kilkoma przecinkami i kropkami!
Ano ja. Ale idę o zakład, że wszyscy, którzy walczą o świadomą poezję (szczególnie w czasach, gdy każdy może sobie coś naskrobać i wrzucić do sieci) – zgodzą się ze mną.
Kiedy rezygnuje się z przecinków, trzeba zawiązać treść taką strukturą, która te przecinki zastąpi. Ich miejsce nie wskazuje tylko i wyłącznie momentu, w którym należy zrobić pauzę, wziąć oddech. One nadają często zupełnie inny obraz. Oto przykład:

Wszystko staje się blade
niczym wichry szerokie.

A tak zmienia się sens zdania, w zależności od tego, w którym miejscu postawimy znak interpunkcyjny:

Wszystko staje się blade,
niczym wichry — szerokie.

Wszystko staje się blade
niczym wichry, szerokie.

Wszystko staje się blade,
niczym wichry, szerokie.

Jeśli buszujesz po stronach językowych, na pewno nie umknęły ci też te skrajne przykłady:
Twoja stara piła leży w piwnicy. / Twoja stara piła. Leży w piwnicy.
Lubię gotować moją rodzinę i zwierzęta. / Lubię gotować, moją rodzinę i zwierzęta.
Jedzcie dzieci! / Jedzcie, dzieci!

Pisząc wiersz, zwróć uwagę przede wszystkim na to, co masz na myśli i jaki zapis jest najbliższy temu, co chcesz osiągnąć, by czytelnik mógł podłapać twoją wizję. Nie stawiając znaków wcale, możesz zostawić mu otwartą furtkę, ale rób to w przypadku metafor, a nie wtedy, kiedy naprawdę należy coś podkreślić, by rozwiać wątpliwości. Czasem trudno znaleźć jakikolwiek sens, gdy brak znaków. Musisz mieć na uwadze, że czytanie wierszy bez przecinków to powód dla czytelnika do szukania związków między słowami. Jakakolwiek ignorancja interpunkcji od razu narzuca wieloznaczność poezji. Musi być obarczona sensem, a nie tylko wyrażać modę literacką – bo tak mi się podoba…


NOPE! HIPSTERS NONSENSE!

Najczęściej taki autor w myśli kończy zdanie tak:
Bo tak mi się podoba, a poza tym nie chce mi się sprawdzić, czy trzeba postawić przecinek przed ale, czy nie. – A więc jednak leń śmierdzący.

Nie zmuszaj czytelnika do wysilania się nad stroną techniczną. Ja mam tylko przeczytać wiersz i coś z niego wynieść – to ty go masz napisać, aby przekazać, co masz na myśli. Chcesz podsunąć metaforę? Podsuń. Chcesz napisać wprost? – Działaj. Ale nie zmuszaj mnie, bym gdzieś wyimaginowała sobie przerzutnię czy podkreśliła rym, którego jako autor nie uwidoczniłeś. To tobie powinno zależeć, by czytelnikowi ułatwić przyjemny odbiór. Czasem mam wrażenie, że współcześni poeci piszą sobie byle jak, bez pomyślunku. Dowalają słów w wersach o różnorakiej długości, a ja muszę się domyślać, jak to przeczytać, aby wszystko miało ręce i nogi, a wiersz się bronił. To nie moja w tym brocha. To, wiesz, ja ci dam kawałek drewna, a ty sobie wytnij stół sam… – powiedziałby w takim przypadku jakiś stolarz do klienta. Nie chcę takich stolarzy.

Każdy mógłby klecić wiersze, gdyby na tym ta sztuka polegała. I większość z nas pewnie coś kleci, ale czy wszystkich można przez to nazwać poetami? Język dla dobrego poety jest jak klucz, który otwiera uczucia w czasie trwania fabuły wiersza. Czytelnika trzeba wciągnąć w bajkę za każdym razem, nieważne, czy piszesz o szczęściu, dziurawych skarpetach czy kwintesencji ludzkiego życia. Język musi coś odkrywać. W parze z językiem idzie strona techniczna, czyli forma. Na przykład podział na strofy i wersy.
Myślisz, że możesz sobie wcisnąć enter, kiedy ci się podoba? Tak. Jeżeli tak czujesz, jeżeli potrafisz to wytłumaczyć, jeżeli to właśnie nadaje sens. Ale zawsze staraj się, by budowa wiersza i wykorzystane słownictwo tworzyły całość z pomysłem, a nie: tu sobie zrobię enter i tu też, bo wtedy mniej-więcej linijki są równe. Tam zastosuję przerzutnię, ale bez powodu, po prostu muszę się zmieścić. W sumie, jakby to zapisać inaczej, to nie będzie żadnej różnicy.

Po co to wszystko, po co ta gonitwa?
Nie wiem.
Ale wiem jedno: trzeba żyć chwilą,
dążyć do spełnienia marzeń.

Spójrz, co zrobię teraz:
Po co to wszystko, po co ta gonitwa? Nie wiem. Ale wiem jedno: trzeba żyć chwilą, dążyć do spełnienia marzeń. – Widzisz, napisałam to ciągiem i właściwie nic się nie zmieniło. Przekaz, odczyt, emocje są te same. Kropki i przecinki wskazują pauzy w taki sam sposób, no to dlaczego akurat zrobić z tego wiersz? Może lepiej byłoby użyć bardziej/mniej poetyckich zwrotów? Być mniej dosadnym i przeciętnym? Takich jak ta fraza w sieci wierszy mrowie. Nie idź za tłumem. Myśl.


CHCĘ BYĆ JAK MICKIEWICZ!

Czasem w wierszach współczesnych aż czuć naftalinę, serio.
Wiesz, sto lat temu też tak pisali, to i teraz trzeba – staroświecka składnia, szyk, dobór dawno zapomnianych zwrotów. A może właśnie na tym polegają wiersze…?
Nie, to tak nie działa.
Pani polonistka nie mówi o tym, jak pisać wiersze. Pani polonistka musi przerobić z tobą stary materiał i wbić ci do głowy klucz, abyś wyrósł na kolejną jednostkę kojarzącą poezję najczęściej z trudnym, patetycznym bełkotem. Wyobrażasz sobie tego wyprostowanego, jakby z kijem w tyłku, Słowackiego, który siedzi nad pergaminem i w blasku świecy macza pióro w atramencie? Naprawdę chcesz pisać na wzór tych dawnych form, lecz językiem potocznym, który niby ma brzmieć podniośle, bo najwyraźniej TAK SIĘ PISZE WIERSZE? Przecież tak pisali najwięksi, oni muszą wiedzieć!
Szkoda, że setki lat temu.

O tej absurdalnej poprzeczce dorównania wieszczom narodowym, którą sobie zawiesiłeś, pisze Leszek Żuliński w Dekalogu Dobrego Wiersza:

Uzależnienie od minionych form i formuł jest – uzależnieniem! Wtórnością i epigoństwem. Gdybyśmy nadal pisali np. językiem Mickiewicza – pozostalibyśmy w epoce Mickiewicza, choć świat jest już w zupełnie innym miejscu. Obowiązkiem każdego pokolenia literackiego jest wniesienie do literatury własnego języka. Ktoś powiedział, że jeśli nawet istnieje tylko jedna prawda o świecie, to istnieje nieskończona wielość jej sformułowań. Zadaniem każdego poety jest własne sformułowanie prawdy, jaką chce wyrazić. Iksiński nie powinien pisać Mickiewiczem, Norwidem, Leśmianem, Tuwimem, Przybosiem, Białoszewskim... – powinien „pisać Iksińskim”. Znaleźć swój niepowtarzalny styl, swoją formułę, swój model. Być oryginalnym. Prawdziwa sztuka poetycka bardziej musi przypominać budowanie zamków z piasku niż piaskowych babek – z foremek.

Inspirujmy się, czym tylko chcemy. Wychodzę jednak z założenia, że dziś używa się innej składni, języka, szyku. Jeżeli za kilka pokoleń dzieciaki mają uczyć się na podstawie naszej poezji współczesnej, to nie silmy się na kopiowanie staruszków. Pokażmy swoje, bo mamy czym się chwalić. Przecież nie sądzę, by dzisiejsi polscy emigranci z dwoma fakultetami, robiący trzeci na zmywaku w JuKej pisali:

Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba....
Tęskno mi, Panie...


RETORYKA W MODZIE

Wszyscy lubią pytania retoryczne. Zapytam tak, by czytelnik od razu znał odpowiedź, ale sam nie muszę jej udzielać, bo to przecież retoryka, nie? A więc część wersów w wierszu będzie zakończona znakiem zapytania (Mój płomień zgasł):

Czy można czuć jednocześnie smutek i radość?
Jak zdobyć odwagę będąc odważnym?
Czy można być jednocześnie złym i dobrym człowiekiem?
Jak zmienić siebie, by nie zatracić siebie?
Czy można ranić innych a zarazem im pomagać?
Jak skraść serce prawdziwej miłości?
Czy można kłamać a zarazem mówić prawdę?
Co to wszystko ma znaczyć?
Pozwól mi odejść wielka udręko.

Każdy wers brzmi jak wymyślony przez Coelho tytuł na Buzzfeeda. Serio, coś w rodzaju: Jak zmienić siebie, żeby nie zatracić siebie?! Te 15 osób, które nie zatraciło siebie, was zaskoczy! Oczywiście to nie znaczy, że nie można stosować retoryki wcale. Ale ja też mam do ciebie pytanie: co chcesz tym osiągnąć? Jakie emocje chcesz wywołać w odbiorcy? Dokąd nocą tupta jeż? To niczego nie wnosi. Zadawaj pytania mądrze. Waż słowa.



BĄDŹ MĄDRY. NIE BĄDŹ JAK COELHO

O rzeczach górnolotnych, abstrakcyjnych powinno się pisać raczej w sposób niebanalny, nieoczywisty. Aby było nad czym myśleć. A o rzeczach ludzkich — po ludzku, aby dotarło szybko i bezboleśnie. Paulo Coelho już istnieje, nie ma sensu go papugować. Jeżeli nie znasz twórczości tego pana, ale posiadasz na przykład Facebooka, to pewnie nie raz widziałeś jego twarz i jakiś podniosły cytat:




Pokazać ci sztuczkę?
Jeśli zamkniesz oczy, nie widzisz nic. — Reakcja odbiorców: Ho, ho, toś wymyślił, mądralo!
Jeśli zamkniesz oczy, nie widzisz nic – Paulo Coelho. — Reakcja odbiorców: O, Boże! Ileż głębi! Czas zmienić swoje życie!

Coelho pisał w tym stylu nawet całe książki, nazbierał tych cytatów tyle, że przeciętnemu Kowalskiemu starczy do końca życia, a i jeszcze zostanie dla przyszłych pokoleń.
Styknie.



Często spotykam się z sytuacją, w której autor wykłada treść banalną jak kawa na ławę (coś o miłości, coś o historii Polski), ale strasznie topornymi środkami, trudnymi do wyobrażenia, mimo że słowa dobiera proste. Nie znajduję tam wieloznaczności, metaforyczności. Oksymorony i paradoksy – tak, tylko użyte w niepoprawny sposób. To jak wylanie farbki do zlewu i zastanawianie się, czym można namalować obraz. Każdy ma świadomość, że istnieją różne środki stylistyczne i związki frazeologiczne, ale część korzysta z nich wtedy, gdy nie są potrzebne (bo puenta jest jednoznaczna, wiersz ma prosty przekaz, łatwy do odczytania). A gdy sytuacja liryczna aż się prosi o metaforę, bo utwór ma być górnolotny – autor nie urozmaica, używa potocyzmów. Nie bawi się słowem. Więc albo w stu procentach rozumiałam wiersz i jego przekaz (i to nawet za szybko, już po pierwszym wersie), albo nie wiedziałam, o czym autor pisze, mimo że czytałam utwór kilkukrotnie.


NA KONIEC CUDZYSŁÓW

,,Bezsilna i smutna wobec realności”
,, Dwie twarze „
"Obserwator”

Te wszystkie przykłady są niepoprawne. Jedyny słuszny polski cudzysłów wygląda właśnie „tak” – otwierający to dwie pochyłe kreski na dole, zamykający to dwie pochyłe kreski na górze. Nie są to dwa przecinki na dole czy dwa apostrofy u góry. I nie ma między nimi a tekstem w środku żadnych spacji. Włącz klawiaturę numeryczną:

Cudzysłów dolny: ALT+0132 
Cudzysłów górny: ALT+0148

Lub pisz w Wordzie. Word automatycznie poprawia cudzysłowy angielski "(…)" na polski „(…)”.
[Technicznie rzecz biorąc to, co widzi się na klawiaturze, to nie jest cudzysłów angielski, tylko symbol cali. Word nie poprawia więc cudzysłowów angielskich, tylko symbole miary, ale w sieci przyjęło się już wykorzystywanie tych znaków i to one najczęściej pojawiają się w tekstach].

[Android nie umożliwia korzystania z cudzysłowu polskiego i nic z tym nie zrobimy. Aktualna wersja Google Kayboard umożliwia wybór poprawnego cudzysłowu; wystarczy przytrzymać klawisz cali ["]. Jednak nie każdy posiada tę wersję; czasem po prostu się nie da. Zdarza się, że sama publikuję coś przez telefon ze znakiem cali, ale gdy mam okazję – nie bronię się przed poprawnym cudzysłowem polskim, tzw. apostrofowym. Zznajomość kodów nie boli. Myślę, że chodzi głównie o rozsądek. Nie ma co zabijać autorów za angielski, ale też nie ma co się upierać, że w polskiej publicystyce wygląda on profesjonalnie].

Ach, no i w tytułach nie stawia się kropek.
Nie stawia się ich również w cudzysłowach – KLIK.


PUENTA?

Tworzenie poezji polega na budowaniu emocji poprzez zawarcie pasujących do siebie wyrazów w formie wierszowanej. Na dobieraniu najlepszych słów w najlepszej możliwej kolejności przedstawionych w najlepszej formie. Poznawaj nowe słowa. DUŻO CZYTAJ, SŁUCHAJ LUDZI. MYŚL. INSPIRUJ SIĘ. Niektóre wyrażenia pasują do siebie idealnie w pewnych kontekstach, a w innych wcale się nie zazębiają. Wiesz, z wierszami jest tak, że można napisać zupełnie wszystko, powykańczać linijki rymami i już: jestę poetę. W wierszu białym (bez rymów) przypadkowe rymy drażnią w uszy, natomiast w wierszu rymowanym od razu czuć, że końcówki się gryzą, nie pasują. Licz sylaby, czytaj na głos, EDUKUJ SIĘ, poznawaj rodzaje rymów. Po co ci wiersze, jeżeli nie chcesz się kształcić i całe życie męczysz tylko cztery strofy rymami krzyżowanymi albo okalającymi? Nie bój się uczyć. Nie potrafisz rymować i łatwiej kleisz białe? Rzuć je w cholerę i spróbuj – raz, drugi, trzeci. Po co całe życie robić to samo? Stać w miejscu to cofać się, bo czas i tak płynie, a świat zasuwa do przodu.


I NAJWAŻNIEJSZE:
nie publikuj od razu po napisaniu. Wrzuć wiersz do szuflady, wróć do niego za godzinę czy najlepiej jutro albo i za tydzień. Niech odpocznie, zakisi się, zakwitnie. Ja wiem, że to trudne, bo chcesz się pochwalić. Ale po napisaniu czegoś z doświadczenia wiem też, że autora ogarnia euforia, która jest niezdrowa.
Tak! Stworzyłem cudo! Eureka!
Nie, jednak nie.
Często jest tak, że kiedy wraca się do tekstu następnego dnia, nagle coś by się zmieniło, a po przeczytaniu już pierwszych nieprzychylnych komentarzy jest: Ups! A mogłem tego uniknąć, po prostu tego nie zauważyłem, nie zastanowiłem się, no kurde. Wszystko potrzebuje czasu. Ochłoń, weź głęboki wdech. I zawsze czytaj na głos, bo praca dykcji i fonetyka w przypadku poezji mają ogromne znaczenie. Czytaj, stawiając znaki w różnych miejscach. Kombinuj. Wybierz najlepszą opcję.
Liczy się jakość, a nie ilość.



____________________________________________
w artykule wykorzystałam fragmenty własnych ocen:
http://wspolnymi-silami.blogspot.com/2016/04/74-ocena-bloga-piorem.html
http://wspolnymi-silami.blogspot.com/2016/02/61-ocena-bloga-httpmy-lines.html



Dawniej on mnie:
tych zdań kilka
tęskni za rozumem.


Dawniej on mnie:
nie przestawaj,
choć pisać nie umiesz.


Dawniej on mnie.
Mi – Ałtorce!
Krytyk! Jak tak można!


Dawniej on mnie:
„W każdym razie,
bądź co bądź” – bez końca.


***


Analizatorzy wszelkiej maści tekstów
wciąż się dobrze mamy, wciąż edukujemy.
Czasem gubię sens ów – czy my ich, czy oni
nas tak nauczają pokory do wersów.


Analizatorzy wszelkich tekstów maści
(bo to się nie dzieli tylko na gatunki)
gwiżdżemy bez waści na czyjeś pretensje,
bez skrupułów słownik wciskając do garści.


Sami pamiętamy, gdzie zaczynaliśmy,
reszta ma nas za tych, co wciąż nie dorośli
– nie widzimy sensu w wystawianych piątkach.


Sami pamiętamy ściśle o początkach
i jak błagaliśmy o lżejsze półśrodki,
a dziś każde słowo ważymy do końca.


***


Dziś ja tobie:
raz wskazówka, dwa,
to chociaż popraw.


Dziś ja tobie:
chcesz coś spisać?
Weź się odbij od dna.


Dziś ja tobie:
UŻYJ MÓZGU!
Bierz to na logikę!


Dziś ja tobie
zrobię dobrze.
Nie jestem krytykiem.


***


To już wspomnienie.
Dekada za pasem z tekstem, i dla ludzi.
Budzisz się rano; sam nie kojarzysz,
kiedy zaczęło to nudzić.


To jak mechanizm.
Każda uwaga wpisana jakby automat.
Bo ileż trzeba wykładać to samo,
gdy autor to dalej noga?


To jest przedziwne.
Czasem się pytam – odkąd znam tę zasadę?
Jakbym się taka już urodziła...
Wykładam kawa na ławę.


To jest silniejsze.
Proszę, autorze, daruj, że chcę ci zmierzyć,
mnie czasem braknie tej cierpliwości,
ale to tobie zależy.


***


Jutro ty komuś:
tu ta narracja
innymi prawami się rządzi!


Jutro ty komuś
o tym, że słabo.
O tym, że ciągle gdzieś błądzi.


Jutro ty komuś,
a on się uprze,
że to raczej kwestia gustu.


Jutro więc wspomnij
mnie taką z dzisiaj.
Takich jak ty będzie z dwustu.

„O nauce nauka” – Skoiastel

2 komentarze:

  1. Sko, genialny artykuł! <3 W dzisiejszych czasach, mam wrażenie, każdy potrafi napisać wiersz, a przynajmniej wydaje mu się, że potrafi. tymczasem większość ludzi nie ma o tym pojęcia. Sporo współczesnej poezji brzmi dla mnie, co zresztą też pokazałaś, jak zdania, które w przypadkowych miejscach zostały poprzecinane enterem, żeby stworzyć wersy, bo niektórym się wydaje, że to już jest wiersz. Jak są wersy i strofy. Tymczasem to nie jest do końca tak.

    Dlatego ze zdumieniem patrzę na zachwyty na blogach, Instagramie czy Facebooku nad tomikiem poezji niejakiej Rupi Kaur tj. "Mleko i miód" (albo raczej rupi kair tj. "mleko i miód", bo przecież duże litery są takie passé). Dla mnie jej teksty brzmią właśnie jak zdania, którym ktoś nadał kształt wiersza. Przypominają bardziej aforyzmy. I są właśnie w stylu Coelho. No ale – zachwyty są. Nie rozumiem tego. :/ Znasz może, słyszałaś?

    Z drugiej strony wydaje mi się, że też sporo ludzi piszących wiersze potrafi sklecić tylko ośmiozgłoskowce podzielone na czterowersowe strofy z rymami abab albo aabb i cisną tę formę wszędzie, niezależnie od tematyki, problematyki czy zamierzonego przekazu. Bo jest najprostsza. Kiedyś na jakiejś grupie książkowej ktoś opublikował swój wiersz właśnie tego typu – kilka strof czterowersowych, w każdym wersie osiem sylab, a tematyka poważna. Zwróciłam uwagę, że to się gryzie, bo tego typu wiersze przypominają bardziej rymowanki dla dzieci czy jakieś ludowe piosenki. I co? I obraza majestatu. :D

    Tak że świetnie, że ten tekst stworzyłaś – teraz trzeba go rozpowszechniać. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam tej pani D: i po twojej relacji to nie wiem, czy w ogóle chcę poznać :D
      A dziękuję, dziękuję za tyle ciepełka! Starałam się być tym głosem rozsądku, który nakazuje przede wszystkim myśleć o tym, co się pisze i – tym razem – o tym, JAK się pisze. A rozpowszechniaj, linkuj, gdzie i ile wlezie!
      Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy! :)

      Usuń