Tytuł: Sachiko czy Sayuri?
Autorka: Sayuri Shirai
Tematyka: fanfiction oparte na uniwersum Naruto
Ocenia: Ayame
PIERWSZE WRAŻENIE
Nie mam, do czego się przyczepić. Bardzo lubię szablon twojego bloga, o czym zresztą pisałam ci jakiś dłuższy czas temu. Uniwersalnie pasuje do tematyki twojej twórczości, nie jest ani zbyt jasny, ani zbyt ciemny, za to ładny, schludny i czytelny. Doczepię się jedynie w małym stopniu do poprawności podstron – pauzy nie używamy jako zamiennika półpauzy. Pauzę stosujemy do zapisu dialogów albo oznaczania zakresów. Więcej na ten temat tutaj: [KLIK].
Ad rem.
TREŚĆ
Prolog
Kołysanie lektyki nie pomagało Yuriko w skupieniu się na wykonywanym zadaniu. Z nikłym uśmiechem pocałowała małe, tłuste nóżki półrocznej kruszynki, leżącej na bogato zdobionym rożku. – Kilka akapitów później wciąż wracam do pierwszego zdania prologu, które wygląda na zupełnie niezwiązane z dalszą treścią. Co było tym wykonywanym zadaniem? Siedzenie w lektyce? Całowanie dziecka?
Edit: po skończonym prologu wciąż nie pasuje mi jego zdanie otwierające. Brzmi, jakby Yuriko od początku wiedziała dokąd i w jakim celu podróżuje, a przecież tego mgliście dowiaduje się dopiero pod koniec prologu. Zakładam, że chodziło o opiekę nad Sachiko, ale w tej sytuacji przydałoby się jakieś nawiązanie, bo zdanie tego nie oddaje.
Wysłani shinobi z Suny bacznie ich obserwowali i nie pozwalali, żeby krajanie zostali choćby przez chwilę bez opieki. – Wysłani z Suny shinobi lub shinobi wysłani z Suny. Rozdzielenie orzeczenia (wysłani) i jego dopełnienia (skąd – z Suny) brzmi dość kulawo i w moim odczuciu zaburza dynamikę zdania. Umawiałyśmy się jednak, że w tej ocenie poprawność spychamy na margines, zatem doprecyzujmy – symbolicznie ocenię ją do pierwszego rozdziału włącznie oraz w podsumowaniu napiszę, na co jeszcze powinnaś zwrócić uwagę i jak z czasem ta poprawność się zmienia. W ten sposób, mam nadzieję, nie zagrzebiemy się w drobiazgach. Do części dotyczącej poprawności może od razu przejść tutaj: [KLIK].
Mimowolnie zadrżała na widok tajemniczego błysku w brązowych tęczówkach shinobi. – O, w tym krótkim momencie troszkę za bardzo poszłaś w sztampowość. Tajemniczy błysk – nieco jak z fanfiction o niegrzecznym chłopcu z dowolnego popularnego wśród młodziutkich autorek fandomu. Jesteśmy na pustyni, może więc światło słoneczne odbije się w oczach shinobi, zwężając źrenice? Luźna sugestia, zostawiam to tobie.
Sam prolog jest naprawdę obiecujący. Gdybym zupełnie przypadkiem trafiła w sieci na twoje opowiadanie, to po tym krótkim wpisie zostałabym na dłużej – zarysowałaś charakter Yuriko, ukazałaś scenerię oraz klimat polityczny w sposób subtelny i wyważony, bez streszczeń czy ekspozycji. Cieszę się, że nie przechodzisz od razu do rzeczy, tylko pozwalasz wybadać teren. Zobaczmy, co zrobisz z tym w dalszych częściach.
Rozdział 1
— Obiecuję, Yuliko. Jutlo będziemy grzeczne. – Po tym fragmencie jestem absolutnie rozczulona małą Sachiko. Bardzo fajnie oddajesz zachowanie i mowę kilkulatki, choć momentami jej wypowiedzi wydają mi się nieco zbyt złożone jak na ten wiek. Uznajmy jednak, że jedna scena to trochę mało, by wypracować sobie zdanie o postaci. Lecimy dalej.
O rety, poleciałam dalej, a tu koniec rozdziału. Kiedy przeczytałam te siedem stron?
Sama widzisz, że czyta się całkiem przyjemnie. To, co szczególnie ujmuje mnie w tym rozdziale, to przedstawienie pracujących w rezydencji mieszkańców Suny oraz ich nastawienia do Yuriko i Sachiko. Próżno tu szukać poddańczej postawy, co zresztą przystępnie uzasadniłaś – spodobał mi się fragment, w którym Kira wspomniał, że na ich szacunek mieszkańców Wioski Piasku trzeba sobie zasłużyć. Podkreśliłaś różnice kulturowe, co dodatkowo niesamowicie pasuje mi do klimatu tego miejsca – surowego, wymagającego, w którym niekoniecznie można sobie pozwolić na sentymenty i delikatność.
Rozdział 2
W końcu doszedł do celu i stanął w cieniu budynku, patrząc na niemal opustoszały plac zabaw. Jedynie trójka dzieci siedziała w kącie.
— Dalej, Gaara! Nikt się nie dowie, że to ty dorobiłeś wąsy na pomniku! — powiedział starszy z chłopców z łobuzerskim uśmiechem. – Pomnik na placu zabaw? Trudno to sobie wyobrazić, więc dobrze byłoby przynajmniej poznać jego szczegóły. Scena prowadzona jest z perspektywy Rasy, a skoro to właśnie jego dzieci chciały zdemolować pomnik, który pewnie jest częścią historii wioski, w której obejmuje stanowisko Kage, to jakieś ogólniki mogłyby choć przemknąć mu przez myśl.
Trochę dziwi mnie, że przedstawiasz rodzeństwo w ten sposób. O ile się nie mylę (popraw mnie, jeśli jednak tak), to Gaara raczej nie spędzał zbyt wiele czasu z Temari i Kankurō aż do czasu połączenia ich w jednej drużynie. Tak samo dziwi mnie reakcja młodszego chłopca:
Najmłodszy z nich chyba nie rozumiał, czego dotyczyła ta rozmowa, ale rozpromienił się, słysząc o zabawie.
Nie brzmi tu raczej na tak wycofanego, jakiego znamy z oryginalnego fandomu. Yashamaru żyje, więc zakładam, że, jakkolwiek nieładnie to zabrzmi, Gaara wciąż mógł mieć pewne problemy z socjalizacją, również z własnym rodzeństwem. Czy to nie było tak, że to właśnie brat jego matki uczył go, w pewnym sensie, człowieczeństwa? W tej sytuacji odnoszę wrażenie, że Gaara jest aż zbyt ludzki. W ujęciu tych detali – wcale problemów z socjalizacją nie czuję, zresztą sama wspólna zabawa ukazuje nam trio w zupełnie innym świetle niż to, które mieliśmy okazję poznać z uniwersum. Jeśli wprowadzasz tę modyfikację świadomie – w porządku, ale mam nadzieję, że wiesz, że w tej sytuacji startujesz z zupełnie innym materiałem, co musi rzutować na dalszą treść i rozwój postaci, jeśli chcesz zachować spójność. Ewentualnie mogłabyś w rozmowie Yashamaru i Rasy nakreślić, na jakim etapie jest relacja Gaary z wujem, bo właściwie trudno w tym momencie jednoznacznie stwierdzić, jaki mają kontakt (co jest dość istotne dla tego fragmentu).
Robiła się zła, kiedy myślała o braciach. Ich przynajmniej nikt nie ciągał do jakiejś głupiej córki głupiego Lorda. Ani Kankurō, ani Gaara nie musieli wciskać się w te idiotyczne ciuchy i czuć wstydu, kiedy obce osoby patrzyły na nich niemal nagich. Nie dało się założyć tradycyjnego kimono bez pomocy. Dlaczego ją to spotkało? Bo była starsza? Bo była dziewczynką? – Bardzo ciekawe przemyślenia. Podoba mi się, że Temari podważa odgórne zasady i normy społeczne, w które nie wierzy i które jej nie odpowiadają. Jednocześnie wyzwaniem pozostaje określenie, w jakim może być wieku, przez co nie wiem, czy te przemyślenia są do niego adekwatne.
Z zachowania Sachiko wynika, że najpewniej może mieć raptem kilka lat – uczy się pisać, wciąż trudność sprawia jej poprawne wysławianie się, ma problem z dykcją. Kreujesz ją na najwyżej czterolatkę, może pięciolatkę. Temari zaś – ze sposobu, w jaki ją opisujesz – może mieć od siedmiu do dziesięciu lat. To tylko moje gdybania. Szkoda, że nie ujęłaś tego w rozmowie Rasy z Yashamaru, bo różnica między dziewczynkami jest wyraźna, więc informacje, których tak mi brakuje, mogłabyś subtelnie przemycić w wątpliwościach jednej z postaci.
Edit: no dobra, fragment później czytamy, że Sachiko ma około pięciu lub sześciu lat, więc nie pomyliłam się tak bardzo. Wiemy też, że Temari jest starsza i dlaczego mimo różnicy wieku Rasie zależy na nawiązaniu pomiędzy nimi relacji. Szkoda, że te dane pojawiają się tak późno, mimo to cieszę się, że wzięłaś je pod uwagę i jestem ciekawa, jak dziewczynki będą się ze sobą dogadywać.
Dotarli do żelaznej bramy, która była jeszcze wyższa od muru. – Brama nie powinna jednak wysokością wpasować się w mur? Mogłaby być wymyślnie wykończona albo ozdobne, zaostrzone końce mogłyby sięgać ponad wysokość samego muru, ale tak w całości? Próbuję to sobie wyobrazić – to musiałby być zabawny widok.
— Spodziewałyśmy się ciebie. Jesteśmy ukontentowane, że przyjęłaś zaproszenie. – Wiem, że to celowy zabieg, ale taki poziom formalnego wysławiania się wydaje mi się nieco… nad wyrost. To wciąż wypowiedź kierowana do dziecka. Jeśli ten poziom formalności utrzyma się przez wszystkie wizyty Temari, będzie to brzmiało absurdalnie.
Jednocześnie brakuje mi określenia, od kogo ta wypowiedź właściwie pochodziła. — Również witamy cię w progach tego domu. Prosimy, spocznij. – Skoro jedyną osobą znajdującą się w pomieszczeniu poza Temari jest Sachiko, zakładam, że to od niej pochodzą wypowiedzi. Przy każdej z nich brakuje czegokolwiek, co wskazywałoby, że to nie tylko dziwny głos ze ścian lub inny wytwór wyobraźni. Wypowiedziom towarzyszy mimika, tonacja, gestykulacja. W scenach z udziałem córki lorda wcale tego nie ma. Jeśli chciałaś oddać powagę i pewną beznamiętność, to wyeliminowanie opisów nie jest ku temu dobrą drogą.
Jednocześnie w ostatniej scenie z udziałem dziewczynki dostajemy sepleniącą kilkulatkę z pluszakiem pod pachą. Tu już mamy postać zachowującą się jak nastoletnia hrabina (mimo że chwilę temu Rasa wspomniał, że Sachiko ma pięć lub sześć lat). W ogóle mi się to nie klei.
Yuriko wybuchła szlochem i szukała schronienia w ramionach Kiry. Nie zawiódł. Objął ją i dawał poczucie bezpieczeństwa. – Nie, nie, poszłaś za daleko. Nie chcę wprost przeczytać, że Kira zapewniał Yuriko poczucie bezpieczeństwa. Chcę to odczuć – choćby poprzez rozluźnienie się opiekunki.
Swoją drogą jeśli są w pomieszczeniu nad pokojami Sachiko, które służyć miało do jej obserwacji, to czy na pewno ściany byłyby wystarczające do izolowania tak głośnych dźwięków jak wybuchnięcie płaczem tudzież szlochanie? Wydaje mi się, że takie minimum ostrożności byłoby wskazane.
Bardzo lubię Kirę. Jest niesamowicie naturalny, nieskrępowany ogromem zasad i tytułów, stanowi kontrast dla nadmiernie formalnej Sachiko i całego rozdmuchanego do niebotycznych rozmiarów dworu małej córki lorda. Sceny z nim są chwilą oddechu – zdecydowanie na plus.
Sachiko nie miała już dumnej, pewnej siebie miny. Opuściła głowę i patrzyła zaszklonymi oczami w stronę pluszowego liska, który był skryty za parawanem. – O rety, gdyby nie ten właśnie fragment, scena byłaby może dobra, ale na pewno nie świetna. Tymczasem kończę rozdział i jestem naprawdę zadowolona z jego domknięcia. Pokazałaś, że Sachiko nie rozumie, dlaczego jej starania przyniosły taki skutek. Z pewnością zrobiła wszystko dokładnie tak, jak ją nauczono, a mimo to nie udało jej się nawiązać dobrego kontaktu z Temari, na czym pewnie jej zależało, skoro dotąd nie miała kontaktu z innymi dziećmi. Napomknięcie o lisku jest z kolei cudownym nawiązaniem do poprzedniej sceny z jej udziałem i podkreśleniem, że mimo wypowiadanych słów dziewczynka wciąż jest dzieckiem, nawet jeśli wymogi względem niej wpychają ją w konkretne ramy zachowania. Zastanawiam się tylko, czy w tej sytuacji seplenienie w poprzednim rozdziale nie było nad wyrost. Myślę, że mogłaby się wcześniej zapominać i od czasu do czasu mieć problemy z dykcją, jednak nie powinno to być normą w niemal każdym wypowiadanym słowie. Nie sądzę, by minęło dość czasu, by tak szybko się tego oduczyła. Rozwój powinien być widoczny, ale w moim odczuciu to troszkę za duży przeskok.
Rozdział 3
Większa część pomocy kuchennej upatrywała się w takim wyborze złośliwości dziewięcioletniej już dziewczynki. – Kolejny przeskok czasowy? Trochę szkoda. Miałam nadzieję na więcej scen nawiązywania relacji Temari i Sachiko.
Potem ruszyła długim korytarzem, wzdłuż którego stali shinobi. Nieraz wraz z kobitkami ze służby próbowały wciągnąć ich w jakąś rozmowę, ale oni zbywali je. Czasami nawet w dość żołnierskich słowach, więc w końcu odpuściły sobie, coby nie najeść się więcej wstydu. – Podoba mi się stylizacja językowa bohaterów. Prosta służba nie mówi tym samym językiem, co córka lorda, inaczej wysławia się shinobi – każdy ma jakieś naleciałości typowe dla kultury czy warstwy społecznej.
— Szczerze w to wątpimy. Zastanowimy się, czy nie zmienić kucharek, skoro obecne psują wszystkie nasze potrawy. – Z jednej strony rozumiem, że Sachiko jako wysoko urodzone dziewczę ma swoje wymagania, z drugiej… od niemowlęcia jest w Sunie. Właściwie nie ma porównania do innych potraw i smaków, od lat pracuje dla niej ta sama służba. Na jakiej podstawie miałaby uważać, że przygotowane dla niej potrawy są gorsze? W porównaniu z czym?
— Zabij Yuriko.
Słowa zawisły w powietrzu. – Mam mieszane uczucia. Niby wiem, że do tego doprowadziło wynoszenie dziecka na piedestały i wychowanie w hermetycznym środowisku oraz poczuciu bezkarności, ale jednocześnie skądś musiała ten pomysł zaczerpnąć, skądś musiało zrodzić się przeświadczenie, że skazanie opiekunki na śmierć za sprzeciwienie się pomysłowi wycieczki po Sunie jest słusznym postępowaniem. Skąd? Brakuje mi dowolnego nawiązania do bajki lub udzielanej lekcji, z której mogłoby to wynikać. Taki hint byłby dobrym uspójnieniem mocno przesadzonej reakcji dziewczynki.
— Gdybyśmy uciekli z Suny, zostawili ten cały pierdolony świat wiosek i krajów za sobą... Udałoby się nam! Na pewno by się nam udało. – Podoba mi się ta desperacja u Kiry, który chce wszystko zostawić za sobą i jednocześnie uchronić Yuriko przed humorami jej podopiecznej. Szkoda, że takie myślenie życzeniowe jak dotąd niespecjalnie pasuje mi do jego postaci. Tym razem zrzucę to na emocje i chętnie się dowiem, jak sytuacja się rozwinie.
Rozumiem twój zamysł na relację Yuriko i Sachiko, ale nie jestem pewna, czy obrałaś dobry kierunek. Yuriko, przejmując opiekę nad córką lorda, powinna być nie tylko jej piastunką i nauczycielką, ale jednocześnie w pewnym stopniu autorytetem, częściowo zastępując nieobecnych rodziców. Z drugiej strony jeśli miała ją wychować w taki sposób, by w przyszłości dziecko sprostało oczekiwaniom lorda, to nie mogła stawiać siebie na wyższej pozycji.
Ciężki orzech do zgryzienia. Sądzę, że jeśli samą Sachiko chciałaś stworzyć w taki właśnie sposób, czyli jako rozpieszczoną, uprzywilejowaną spadkobierczynię, to innej drogi ku temu chyba nie ma. Przy czym sama Sachiko jest przez ciebie tak dobrze opisana, że bez problemu możesz poprowadzić ją w dowolnym kierunku, co daje spore pole manewru. Dobra robota.
Rozdział 4
— Wszystkiego najpewniej nie, ale ludzie są nam na tyle potrzebni, na ile są użyteczni, prawda, Yuriko?
Jej dłoń zadrżała, ale nie przerwała czesania. Przełknęła łzy i wstyd, który się za nimi krył. Czy panienka musiała zapamiętać akurat te słowa? Nie mogła przypomnieć sobie, ile czasu poświęciła na tłumaczenie jej, jak wielką wartość ma ludzkie życie? – Ten fragment jest jednocześnie odpowiedzią na moją wcześniejszą wątpliwość i przemyślenia, skąd u Sachiko przeświadczenie o słuszności swojego postępowania o podjętej decyzji na temat uśmiercenia Yuriko. Ładnie oddałaś, że dorośli nie mogą ślepo wierzyć, że dzieci przekazane nauki pojmą w dokładnie tym kontekście, w jakim sobie ich nauczyciele lub mentorzy życzą. Podopieczni widzą, słyszą i również wyciągają zupełnie własne wnioski. Obawiam się jedynie, że poziom przetwarzania zdobytych danych jest zbyt wysoki jak na, bądź co bądź, dziewięciolatkę. Szczególnie tutaj rzuca się to w oczy:
— Kira by cię nie zabił — wyszeptała Sachiko. — To dlatego jemu to rozkazałyśmy.
(...).
— Kiedy jesteśmy w pomieszczeniu, a ty wchodzisz, inni strażnicy nadal patrzą na nas i tylko jeden Kira nie. Kiedy powiesz coś zabawnego, on się uśmiecha. Kiedy sprzeciwiamy ci się, patrzy na nas zły.
Rozważyłabym zmianę przeskoku czasowego na nieco większy, ewentualnie przesunięcie wydarzenia na osi czasu fabuły.
Sachiko nieśmiałym ruchem chwyciła jej dłoń, ale nie odwróciła się. – Podoba mi się sposób, w jaki oddajesz reakcje bohaterów – te delikatniejsze, zupełnie nieeuropejskie. Dzięki temu bez trudu wczuwam się w klimat kultury japońskiej, często bagatelizowanej w opowiadaniach.
Rozdział 5
W sumie od ponad pół roku nie musiała. Ojciec na to nie naciskał, ale sześć lat comiesięcznych wizyt w posiadłości zrobiło swoje i nie irytowały ją tak jak na początku. – Czyli Sachiko w tym rozdziale ma już około dwunastu lat. Nie wiem, czy ta wskazówka o kolejnym przeskoku czasowym o trzy lata nie jest trochę zbyt subtelna.
Z tego, co wywnioskowała, Yuriko niezwykle troszczyła się, by jak najmniej docierało do Sachiko. Jak można mieszkać w Sunie i nie wiedzieć niczego o Gaarze? O Shukaku? Jak można nie być świadomym, że były toczone wojny? Że shinobi ginęli na misjach? – Cóż, jeśli żyje się w hermetycznym środowisku, pod kloszem, to jest się tak samo oderwanym od rzeczywistości jak budynek, w którym Sachiko mieszkała. Jestem ciekawa, czy przeszło jej przez myśl, dlaczego jej otoczenie wygląda zupełnie inaczej niż reszta Suny. Zapewne zrzuciła to na wszechobecną wokół niej wyjątkowość.
— Nie będę cię do niczego zmuszać, ale obiecaj mi, że spróbujesz jeszcze w tym tygodniu coś narysować. Cokolwiek. – Zmiana głównego wątku dyskusji i naciskanie, by Sachiko zrobiła coś dla siebie, podkreślają, że Temari nie tylko nauczyła się przez te lata postępować z młodszą koleżanką, ale również stała się ona dla niej ważna. Żałuję, że przez ogrom przeskoków czasowych nie mieliśmy szansy zobaczyć rozwoju ich relacji, drobnych ustępstw, na które musiały iść obie strony, stopniowego wzajemnego oswajania się – zwłaszcza że obie bohaterki różnią się od siebie w niemalże każdym aspekcie. Mimo to jestem ciekawa, w jaki sposób tę relację rozwiniesz i czy będzie ona bodźcem do pchnięcia córki lorda w innym niż dotąd kierunku.
Nieoczekiwanie Sachiko spięła się i odepchnęła ją od siebie.
— Ty to zrobiłaś specjalnie! – Niby wszyscy wiemy, że tak, Temari zrobiła to specjalnie, a jednak brakuje mi choćby próby zaprzeczenia z jej strony, jakiejś reakcji obronnej, która jest zupełnie naturalnym odruchem.
— Przyjdź do nas przy najbliższej sposobności!
Przezornie powstrzymała wybuch śmiechu. Bogowie... czy dało się to powiedzieć w bardziej wściekły i nienawistny sposób, niż to teraz Sachiko zrobiła? Szczerze w to wątpiła. – To też mnie zastanawia. Sachiko powiedziała to w celu dopełnienia formalnej strony spotkania czy zapewnienia sobie przyszłego towarzystwa, bo obawiała się samotności?
Chętnie poznałabym jej spojrzenie na sytuację albo w ogóle jej życie – jak podobają jej się zajęcia stosowne dla damy, czy wyczekuje spotkań z Temari, jakie jest jej zdanie o nastrojach panujących w rezydencji. Jeśli była w stanie wychwycić odmienne zachowanie Kiry względem Yuriko, na pewno dostrzega również niezbyt pochlebne lub nazbyt butne reakcje wśród służby.
Rozdział 6
Może i Sachiko zyskała dzięki temu więcej swobody, ale nie podobało jej się zachowanie Yuriko. – Brakuje mi krótkiej wzmianki, dlaczego Sachiko nie podobał się stan rozkojarzenia jej opiekunki. Czy przez to czuła się lekceważona? Zaburzało to jej rytm dnia? Nie chcę, oczywiście, żebyś opisywała mi to dokładnie, bo takie rozwiązanie z kolei wyglądałoby sztucznie, ale w tym miejscu niewielkie dopełnienie byłoby dobrą wskazówką podkreślającą punkt widzenia córki lorda.
Yuriko zamknęła ją w mocnym uścisku i nie pozwoliła, by cokolwiek dostrzegła. Ale słyszała. Najpierw krzyk Amane, a potem ciszę tak przerażającą, że zaczęła szlochać w ramionach Yuriko. – Wiem, że nie jesteś wielką fanką tworzenia opisów, ale ten kawałek akurat przydałoby się odrobinę rozwlec, by wzmocnić napięcie. Bardziej szczegółowe rozpisanie momentu śmierci Amane jest o tyle istotne, że w idealnie zorganizowanym i hermetycznym świecie Sachiko dotąd nie było gwałtowności czy przemocy ukazanej tak bezpośrednio. To ważny moment, dlatego proponuję się przy nim zatrzymać i skupić na perspektywie dziewczyny. W chwili ograniczenia pola widzenia przez Yuriko wyostrzyły się inne zmysły, na przykład słuch. Może warto więc skupić się na takich dźwiękach jak szybkie kroki Kiry, wstrzymanie oddechu opiekunki, gardłowy szloch Amane?
Nie chodzi o rozciągnięcie dwóch zdań do dziesięciu, ale w moim odczuciu trochę więcej detali byłoby wskazane.
Nie dawała rady dotrzymać tempa, a ten przeklęty tunel zdawał się nie mieć końca. – Wyczuwam brak konsekwencji. Wcześniej Sachiko nawet we wzburzeniu używała wyszukanych słów, na co zresztą zwracała uwagę Temari. Czy to oznacza, że we własnych myślach pozwala sobie na aż taką swobodę? Nie pasuje mi to do niej. Kawałek dalej podobnie:
Nie wytłumaczyli jej, dlaczego musiała założyć te obrzydliwe spodnie i bluzkę.
Nagle Yuriko zdarła z niej kimono, wcisnęła w jakieś szmaty, zabrała razem z Kirą kilka worków ukrytych pod podłogą i zabrali ją z domu. – Kiedy zdążyli ukryć worki pod podłogą? Dlaczego w poprzednim rozdziale nie pokazałaś nam niepokoju wybijającego się z zachowania Yuriko? Sama Sachiko również nie wydaje się w tym fragmencie zaskoczona, że nagle jej opiekunka spod podłogi wyciąga dziwne pakunki.
Dziewczyna nie zadaje pytań, nie żąda odpowiedzi, jest zaskakująco posłuszna. Możemy to zrzucić na szok, ale ona nie oponuje dosłownie w żadnym momencie – ani kiedy jest rozbierana, ani kiedy nakazuje jej się założyć ubrania godne pospólstwa (nakazuje! córce lorda!), ani kiedy ciągną ją za sobą przez podejrzany tunel. Piszesz wprawdzie, że nie pozwalali jej się odezwać, ale to dopiero podczas ucieczki. Co działo się wcześniej?
Brakuje mi pierwszej reakcji Sachiko, przychodzącej zaraz po tym, gdy szok wywołany gwałtownością zdarzenia przemija. Podoba mi się, że później bohaterka rzeczywiście zachowuje się adekwatnie do swojego charakteru i wychowania, ale to już nieco za późno.
Zostawimy ci flary błyskowe, żebyś nocą miała światło i[,] zobacz, twoje ulubione pierożki! – Wyobrażam sobie tę scenę, gdy Yuriko musi zostawić swoją podopieczną i… o rety. Z jednej strony te proponowane pierożki są nieco karykaturalne, może nawet infantylne. Z drugiej jednak – mamy zmęczoną podróżą nastolatkę, która dotąd praktycznie nie opuszczała swojej wygodnej rezydencji. Nastolatkę tak nieporadną, że szanse na przeżycie Yuriko i Kiry zmniejsza praktycznie do zera. Nastolatkę, której upór, by wciąż za nimi podążać – mimo trudów podróży i propozycji odpoczynku – jest wręcz godny podziwu. Uzyskałaś naprawdę ciekawy efekt.
Yuriko też miała problem, by opanować emocje. – O, a tego z kolei wolałabym nie czytać wprost. W jaki sposób przejawiała się ta trudność w opanowaniu emocji? Daj tu od siebie coś więcej niż suche stwierdzenie.
Chwyciła jej dłoń i wprowadziła do kręgu, który Kira stworzył swoją techniką. – Kręgu z czego? Niby drobiazg, a już zaburza dynamikę, bo stworzony krąg może być z piasku, kamienia, z samej chakry, ale przez brak szczegółów nie mogę sobie tego dokładnie wyobrazić.
Jednocześnie nasuwa się pytanie, czy Sachiko widziała wcześniej, co potrafią shinobi, bo jeśli nie, to powinna jakkolwiek zareagować na umiejętności Kiry. Jeśli jednak tak, to przydałoby się zobaczyć ten fragment gdzieś we wcześniejszych rozdziałach.
Edit: Później mamy opis, że krąg był skalny, ale sądzę, że piszesz o tym za późno – zdążyłam się zatrzymać, pogdybać, a dynamika poszła w tym czasie na spacer.
— Tyle razy ci mówiłem, że shinobi nie kieruje się honorem. Dla shinobi najważniejsza jest misja i przeżycie. – To jest coś, czego brakowało mi w oryginalnym uniwersum. Z jednej strony oczywiste jest, że historia o shinobi ma być właśnie o nich, aczkolwiek brakowało mi nieco cywilów i relacji tych dwóch stron. W tym opowiadaniu punktem wyjściowym jest właśnie ludność cywilna, ale mamy ładnie zarysowane punkty styku tych dwóch światów i podoba mi się, jak pokazujesz ich kontrastowe podejście do życia oraz wartości nadrzędnych.
Co do postępowania Kiry, to zgadzam się z nim w całej rozciągłości i podziwiam odwagę do realizacji planu oraz zmierzenia się z jego prawdopodobnymi konsekwencjami. Postawił wszystko na jedną kartę – jestem ciekawa, jaki będzie tego efekt.
Rozdział 7
W domu Yuriko zawsze pilnowała, żeby w jej pokoju paliły się świece, które nie raziły ostrym światłem, ale równocześnie rozpraszały mrok. Bała się ciemności, a w tej okropnej jamie bała się jej jeszcze bardziej. – Szkoda, że nie pokazałaś nam tego wcześniej krótką sceną. O świecach w pokoju również mogłaś napomknąć już w poprzednich rozdziałach i ukazać to jako jedną z niedoskonałości charakterystycznych dla Sachiko, jak zrobiłaś to w przypadku Kitsune-sama.
— Nawet o tym nie myśl, Kanki! — warknęła. – O takim zdrobnieniu bym nie pomyślała.
To jak... może to ty jesteś niewychowanym gówniarzem, którego własna opiekunka miała tak dosyć… – Nie jestem pewna, czy Kankurō miał dość informacji na temat humorków i postępowania Sachiko względem jej opiekunki, by wysnuwać takie wnioski.
— Nie mów, że będę musiał ją nieść do Suny… – To mógłby być nawet ciekawy widok!
Mamy to – ktoś w końcu uświadomił Sachiko, w jak nieładnej sytuacji się znalazła. Nie mogłam się doczekać momentu, kiedy to nastąpi, a teraz nie mogę się doczekać szczegółów, jak dziewczyna poradzi sobie w nowej rzeczywistości. Przy czym mam bolesną świadomość, że rozdziały pierwszej części opowiadania kurczą się w zastraszającym tempie.
Rozdział 8
Musieli dostosować tempo do możliwości Sachiko, więc droga dłużyła się strasznie. Temari wolałaby już mieć z głowy tę najbardziej niebezpieczną część wędrówki. Teraz przechodzili koło domów członków Rady. Jej rodzina na co dzień mieszkała w budynku administracyjnym, bo było to najwygodniejsze dla ojca, ale na szczęście niczym dziwnym nie był widok ludzi wchodzących do domu prywatnego ich klanu. Razem z Kankurō często tam przesiadywali, nie chcąc trafić w posiadłości na ojca, a na zewnątrz [–] na Gaarę. – Ten opis jest… nijaki. Zupełnie nie czuję, by groziło im niebezpieczeństwo. Nie czuję napięcia, że za chwilę ich złapią i rozpoznają Sachiko. Odnoszę za to wrażenie, jakby Temari prowadziła grupę wycieczkową (ma na to również wpływ użycie słowa wędrówka) – o, tu normalnie cywile przekrzykiwaliby się cenami kartofli, ale wprowadzono stan wyjątkowy, by cię złapać, Sachiko, sama rozumiesz; a tam dalej są domy administracyjne, jeden z nich jest naszym celem, to tam przesiadujemy, gdy unikamy naszego ojca, który pewnie niedługo spróbuje cię zamordować, podoba ci się? Czuj się jak u siebie.
PODSUMOWANIE
Jestem głęboko rozczarowana.
Umawiałyśmy się, że mogę zwolnić hamulce i pojechać po bandzie, wypełnić ocenę gifami i szyderstwami, ale… nie bardzo jest, co ci wytykać. Dawno podczas pisania oceny nie miałam takiego problemu ze wskazywaniem słabszych punktów.
Od początku. Tym, co mi się spodobało i sprawiło, że nie podeszłam do opowiadania jak do kolejnego sklonowanego fanfiction, było jedynie luźne zarysowanie uniwersum i wykorzystanie wydarzeń w zupełnie świeży sposób. Urzekło mnie się, że pokazałaś dokładnie to, co w oryginale działo się poza kadrem, zrobiłaś to po swojemu i z nowej perspektywy (przede wszystkim Sachiko i Temari). Jednocześnie wprawne oko nie będzie miało trudności z dostrzeżeniem nawiązań do wątków z oryginalnej historii, co stanowi dodatkowy smaczek, obok którego naprawdę nie można przejść obojętnie.
Umawiałyśmy się, że mogę zwolnić hamulce i pojechać po bandzie, wypełnić ocenę gifami i szyderstwami, ale… nie bardzo jest, co ci wytykać. Dawno podczas pisania oceny nie miałam takiego problemu ze wskazywaniem słabszych punktów.
Od początku. Tym, co mi się spodobało i sprawiło, że nie podeszłam do opowiadania jak do kolejnego sklonowanego fanfiction, było jedynie luźne zarysowanie uniwersum i wykorzystanie wydarzeń w zupełnie świeży sposób. Urzekło mnie się, że pokazałaś dokładnie to, co w oryginale działo się poza kadrem, zrobiłaś to po swojemu i z nowej perspektywy (przede wszystkim Sachiko i Temari). Jednocześnie wprawne oko nie będzie miało trudności z dostrzeżeniem nawiązań do wątków z oryginalnej historii, co stanowi dodatkowy smaczek, obok którego naprawdę nie można przejść obojętnie.
Perspektyw z kolei nie było wiele – poznajemy wydarzenia z punktu widzenia głównej bohaterki, Temari oraz, od czasu do czasu, Yuriko. Każda z narracji jest nieco inna, waloryzuje różne elementy i cechy, zawiera charakterystyczne niuanse i wyrażenia... Choć może w przypadku POV Yuriko nie było to aż tak widoczne. Myślę, że mogłabyś częściej nawiązywać do jej przeszłości poprzez krótkie napomknięcia o minionych wydarzeniach, które w jej odczuciu rzucałyby nowe światło na chwilę obecną. Tymczasem odnoszę wrażenie, że opiekunka Sachiko żadnej przeszłości nie ma, bytuje sobie oderwana od rzeczywistości tylko po to, by zajmować się swoją małą podopieczną i stanowić kontrast dla jej – czasami absurdalnych – decyzji. Niemniej na ogół poszczególne POV tworzą spójną całość, dzięki czemu łatwo można się w historii odnaleźć i wejść w czyjeś buty.
Zaletą szczególnie bliską memu sercu jest japońska terminologia. Podziwiam reserach, jaki musiałaś w tym celu zrobić i doceniam każde słowo, nawet jeśli nie zawsze pojawiało się w wersji japońskiej, ale również – od czasu do czasu – po polsku. Osobiście nie uważam tego za wadę – prawdopodobnie przesyt nie robiłby tak dobrego wrażenia, a jednocześnie czytelnik dostaje możliwość skojarzenia słowa bez jego wyszukiwania (i tym samym zaburzenia dynamiki czytania). Samo zastosowanie terminologii sprawia, że łatwiej wczuć się w klimat historii, która, choć piękna, ma swoją surową i niesamowicie zasadniczą stronę tradycyjnego wychowania. Pod tym względem chwilami miałam wrażenie, że czytam jedną z moich ulubionych książek Lisy See – Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz.
W wiadomościach pisałaś, że obawiasz się o logiczne uzasadnienie i okrojoną objętość opisów, ale całkowicie szczerze – jest dobrze.
Zaletą szczególnie bliską memu sercu jest japońska terminologia. Podziwiam reserach, jaki musiałaś w tym celu zrobić i doceniam każde słowo, nawet jeśli nie zawsze pojawiało się w wersji japońskiej, ale również – od czasu do czasu – po polsku. Osobiście nie uważam tego za wadę – prawdopodobnie przesyt nie robiłby tak dobrego wrażenia, a jednocześnie czytelnik dostaje możliwość skojarzenia słowa bez jego wyszukiwania (i tym samym zaburzenia dynamiki czytania). Samo zastosowanie terminologii sprawia, że łatwiej wczuć się w klimat historii, która, choć piękna, ma swoją surową i niesamowicie zasadniczą stronę tradycyjnego wychowania. Pod tym względem chwilami miałam wrażenie, że czytam jedną z moich ulubionych książek Lisy See – Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz.
W wiadomościach pisałaś, że obawiasz się o logiczne uzasadnienie i okrojoną objętość opisów, ale całkowicie szczerze – jest dobrze.
Zgadzam się z tobą, że przy wykorzystaniu narracji personalnej nie możesz pozwolić sobie na dokładne opisywanie wprost każdego pomieszczenia – zwłaszcza że mamy do czynienia głównie z rezydencją Sachiko – bo w końcu bohaterowie swoje pokoje znają na wylot i nie powinni się o nich rozwodzić, jakby zobaczyli je po raz pierwszy. Jednocześnie więcej detali otrzymujemy, gdy rezydencję pierwszy raz odwiedza Temari – mamy wtedy okazję dowiedzieć się trochę o ogrodach, o bardzo minimalistycznym, niemal spartańskim wystroju pokoi Sachiko, o drzewkach bonsai, którymi zachwyca się córka Rasy, o jedynym elemencie zaburzającym tę doskonałość absolutną – Kitsune-sama, maskotce. W przebiegu opowiadania poznajemy także detale jak chociażby dodatkowe piętro nad pokojami dziewczynki, które shinobi chroniącym protagonistkę służy do jej obserwacji. Każdy drobiazg poznawany przy okazji wykonywania wspomnianych w historii czynności tworzył konkretny obraz. Mimo wszystko zaczęłaś te elementy układanki zbierać troszkę późno – przydałoby się ich więcej już na etapie początkowych rozdziałów. Sumarycznie – wyszło naturalnie i lekko.
Twoja fabuła jest ładnie zarysowana – mimo przeskoków czasowych zachowuje spójność zarówno w świecie przedstawionym, jak i charakterach postaci. Nie mieszasz czasów, nie streszczasz, zazwyczaj nie eksponujesz (choć zdarzyła się wpadka lub dwie). W całym opowiadaniu – nie tylko jego pierwszej części – brakuje jednak dalszego planu. Tworzysz go dopiero pod koniec, gdy ścieżki Sachiko i Yuriko rozchodzą się w różnych kierunkach, ale to ledwie szkic. Niesamowicie brakuje mi jakiegoś tła dla wydarzeń. Być może w tym celu udałoby się wykorzystać Temari jako jedyną bohaterkę, której życie niemal w całości toczy się poza dworem córki lorda. Praktycznie do końca nie ma też żadnego elementu wywierającego presję na główną bohaterkę, przez co o ile fabuła jest płynna, o tyle momentami również monotonna.
Twoja fabuła jest ładnie zarysowana – mimo przeskoków czasowych zachowuje spójność zarówno w świecie przedstawionym, jak i charakterach postaci. Nie mieszasz czasów, nie streszczasz, zazwyczaj nie eksponujesz (choć zdarzyła się wpadka lub dwie). W całym opowiadaniu – nie tylko jego pierwszej części – brakuje jednak dalszego planu. Tworzysz go dopiero pod koniec, gdy ścieżki Sachiko i Yuriko rozchodzą się w różnych kierunkach, ale to ledwie szkic. Niesamowicie brakuje mi jakiegoś tła dla wydarzeń. Być może w tym celu udałoby się wykorzystać Temari jako jedyną bohaterkę, której życie niemal w całości toczy się poza dworem córki lorda. Praktycznie do końca nie ma też żadnego elementu wywierającego presję na główną bohaterkę, przez co o ile fabuła jest płynna, o tyle momentami również monotonna.
Co do bohaterów, to od podstaw stworzyłaś Sachiko, Yuriko, Kirę i kilku grających dalszoplanowe skrzypce. Wszystkich na ogół prowadziłaś konsekwentnie (tu przypomnę ci o drobnym potknięciu w przypadku Sachiko na samym początku odpowiadania, gdy w jednym rozdziale sepleniła w każdym słowie, a w kolejnym – wypowiadała się pięknymi, okrąglutkimi zdaniami), każdy wyróżniał się własnym charakterem oraz przekonaniami, co dało się odczuć.
Postaci kanoniczne – Temari, Gaara, Kankurō – mają swoje odzwieciedlenie w oryginale uniwersum, ale jednocześnie pokierowałaś tymi cechami tak, by uspójniły twoją historię. Pisałaś, że chciałaś się zrehabilitować za traktowanie Temari po macoszemu. Według mnie poszło ci całkiem nieźle, choć przyznaję, że zabrakło mi jej temperamentu, który znamy (i kochamy) z oryginalnego uniwersum. Na pewno znalazłaby się scena lub dwie, w których udałoby się go oddać, nawet jeśli przez większość wydarzeń pierwszej części Temari musi swój charakterek trzymać na wodzy, np. w obecności ojca lub towarzystwie Sachiko. Myślę, że gdybyś zgodnie z moją wcześniejszą sugestią umieściła w opowiadaniu więcej scen z nawiązywania relacji pomiędzy tymi dwoma bohaterkami, znalazłabyś również pole dla charakteru córki Kage.
Jeśli natomiast chodzi o poprawność, to w całym tekście zdarzało się trochę potknięć, dlatego proponuję ci raz jeszcze przejrzeć rozdziały pod tym kątem. Najważniejsze wymieniłam na podstawie rozdziału pierwszego, ale nie zrażaj się – z każdym wpisem błędów widziałam coraz mniej.
Postaci kanoniczne – Temari, Gaara, Kankurō – mają swoje odzwieciedlenie w oryginale uniwersum, ale jednocześnie pokierowałaś tymi cechami tak, by uspójniły twoją historię. Pisałaś, że chciałaś się zrehabilitować za traktowanie Temari po macoszemu. Według mnie poszło ci całkiem nieźle, choć przyznaję, że zabrakło mi jej temperamentu, który znamy (i kochamy) z oryginalnego uniwersum. Na pewno znalazłaby się scena lub dwie, w których udałoby się go oddać, nawet jeśli przez większość wydarzeń pierwszej części Temari musi swój charakterek trzymać na wodzy, np. w obecności ojca lub towarzystwie Sachiko. Myślę, że gdybyś zgodnie z moją wcześniejszą sugestią umieściła w opowiadaniu więcej scen z nawiązywania relacji pomiędzy tymi dwoma bohaterkami, znalazłabyś również pole dla charakteru córki Kage.
Jeśli natomiast chodzi o poprawność, to w całym tekście zdarzało się trochę potknięć, dlatego proponuję ci raz jeszcze przejrzeć rozdziały pod tym kątem. Najważniejsze wymieniłam na podstawie rozdziału pierwszego, ale nie zrażaj się – z każdym wpisem błędów widziałam coraz mniej.
Jak prosiłaś, oceniłam pierwszą część twojego opowiadania. Osiem krótkich rozdziałów, każdy po pięć stron (lub nieco więcej) to niewiele, by rozwodzić się nad fabułą, zwłaszcza że obie wiemy, iż stanowią one wstęp do historii właściwej. Poprowadziłaś je jednak tak dobrze, że z chęcią zostanę na dłużej i, przyznam się, z marszu pochłonęłam wszystkie dostępne rozdziały. Ocena drugiej części ze względu na zmianę stylu i kolejny (tym razem większy) przeskok czasowy nadawałaby się na osobny wpis.
Jednocześnie cały czas wprost nie mogłam się nadziwić różnicy poziomów pomiędzy wcześniej ocenianą przeze mnie Odpowiedzialnością (link do oceny: KLIK) a Sachiko czy Sayuri. Ten progres zasługuje na bardzo dobry. Z małym minusem za niewielkie potknięcia fabularne, drobną niespójność i mocno okrojone opisy.
Jednocześnie cały czas wprost nie mogłam się nadziwić różnicy poziomów pomiędzy wcześniej ocenianą przeze mnie Odpowiedzialnością (link do oceny: KLIK) a Sachiko czy Sayuri. Ten progres zasługuje na bardzo dobry. Z małym minusem za niewielkie potknięcia fabularne, drobną niespójność i mocno okrojone opisy.
POPRAWNOŚĆ
Zgodnie z ustaleniami, o których wspominałam na początku oceny, tym razem starałam się do absolutnego minimum ograniczyć uwagi odnoszące się do poprawności językowej. Pozwolę sobie wymienić poniżej kilka rodzajów potknięć, które zauważyłam do pierwszego rozdziału, podam również kilka przykładów, byś wiedziała, co dokładnie mam na myśli i za jakiego rodzaju błędami rozglądać się przy samodzielnym sprawdzaniu reszty tekstu. Nie ma tego wiele, więc skuszę się na zapis za pomocą punktów.
Ad rem. W tekście znalazłam:
Ad rem. W tekście znalazłam:
błędy fleksyjne
Co by Wielkiemu Lordowi przeszkadzało zasponsorowanie zwykłej, szlacheckiej posiadłości? Z tradycyjnym układem pomieszczeń i przede wszystkim jednopoziomową? – Jednopoziomowej [posiadłości].
błędy składniowe
Co by Wielkiemu Lordowi przeszkadzało zasponsorowanie zwykłej, szlacheckiej posiadłości? Z tradycyjnym układem pomieszczeń i przede wszystkim jednopoziomową? – Jednopoziomowej [posiadłości].
błędy składniowe
Musiała zapanować nad sobą. – Musiała nad sobą zapanować. Na końcu zdania umieszczamy to, co chcemy podkreślić, co ma w zdaniu dominować. W tym przypadku chodziło przede wszystkim o panowanie, nie o osobę. Spójrz: Rozdział 1.
literówki i błędy ortograficzne
— Muszę nadzorować proces suszenia pościeli wielce szacownej panienki, która swoim pańskim moczem zlała łózko — odparła ochmistrzyni ponurym tonem.
Wzięła uspakajający oddech. – Uspokajający.
literówki i błędy ortograficzne
— Muszę nadzorować proces suszenia pościeli wielce szacownej panienki, która swoim pańskim moczem zlała łózko — odparła ochmistrzyni ponurym tonem.
Wzięła uspakajający oddech. – Uspokajający.
pomieszane podmioty
Jej dłoń zadrżała, ale nie przerwała czesania. Przełknęła łzy i wstyd, który się za nimi krył. – Dłoń nie przerwała czesania i przełknęła łzy czy zrobiła to Yuriko? To jedyne odstępstwo od zasady oceniania tylko pierwszego rozdziału, bo akurat mocno rzuca się w oczy i trudno przejść nad tym obojętnie. Odsyłam więc do rozdziału czwartego.
pominięte lub nadprogramowe przecinki
— Przepraszam[,] Yuriko-dono. — Mariko złożyła głęboki pokłon.
Jak myślisz, jakie są szanse, że proste kobiety z Suny, zrozumieją twój punkt widzenia? – Zbędny przecinek przed zrozumieją.
Jej dłoń zadrżała, ale nie przerwała czesania. Przełknęła łzy i wstyd, który się za nimi krył. – Dłoń nie przerwała czesania i przełknęła łzy czy zrobiła to Yuriko? To jedyne odstępstwo od zasady oceniania tylko pierwszego rozdziału, bo akurat mocno rzuca się w oczy i trudno przejść nad tym obojętnie. Odsyłam więc do rozdziału czwartego.
pominięte lub nadprogramowe przecinki
— Przepraszam[,] Yuriko-dono. — Mariko złożyła głęboki pokłon.
Jak myślisz, jakie są szanse, że proste kobiety z Suny, zrozumieją twój punkt widzenia? – Zbędny przecinek przed zrozumieją.
powtórzenia
(...) dostrzegła uśmiech na twarzy panienki. Westchnęła cicho.
— A co z obietnicą, panienko?
— Obiecuję, Yuliko. Jutlo będziemy grzeczne.
— Trzymam cię za słowo, panienko.
Na początku serdecznie dziękuję za Twój czas poświęcony na ocenę. Odniosę się tylko do kilku uwag, co do reszty: nie miałam pomysłu, jak odpowiedzieć.
OdpowiedzUsuń1. Trochę dziwi mnie, że przedstawiasz rodzeństwo w ten sposób. O ile się nie mylę (popraw mnie, jeśli jednak tak), to Gaara raczej nie spędzał zbyt wiele czasu z Temari i Kankurō aż do czasu połączenia ich w jednej drużynie.
Nie dziwię się, że mogłaś mieć takie wrażenie, bo zainspirowałam się jednym fillerem (a kto ogląda wszystkie fillery, nie? XD). Nie znalazłam numeru odcinka, ale na YouTube jest wycięty fragment z niego: Klik. Spojler: Gaara zrobił tę kupę. ;)
Postanowiłam, że pokażę tym fragmentem zażyłość między rodzeństwem, którą Rasa później zniszczył.
2. Jednocześnie w ostatniej scenie z udziałem dziewczynki dostajemy sepleniącą kilkulatkę z pluszakiem pod pachą.
Bardzo możliwe, że słabo to przemyślałam, ale tą różnicą w wypowiedzi na przestrzeni zaledwie dwóch lat chciałam pokazać, z jak wielkim rygorem Sachiko była wychowywana, skoro taka zmiana była możliwa. Jeżeli już przy tym jesteśmy: mogę to zmienić, ale chciałabym się jeszcze upewnić, czy moje rozumowanie jest absurdalne czy do zaakceptowania?
3. Na jakiej podstawie miałaby uważać, że przygotowane dla niej potrawy są gorsze? W porównaniu z czym? Nie, nie! Sachiko po prostu grymasi przy jedzeniu. ;)
4. Obawiam się jedynie, że poziom przetwarzania zdobytych danych jest zbyt wysoki jak na, bądź co bądź, dziewięciolatki. (…) Rozważyłabym zmianę przeskoku czasowego na nieco większy, ewentualnie przesunięcie wydarzenia na osi czasu fabuły. Chyba nie mam innego wyboru i muszę się z tym zgodzić, więc to poprawię.
5. Nie chodzi o rozciągnięcie dwóch zdań do dziesięciu, ale w moim odczuciu trochę więcej detali byłoby wskazane. Zgadzam się, zmienię to najpewniej.
6. Wyczuwam brak konsekwencji. Wcześniej Sachiko nawet we wzburzeniu używała wyszukanych słów, na co zresztą zwracała uwagę Temari. Czy to oznacza, że we własnych myślach pozwala sobie na aż taką swobodę? Nie pasuje mi to do niej. Zgadzam się, że to do niej nie pasuje, tylko chciałam pokazać, jak Sachiko reaguje w sytuacji ekstremalnej i zastanawiałam się, jak to osiągnąć. Moje rozumowanie wyglądało następująco: normalna osoba, na co dzień nieposługująca się wulgarnym językiem, w sytuacjach ekstremalnych może zacząć kląć jak szewc. Sachiko nie znała rynsztokowego języka, więc u niej zejście z poziomem wysławiania się równe było językowi potocznemu. Jeżeli uważasz, że to nie jest logiczne wyjaśnienie, zapewne zmienię ten fragment. Może mogłabyś mi coś podpowiedzieć?
7. Szkoda, że nie pokazałaś nam tego wcześniej krótką sceną. O świecach w pokoju również mogłaś napomknąć już w poprzednich rozdziałach i ukazać to jako jedną z niedoskonałości charakterystycznych dla Sachiko, jak zrobiłaś to w przypadku Kitsune-sama. To na pewno dodam!
8. Tymczasem odnoszę wrażenie, że opiekunka Sachiko żadnej przeszłości nie ma, bytuje sobie oderwana od rzeczywistości tylko po to, by zajmować się swoją małą podopieczną i stanowić kontrast dla jej – czasami absurdalnych – decyzji. Będę musiała się nad tym zastanowić. Bo faktycznie – można mieć takie wrażenie. Mój zamysł był taki, żeby jedynie w prologu pokazywać Yuriko w kontekście przeszłości. Później już nie miała do niej wracać, bo tak bardzo zaangażowała się w nowe życie, Sachiko, Kirę. Jedyne elementy, które miały przypominać jej o przeszłości były bolesne – np. brak możliwości kontaktu z lordem, dworem – więc tym bardziej od tego uciekała. Jeżeli uważasz, że to zły wybór, być może zmienię kilka scen z jej perspektywy.
Cześć!
UsuńCieszę się, że tak szybko odpisałaś. Mam nadzieję, że nie obudziłam Cię mailem – zdaję sobie sprawę, że godzina jego wysłania była raczej absurdalna. Jednocześnie przepraszam, że musiałaś tak długo czekać na ocenę i dziękuję, że mimo to pozostałaś ze mną w kontakcie.
Nie dziwię się, że mogłaś mieć takie wrażenie, bo zainspirowałam się jednym fillerem (a kto ogląda wszystkie fillery, nie? XD).
Już miałam pisać, że w takim razie wiem, gdzie jest pies pogrzebany, bo przecież pominęłam większość fillerów, uznając je za mało istotny offtop. Ale zajrzałam pod link od Ciebie i rzeczywiście, kojarzę ten moment. Nie wiem, jakim cudem wyparłam go z pamięci. W takim razie fragment jest jak najbardziej w porządku, choć chyba spróbowałabym bardziej zarysować ingerencję Rasy.
Jeżeli już przy tym jesteśmy: mogę to zmienić, ale chciałabym się jeszcze upewnić, czy moje rozumowanie jest absurdalne czy do zaakceptowania?
W mojej opinii ta różnica jest trochę za duża, przechodzisz ze skrajności w skrajność.
Moje rozumowanie wyglądało następująco: normalna osoba, na co dzień nieposługująca się wulgarnym językiem, w sytuacjach ekstremalnych może zacząć kląć jak szewc. Sachiko nie znała rynsztokowego języka, więc u niej zejście z poziomem wysławiania się równe było językowi potocznemu. Jeżeli uważasz, że to nie jest logiczne wyjaśnienie, zapewne zmienię ten fragment. Może mogłabyś mi coś podpowiedzieć?
Tylko że jeśli mówienie o sobie my jest w niej na tyle głęboko zakorzenione, że w drugiej części opowiadania zdarza jej się tej formy używać bezwiednie w stresujących sytuacjach, to czy górnolotny, nader formalny ton nie powinien się jej trzymać w momencie ucieczki z Yuriko i Kirą w pierwszej części? W tej sytuacji to trochę niekonsekwentne na przestrzeni tych dwóch tomów.
Gdybyśmy brały pod uwagę tylko historię do ósmego rozdziału... być może byłoby to akceptowalne. Wciąż jednak postawiłabym na mieszankę mowy powszechnej i charakterystycznego dla Sachiko języka, żeby uwypuklić jej stres.
Jedyne elementy, które miały przypominać jej o przeszłości były bolesne – np. brak możliwości kontaktu z lordem, dworem – więc tym bardziej od tego uciekała.
Właśnie ten ból wywołany brakiem kontaktu z tym, co dotychczas stanowiło całe jej życie, mogłabyś oddać w jej perspektywie! To między innymi przeszłość kształtuje człowieka, jego postawę i poglądy. Przeszłość Yuriko i wpojone jej zasady stanowiły z kolei podstawę do wychowania i kształcenia Sachiko. Opiekunka nie musi o tym mówić, wspominać w rozmowach, ale sądzę, że powinna pomyśleć raz czy dwa o przeszłości jako motywacji do bieżących działań lub nauk podopiecznej.
Nie, nie! Mail mnie nie obudził, ale nawet na niego nie odpisywałam, tylko zabrałam się za czytanie ocenki. ^^
UsuńW mojej opinii ta różnica jest trochę za duża, przechodzisz ze skrajności w skrajność. Zastanowię się, jak to rozwiązać – dać większy przeskok? Pierwsza scena z trochę starszą Sachiko? Muszę to rozgryźć.
Wciąż jednak postawiłabym na mieszankę mowy powszechnej i charakterystycznego dla Sachiko języka, żeby uwypuklić jej stres. Najprawdopodobniej to jest właściwa droga. ;)
Opiekunka nie musi o tym mówić, wspominać w rozmowach, ale sądzę, że powinna pomyśleć raz czy dwa o przeszłości jako motywacji do bieżących działań lub nauk podopiecznej. A z tą uwagą nie do końca mogę się zgodzić. Inaczej – z przesłaniem jak najbardziej tak, ale nie wydaje mi się, żebym mogła zrobić to w sposób naturalny. Gdybym rozpoczęła fabułę po prologu wcześniej, to jak najbardziej tak, ale wydaje mi się, że kilka lat wystarczy albo na pogodzenie się z tego typu sytuacją, albo na nauczenie się jak ignorować bolesną przeszłość. U Yuriko poszłam tą drugą drogą. Fabularnie, przy tak okrojonym tekście, dałam radę tylko raz pokazać, że przeszłość nadal ją do pewnego stopnia definiuje. Możliwe, że to za mało. :(
Nie spodziewałam się tego po Tobie! Jak mogłaś przytoczyć Odpowiedzialność?! Wiedziałam, że to opeczko będzie ciągnęło się za mną już na zawsze i nigdy nie zdołam się od niego uwolnić. XD [Ale w takim kontekście było to całkiem miłe. ^^]
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy, nie wiem, jak powinnam zareagować na ocenę. Nie wiem, czy na jaw wychodzą moje ciągoty do samobiczowania się, czy Twoja ocena nie została w jakiś sposób zaburzona. [Przez co? Nie mam pojęcia.] Szybko się wytłumaczę: naprawdę nie uważam swojego warsztatu za bardzo dobry, zwłaszcza w przypadku takiego eksperymentu. Próbowałam napisać możliwie krótkie opko tak, by jak najmniej zdań zawierało jak najwięcej informacji – bez ekspozycji czy streszczeń.
Żeby nie było – jestem bardzo wdzięczna za wnikliwą ocenę, uwagi na pewno sobie zapamiętam, ale zostałam zaskoczona tak pozytywnym odbiorem opeczka. Po prostu nie spodziewałam się tego. xD
Jak mogłaś przytoczyć Odpowiedzialność?!
UsuńNo coś Ty, wręcz musiałam to zrobić! Jak inaczej miałabym podkreślić różnicę pomiędzy poziomem jednego a drugiego opowiadania? Wróciłam do tamtej oceny i raz jeszcze zapoznałam się z uwagami, jakie miałam do Twojej twórczości. Jakieś 97% nie jest już aktualne, jeśli chodzi o Twój styl.
Chapeau bas.
Nie wiem, czy na jaw wychodzą moje ciągoty do samobiczowania się, czy Twoja ocena nie została w jakiś sposób zaburzona.
Samobiczowaniem bym tego nie nazwała, ale istotnie jesteś dość surowa względem swojej pisaniny. Co do zaburzenia mojej oceny, to tak bym tego nie nazwała. Faktem jest, że tym razem starałam się podejść nieco inaczej, stąd między innymi zepchnięcie poprawności na margines (a o opisaniu pierwszego wrażenia przypomniałam sobie dopiero po wysłaniu oceny do bety). Mój kiepski stan zdrowia również mógł mieć w tym wszystkim jakiś udział. A także cała masa innych zmiennych. Weź jednak pod uwagę, że na ogół nie jestem łagodną oceniającą i jak coś mi nie gra, to nie boję się o tym mówić głośno. W Twoim opowiadaniu było kilka potknięć i niedociągnięć, ale nie było to nic poważnego. Wydaje mi się, że najbardziej skopałaś ostatnią scenę, w której zupełnie zabrakło dynamiki.
Jednocześnie (tak, wiem, mam problem z tym słowem) trzy osoby betowały tę ocenę i nie mogę powiedzieć, że się ze mną nie zgadzały w kluczowych kwestiach. Zatem głowa do góry.
Szybko się wytłumaczę: naprawdę nie uważam swojego warsztatu za bardzo dobry, zwłaszcza w przypadku takiego eksperymentu.
Nie jest jeszcze idealnie, ale nie da się zaprzeczyć, że od czasu Odpowiedzialności postęp zrobiłaś ogromny. Może wpływ na to miało ostre cięcie opisów, może to po prostu pierwsza część jest taka pełna, okrąglutka i wymuskana, może to przez ograniczenie fabuły do jednego wątku. A może wszystko jednocześnie. Nie zmienia to faktu, że za pierwszą część masz ode mnie notę bardzo dobrą, według mnie całkiem zasłużoną. :)
Po prostu nie spodziewałam się tego. xD
Ja też nie! Przygotowałam cały folder gifów, a tu nic... ;_;
Weź jednak pod uwagę, że na ogół nie jestem łagodną oceniającą i jak coś mi nie gra, to nie boję się o tym mówić głośno. Tak, właśnie wiem, że tak jest i chyba dlatego moje zdolności poznawcze, połączone z surowością względem swojej pisaniny, nie pozwoliły mi przyswoić tak pozytywnego odbioru. XD Nie burzę się, jestem szczęśliwa i już przestaję marudzić.
UsuńJa też nie! Przygotowałam cały folder gifów, a tu nic... ;_; O nie! Gdzie są gify do mojej ocenki? HALO! Inne ocenki mają gify, a moja nie! :(