[168] ocena bloga: Teczka z wierszykami

Adres bloga: Teczka z wierszykami
Autorka: Shamandalie
Tematyka: poezja
Ocenia: Skoiastel

[bo kto z nas nie kocha alpak...?]

Jeżeli chodzi o pierwsze wrażenie – szablony z Kartografii mają to do siebie, że ciężko się do nich przyczepić. Sama mam takowy i bardzo go sobie cenię, idealnie sprawdza się, jeżeli chodzi o blogi lifestyle’owe czy opowiadania. Weź jednak pod uwagę, jakie treści publikujesz u siebie. Są to wiersze, a te zapisujesz wersami, linijka pod linijką. Na stronie głównej twojego bloga wcale tego nie widać, początkowy fragment utworu jest zapisany ciągiem; bez sensu. Na dodatek masz odnośnik do tylko jednego wiersza, a więc bardzo dużo u ciebie pustej, niewykorzystanej przestrzeni. Estetyka? Okej, ale bez przesady. Na twoim miejscu zrezygnowałabym z opcji publikowania jedynie fragmentu, na stronie głównej spokojnie mógłby pojawić się cały wiersz.
Przejdźmy do zakładek. I na podstronie o sobie, i o blogu niektóre z informacji powtarzają się. Moim zdaniem niepotrzebnie; obie te zakładki mogłyby pełnić swoje – różne – role. Dodatkowo, skoro sugerujesz, by Teczkę… czytać od konkretnego utworu, warto byłoby go w spisie treści ustawić na samej górze, nie na dole. Czytelnik z marszu założy, by sprawdzać twoją twórczość od początku do końca, czyli od góry do dołu. W drugą stronę jest mniej wygodnie, a na pewno mniej intuicyjnie. [W wysłanym mi na priv dokumencie wspomniany wiersz jest dopiero piąty. Gdybym nie weszła na bloga, a oceniała tylko przesłany materiał, w ogóle nie dotarłaby do mnie informacja o sugerowanej kolejności].
Jeżeli chodzi o czcionkę w zakładkach, od jej wątpliwego rozmiaru wypływają mi oczy. Rozumiem, że czytelnik na podstronie nie spędzi całego dnia, ale abym w ogóle mogła coś przeczytać, musiałam powiększać stronę lub przybliżać się do monitora.

Dokument zapisałam na komputerze właśnie pod taką nazwą - Teczka z wierszykami. – Przydałby się myślnik zamiast dywizu.

Zapytam jeszcze o coś z czystej ciekawości: na stronie głównej, w ramce o aktualnościach zapowiadasz regularne publikacje. Wiem, że masz gotowy materiał, który czeka, by trafić na bloga, ale co zrobisz, gdy ci go braknie? Dasz sobie dwa tygodnie na napisanie nowego wiersza?
Przejdźmy już do treści właściwej.

Teczka z wierszykami
Jest lekko, puenta zaskakuje i faktycznie – to świetny wstęp i do bloga, i do twojej twórczości. Zakończenie nie zrobiłoby takiego wrażenia, gdyby ten tytuł wpadł mi w oko dopiero na piątej stronie docsa, po innych wierszach.
To, co mi w wierszu nie pasuje i moim zdaniem mocno spłyca całość, to rymy tzw. częstochowskie [powszechnie znane], w tym czasownikowe [np. zachęcam-polecam, wybaczyć-zobaczyć]. Są oklepane i przejedzone, łatwo się ich domyślić. W ogóle łatwo jest rymować, gdy wersy kończy się czasownikami odmienionymi w tej samej osobie i czasie – raczej nie jest to traktowane za godne uznania w poezji. Wiem też – bo sama przyznałaś – że niczego nie liczysz, ale czasem liczenie jednak się opłaca. Tak jak tutaj, już w pierwszej strofie:

założyłam sobie dzisiaj
teczkę z wierszykami
sama nie wiem, co za zwyczaj
by tak szaleć z uczuciami

Ostatni wers jest przydługi. We wszystkich innych strofach drugie i ostatnie linijki mają równo po sześć sylab, dzięki temu melodia sama się ciśnie, sama się układa i to jest znakomite, a tu naprawdę ciężko się wyrobić. Osiem sylab to aż o dwie za dużo.
Moja sugestia? Wywal podkreślenie i przeczytaj całą strofę raz jeszcze. Powinno być lżej, prawda? By tak to akurat dwie sylaby. Pamiętaj jednak, że to tylko naprawdę luźna sugestia. Na potrzeby oceny mogę coś zaproponować lub zmienić, ale nikt niczego w żaden sposób nie będzie ci narzucał. To bardziej zachęta do dyskusji. Poza tym niektórzy mogą lubić rozjechane wersy, czemu nie.
Podoba mi się, że wyrażenie naciąć skórę nie jest nacechowane. Można się domyślać, co miałaś na myśli, ale nie ma w tym sztucznego pompowania dramy, o które przy takiej tematyce dość łatwo.
Po takim początku aż chcę się dowiedzieć, co dalej.

chciałabym się wyrazić...
Imiesłowy przysłówkowe w trzecich linijkach zwracają uwagę, ale akurat tutaj nie ma mowy o zarzucie, który odnosi się do rymów częstochowskich – pomysł z imiesłowami to już forma kreatywności i kunsztu, a nie banał. Problem jest inny – wiersz ma formę. Używasz nieregularnie sześciu i siedmiu sylab. Nie wiem za bardzo, skąd to wynika (znów – przeczucie?), ale wydaje mi się, że w podkreślonych wersach jest o jedną za dużo sylabę. Nie wiem dlaczego, kiedy czytam na głos, tutaj nie wyrabiam się z trzymaniem rytmu:

do nocy mi tu siedzieć
by chociaż raz dokładnie
emocje określając
nazywać je składnie
(...)
musi tu jeszcze być
jedno sprostowanie:
że tak głupio milcząc
odpowiesz na pytanie

Jeżeli też tak masz, w pierwszym przykładzie można zamienić chociaż na choć. Szczerze mówiąc, nie mam pomysłu na ostatnią strofę.
Nie mam też pomysłu na interpretację. Wiersz jest o pisaniu utworu o miłości jeszcze nie aż tak późnym wieczorem. Tak bym to widziała. Podmiot liryczny zwraca się do ukochanej osoby (która nie powinna być ukochana, bo, trudno, ale trzeba się rozstać?), na końcu zadając jej jakieś pytanie, a osoba ta… milczy. O jakie pytanie chodzi? Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że nie czuję, by każdy wers, każde użyte słowo miało jakiś głębszy sens, raczej że pojawia się tak o, bo akurat pasuje. Na przykład w pierwszej strofie piszesz o postępowaniu rozsądnie, a ja się zastanawiam, o jaki rozsądek i wobec czego chodzi? Dalej piszesz: bezczelnie tak donosić, ale co właściwie donosić i na kogo? To donosi podmiot liryczny na kogoś czy ktoś na podmiot? Nie widzę odpowiedzi w dalszej treści, jakby po wersie miłość opowiedzieć (swoją drogą świetne przejście, mega mi się podoba!) zaczyna się dopiero konkretna fabuła.
Jeżeli chodzi o dosłowny sens i budowę, to jeszcze mam zastrzeżenia co do ostatniej strofy, tej o sprostowaniu. Jeśli po nim pojawia się dwukropek, to znaczy, że sprostowaniem jest rozkaz (odpowiesz na pytanie), ale jakby ta odpowiedź jeszcze się nie pojawiła, więc... jak może być jakimkolwiek wyjaśnieniem? Wydaje mi się, że o nim byłaby mowa, gdyby odpowiedź (nawet metaforyczna, milcząca, przemilczana) już padła, a nie dopiero miała paść. Chodzi mi o wykorzystany czas przyszły. Podmiot liryczny zatwierdza jako sprostowanie-fakt coś, co jeszcze nie miało miejsca, jeszcze się nie wydarzyło. Rozumiem: że tak głupio milcząc odpowiadasz na pytanie jest zdecydowanie za długie, ale chyba ma większy sens, jeżeli chodzi o przekaz. Może trzeba by użyć krótszego słowa odmienionego w czasie teraźniejszym (nie wiem, ripostujesz pytanie…?) lub skleić coś inaczej, by sens szedł w parze z budową. Poza tym jest to nie tylko błąd logiczny, ale i techniczny – imiesłowy przysłówkowe współczesne (zakończone na –ąc; u ciebie: milcząc) wskazują czynność, która dzieje się 1:1 w czasie wykonywania czynności wyznaczonej przez czasownik (u ciebie: odpowiesz). To niemożliwe, by można było jednocześnie, milcząc, zrobić coś dopiero w czasie przyszłym.

nie ma tego złego...
W pierwszej strofie podmiot liryczny zwraca się bezpośrednio do kogoś, kto ma problem ze swoim ego. Natomiast w trzeciej strofie ten ktoś jest już nim – w trzeciej osobie liczby pojedynczej. Zwróciło to moją uwagę, bo nie jestem pewna czy takie skakanie od konkretnego odbiorcy do nikogo właściwego ma sens i jest celowym zabiegiem; a jeżeli tak, to jaki to ma cel? Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do pierwszej strofy. Tam coś niewinnego zmienia się w obojętne, w drugiej – obojętność zmienia się w nienawiść. Wydawałoby się więc, idąc tym tropem, że w trzeciej to nienawiść będzie punktem wyjścia, ale jednak przechodzimy do pustki. Podoba mi się, bo jest niesztampowo i mimo że wersy kończą się i zaczynają tak samo, nie da się przewidzieć środka. Mamy rozczarowanie, ale na chłodno, bez emocji, jakby minęło już całkiem sporo czasu od rozstania. Kto ma za sobą podobne doświadczenia, powinien się w tym łatwo odnaleźć.
Cieszę się, że nie piszesz niczego wprost. To znaczy wiadomo, o czym jest wiersz, ale nadal można się w nim zagłębić, coś sobie podopowiadać od siebie. Można się wczuć.
Jedno mnie jeszcze zastanawia: dobro-zło pasuje do niszczonej niewinności, piękno i brzydota – do nijakości, jakiegoś braku charyzmy i tak dalej, ale za nic w świecie nie potrafię mądrości i głupoty powiązać z pustką i... niczym. Jakoś mi się to nie klei. A może po prostu zależy to tylko ode mnie i nie powinnam doszukiwać się dopasowania we wszystkim?
Pamiętaj jednak, że to tylko ocenka; nie wiem, które z uwag mogą ci się przydać, a które nie, więc wypisuję wszystko, co przychodzi mi na myśl, a selekcja tych informacji będzie zależeć już tylko od ciebie.

ktoś mi wczoraj doniósł...
Taki świetny wiersz, genialny fabularnie, a tak się brzydko psuje. O, tutaj:

a oni gdybali (6)
że tak wielki człowiek (6)
to tylko uczuciami (7)

Niby jedna sylaba, ale dość się rzuca w ucho przy czytaniu na głos, kiedy do tej pory wszystkich sylab we wszystkich wersach było po sześć. A fe! To do śmieci i wszystko wróci do normy.
Potem jednak mamy kolejne strofy i tam w ogóle ta budowa się rozjeżdża. Nie rozumiem dlaczego, przecież utrzymanie rytmicznej formy mogłoby być naprawdę mocnym atutem tego utworu. Rozjeżdżanie się nie jest fajne. Pokażę ci, jak mogłabyś sobie z tym poradzić (dopasowałam wersy podkreślone):

ktoś mi wczoraj doniósł (6)
że cię zakopali (6)
no bo wpadłeś w dołek (6)

a oni gdybali (6)
że tak wielki człowiek (6)
tylko uczuciami (6)

(wprost z emotikonek, (6)
jedni się wyrwali) (6)
został powalony (6)

skoro wraz z burzami (6)
(argumentowali) (6)
wielkie drzewa spadną (6)

tym, co cię powali (6)
mają być emocje (6)

chyba żartowali (6)

Nie wiem, czy mogę ci sugerować jakieś rozwiązania. Wiem, że co autor to argument, nie każdy sobie życzy ingerencji i tak dalej. Nie bądź na mnie zła, że próbuję coś pozmieniać, trochę pobawić się twoją twórczością. Jeżeli ci to nie leży, po prostu przejdź obok tych uwag obojętnie.

Brakuje mi gdzieś rymu do spadną. Końcówka aż się o to prosi. Jest to jedyny wers zakończony inaczej i mocno się odznacza, ale z niczym nie jest powiązany. Na dodatek nie wiem, do czego ma się odnosić wtrącenie niektórzy się wyrwali. Z czego się wyrwali? Z emotikonek? Korzystania z nich? Czy może chodzi raczej o uwolnienie się z opinią o osobie, do której zwraca się podmiot domyślny? Czy ci niektórzy to ci sami, co argumentują?
Bardzo mocna puenta.

dziś tak trochę nielirycznie trzeba zacząć...
Nie bardzo rozumiem, co nielirycznego jest w początku utworu. Nie wiem, do czego nawiązuje podmiot liryczny – czy do długości wersów, czy do stanu emocjonalnego (czyżby łzy lub schrypnięty głos nie miały być liryczne?). Trudno mi się nawet domyślić, o co chodzi. Na dodatek przerzutnia: więc odpocząć // by wypadło jest właściwie niepoprawna, ponieważ poprawny zwrot w tym kontekście brzmi by wypadało. Domyślam się, że skróciłaś go, by zmniejszyć ilość sylab, ale to średni argument, szczerze mówiąc.
Druga strofa mi się bardzo podoba. Trzecia – zdecydowanie mniej przez powtórzone lecz, które wcale nie wygląda na celowe. Na dodatek jak k(ość) może być postawiona... troszeczkę? Czyli tak tylko trochę stoi, ale generalnie to jednak leży? Nie czuję tego, nie wiem, co o tym myśleć. W trzeciej strofie atutem jest rym (ostatecznością – ością), ale przez to, że jest dość wyraźny, brakuje mi podobnego zakończenia w strofie czwartej. Będą męczyć dość słabo rymuje się z zakończyć – chociaż końcówka zwrotów jest ta sama, to jednak nie brzmi to jak dosadne połączenie, jak w przypadku mocno widocznego rymu ze strofy poprzedniej.
Jeżeli chodzi o treść, mamy tu to kolejny utwór o miłości, zbudowany z wielu czasowników bezosobowych, a przez to tekst jest taki sam – impersonalny. Trudno się wczuć w coś konkretnego, zobaczyć przed oczami jakąś nieabstrakcyjną wizję. Wiem tyle, że podmiot liryczny letnią nocą pisze utwór o zawiłej miłości i… w sumie tyle. Nic więcej z tego nie wynika, niewiele mnie zaskakuje, nic się nie rozwiązuje – wiersz się zaczął i zakończył, a w środku nic właściwie się nie wydarzyło.

rzuć w cholerę... – nie przekonuje mnie. Jest krótki i znów niewiele wnosi. Tobie, oczywiście, może się wydawać inaczej, bo własne wiersze zwykle kojarzą nam się z jakimś konkretnym momentem, są pod względem skojarzeń i wyłapywanych wspomnień atrakcyjne, ale komuś, kto nie siedzi w twojej głowie, ten wiersz da tyle, co nic. Nic z niego nie wynika – ktoś każe podmiotowi lirycznemu odpuścić, a on odpuścić nie chce, bo jest to trudne. Nic w tym odkrywczego, skomplikowanego i domyślnego – podałaś wszystko na tacy. Na dodatek fabularnie mam wrażenie, że kręcę się w kółko.
Pod względem technicznym nietrudno zauważyć, że zaczynasz męczyć te same zwroty i podobne formy – w poprzednich wierszach też pojawiały się spójniki takie jak choć, bo czy lub; mam wrażenie, że pod tym względem nie bawisz się, tylko powtarzasz.
Petardą jest ostatni wers. Pytanie tylko, czy jest on petardą w momencie, kiedy wciąż nie czytałam cię zbyt dużo? Jeżeli kolejne wiersze będą podobne, ta petarda przestanie robić na mnie wrażenie.

niedosłownie, nie dość jeszcze... to ten wiersz, który do tej pory najbardziej mi się podoba, na równi z ktoś mi wczoraj doniósł. Jest regularnie, przyjemnie czyta się na głos. Przerzutnia w drugiej strofie genialna – nie wiem, czy to celowy zabieg, ale dużo pożycia (którego być może za dużo?) w życiu wyszło przednio:

nie ze snu, choć nie z koszmaru
nie sprzed życia ani z po
życia dużo, życia mało
czasem już by się nie chciało

Świetne są też rymy wewnętrzne, na przykład:
czasem już by się nie chciało // na to ciało, na tę duszę – to sprawia, że tekst jest bardzo lekki. Mam właściwie tylko jeden zarzut – nie wiem, do czego zmierzam. Jaka jest puenta? Nie czuję, by zakończenie do czegoś mnie zaprowadziło; wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że urwałaś ni z gruchy, ni z pietruchy, ot, bez większej idei. Rozumiem, że wiersz nie mógłby być za długi, ale coś jeszcze mogłoby się wyjaśnić. Ostatecznie znów jest niby o czymś, ale jednak bardziej ogólnie, wybiórczo. I monotematycznie.

W chciałabym zamknąć przeszłość... masz dywizy zamiast myślników. Podoba mi się wtrącenie, które one wyróżniają (bo u mnie nieszczęśliwe wypadki to tylko przypadkiem). Cieszą mnie też celowe zabiegi stylistyczne – powtórzenia, przerzutnie, różne porównania i metafora kuli sprawiają, że ciężko nie docenić twojej pomysłowości. Cieszę się tym bardziej, że tutaj przez cały utwór mam jeden wątek z początkiem, rozwinięciem i zakończeniem. Wszystko jest spójne i sensowne, a w kuli czytelnik może umieścić wiele swoich osobistych przeżyć, jest więc to wiersz bardzo uniwersalny i dla wszystkich. Czyżbym – paradoksalnie, mimo kuli – przestała kręcić się w kółko?
Nie bardzo, bo chociaż w ocieram… forma nadal mnie zaskakuje (i zachwyca!), a nawiązanie do praw fizyki w każdej strofie tworzy sensowną całość, to jednak fabularnie wracamy do punktu wyjścia i mamy kolejny wiersz o trudnej miłości bez happy endu. Moim ulubionym fragmentem jest ten o sile wypadkowej bez wypadania z roli, a najsłabszym punktem programu wers wycieram siebie zanurzoną w czarnych myślach bo czarne myśli są dosłowne i wieją sztampą, na dodatek linijka jest długa i nieco wybija z rytmu, w który zdążyłam wpaść w pierwszych strofach. Z drugiej strony dłuższy wers może zaskoczyć – chyba zależy to już od preferencji i wyczucia każdego czytelnika z osobna.

zamilkliśmy… bardzo podoba mi się do fragmentu nie możemy wejść za głęboko // dla nas tylko powierzchnia // suchy bezpieczny ląd. Potem jakbyś trochę przekombinowała:

a nie rzucanie się na głębokie wody
oceanu splątanych myśli
w którym tylko fale trudnych decyzji do podjęcia – do tego momentu wersy były raczej krótsze, szło się całkiem płynnie, aż tu nagle takie długie i pokręcone linijki. Głębokie wody, oceany i fale pasują do siebie wątkiem, ale jednocześnie użyłaś bardzo dużo słów, by przekazać dość prostą, rzeczową wizję. Za to docenię ledwo widoczny rym wewnętrzny niedokładny (myśli – decyzji).

Za mocną stronę wiersza uważam fragment:
mamy dużo tematów do rozmów
śmieszne zwierzęta
głupi ludzie
kapryśna pogoda
co u ciebie, co u mnie – nie bardzo tylko rozumiem, dlaczego wiersz zaczyna się od zamilkliśmy, a potem nagle okazuje się, że bohaterowie – wprawdzie o pierdołach – ale jednak rozmawiają i się śmieją. Dopiero później zaczynają milczeć – przed burzą.

Wychodzę z siebie… – postawiłaś tu na interpunkcję, która pomaga wyznaczyć intonację. Zastanawiam się tylko, dlaczego nie wstawiłaś przecinków tam, gdzie powinny się znaleźć przez wzgląd na zasady interpunkcji? Skoro niektóre wymagane przecinki znajdują się w środku wersów, a strofy kończą się kropkami, przydałaby się jakaś konsekwencja. Przykład:

Wychodzę z siebie; i idę
Przed siebie drogą pokrętną[,]
I przejdę drogę, i zniknę[,]
Gdzieś kończy się ona na pewno.

Wychodzę z siebie; zamilknę.
Czy nie milczałam od zawsze? – wzmianka o milczeniu i kojarząca się od razu z wycofaniem to dość częsty i powtarzalny motyw; lubisz o tym wspominać. Tak samo atmosfera wiersza i jego myśl przewodnia po tylu utworach nie zaskakują już. Zastanawiam się, czy to zaleta – tworzenie wspólnych pierwiastków dla utworów pod jeden tomik – czy raczej zwykła monotematyczność.

Tym łatwiej do tego przywyknie [ale kto?]
Wspomnienia będą tym słabsze. – Skoro w zdaniu pojawia się tym, więc przydałoby się je poprzedzić frazą z im. Im coś tam – tym coś tam. Ty natomiast użyłaś dwa razy tym, przez co zanika sens. W następnej strofie też pojawia się to słowo, choć w innym kontekście (Tym razem płomienie ugaszę), a to powtórzenie rzuca się w oczy.
Co mogę napisać na koniec? Że jest okej, ale nie poruszyłaś mojego serducha, nic w nim mocniej się nie wydarzyło, nie poczułam zbyt wiele. Przykułaś moją uwagę utrzymaną formą (nawet rymy częstochowskie jakoś mniej rzucały mi się w oczy), ale po tylu utworach poruszana przez ciebie problematyka już mi się przejadła, przez co trudniej docenić mi ten utwór. Gdyby był jednym z pierwszych, które bym u ciebie przeczytała, myślę, że potrafiłabym docenić go mocniej.  


PODSUMOWANIE

Na pierwszy rzut oka widać, że masz smykałkę do sklejana strof. Twoje utwory mają zaskakującą formę część z nich jest o czymś konkretnym. zamilkliśmy, chciałabym zamknąć przeszłość, ktoś mi wczoraj doniósł to moi faworyci. Kiedy je czytałam, pracowała wyobraźnia, twoje prace mnie wciągały, mogłam się wczuć i pochodzić w butach podmiotu lirycznego i jednocześnie aż chciało mi się sięgnąć pamięcią do swojej przeszłości, by odkopać jakieś pasujące do przedstawionej sytuacji wspomnienie.
Z drugiej strony część z utworów w ogóle mnie nie poruszyła – niby wiedziałam, o czym czytam, ale nic poza tym. rzuć w cholerę, dziś tak trochę nielirycznie trzeba zacząć i chciałabym się wyrazić były dla mnie trochę przegadane, niby pozornie o czymś, ale jałowe i truistyczne. niedosłownie, nie dość jeszcze wydaje się nieskończony, bez puenty. Mam wrażenie, że siadając do wiersza, bardziej skupiasz się na budowie niż tym, co chcesz przekazać i to dlatego części utworów brakuje fabuły w fabule. Zresztą sama się nawet do tego przyznałaś (na rymach się skupiając // nie na tym, żeby ładnie // miłość opowiedzieć), ale w jednym wierszu, a przekaz pasowałby też do innych. Napiszę o tym coś więcej. Choć forma zaskakiwała mnie praktycznie za każdym razem, wychodzę z założenia, że bez interesującej fabuły (nawet z konfliktem, jak w opowiadaniu, czemu nie) nie ma co lać słów. Niestety to, co na początku wydaje się twoją mocną stroną i czarnym koniem bloga, po dwunastu tekstach nie robi już na mnie wrażenia. Po tylu utworach wykorzystane słownictwo i twoja miłość do wszelkich półsłówek i negatywnie kojarzących się czasowników (zamilknąć, zamknąć przeszłość, wyrzucić, rzucić w cholerę, wychodzić z siebie i tak dalej) zaczyna się przejadać i sprawiać, że jak nie wzruszam obojętnie ramionami, to przewracam oczami. Jeżeli w takim samym klimacie planujesz kolejne wiersze, nie zdziw się, że czytelnik się prędzej czy później tak zwyczajnie w świecie znudzi. To oryginalnie przedstawiony pomysł na fabułę powinien być kamieniem węgielnym, powodem, dla którego powstają teksty wszelkiej maści, a bez konkretnej wizji do przekazania trudno trafić do jakiegokolwiek odbiorcy. No bo czym trafisz? Rozumiem, że między linijkami na pewno poukrywałaś masę swoich przeżyć wewnętrznych, rozterek i skojarzeń do wydarzeń ze swojego życia, ale nie sprzedasz tego innym, dopóki nie będzie to ciekawe też dla postronnego odbiorcy, który nie siedzi w twojej głowie i nie ma twojej bazy doświadczeń. To dlatego doceniam tę poezję uniwersalną, dostępną dla każdego, z której każdy może wyciągnąć coś dla siebie i twoja szklana kula spełnia moje potrzeby idealnie, ja ten wiersz kupuję od ręki.
Co ciekawe, nie mam aż takiego wrażenia, że się nudzę, kiedy czytam teksty ciągiem na docsie (choć brakuje mi utworu z petardą na zakończenie; rozumiem jednak, że cały projekt jest nieskończony). Pomysł na przykład na jeden konkretny tomik o określonym charakterze (wiersze o trudnej miłości) jest nawet niegłupi; utwory trzeba by jednak poukładać, by razem tworzyły jakąś spójną historię z początkiem, rozwinięciem i zakończeniem. To jest jakaś myśl. Ale na jednego bloga cała dwunastka publikowana pojedynczo co dwa tygodnie jest na moje oko zbyt monotematyczna.
Jeżeli chodzi o technikę, musisz uważać na błędy wynikające z tego, że na siłę chcesz się zmieścić w wersie. To znaczy nie mam pewności, że tak jest, ale tak to właśnie wygląda: że tak głupio milcząc // odpowiesz (odpowiadasz) na pytanie czy więc odpocząć // by wypadło (wypadało). Zwróć też uwagę na interpunkcję – jeżeli decydujesz się na nią, to staraj się być konsekwentna. Na twoim miejscu roztropniej korzystałabym jednak z rymów częstochowskich i liczyła sylaby tam, gdzie chcesz postawić na równomierne tempo i lekkość. Nie rezygnuj z przerzutni, celowych powtórzeń i rymów wewnętrznych, bo te stosujesz naprawdę ze smakiem.
Na zakończenie zauważę też, że przy wierszach pojawiają się konkretne daty i czasem nawet godziny. To dość cenna wskazówka, na dodatek w niektórych utworach podmiot liryczny wspomina o porze, którą pisał utwór, i to się faktycznie pokrywa. Na moje oko jednak niepotrzebnie zgłaszałaś się do oceny tak szybko, z jedynie dwunastoma utworami. Wydaje mi się, że gdybyś oddała mi więcej różnorodnych prac, nie wahałabym się między dobrym a przeciętnym. Jeżeli zdecydowałabym się na czwórę, miałabym wrażenie, że byłaby naciągana, a gdybym wystawiła trzy – miałoby dodatkowego plusa.
Postanowiłam nie przyznawać ci żadnej oceny. Prac jest za mało, a ta ocena jest w czołówce najkrótszych ocen na WS; ma niecałe dziesięć stron i na dobrą sprawę zajęła mi dwa dni. Faktycznie, być może gdybym czytała cię na blogu raz na dwa tygodnie, nie wspomniałabym o rutynie, która dopadła mnie, gdy przeczytałam całość ciągiem w tak krótkim czasie. Poza tym dość trudno jest wystawić konkretną notę za poezję. Część z wypisanych przeze mnie uwag to bardziej luźne sugestie niż merytoryczne wyznaczniki, których należy się skrupulatnie trzymać. Mam też nadzieję, że udało mi się spełnić twoją prośbę o bycie – jak to napisałaś – wyrozumiałą. Jeżeli nie, z góry się kajam.
Kajam i pozdrawiam, a za betę dziękuję Forfeit.


9 komentarzy:

  1. Cholernie podziwiam, że podejmujesz się oceny poezji. Kiedyś próbowałam, ale to chyba nie dla mnie. Nie mam pojęcia, jak rzeczowo podejść do czegoś takiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przy ocenkach poezji na początku miałam podobnego stresa, ale już trochę takich ocen natworzyłam i jest coraz luźniej. Robię to na czuja; nie ma co się przejmować, warto pisać szczerze o swoich odczuciach, nikt nie musi rozkładać linijek na czynniki pierwsze. Zwracam uwagę na to, co wpadło mi w oko. I w ucho, bo poezję staram się czytać na głos. :)

      Usuń
  2. Ok, na początek dziękuję za (tak szybką!) ocenę. Miły prezent na święta. :)

    Nie przywiązywałam szczególnej wagi do szablonu, tzn. spodobał mi się taki, jaki był, nie bardzo mi na tym zależy tak naprawdę. Kiedy zaczynałam "pisać", nawet nie brałam pod uwagę tego, żeby to gdzieś publikować, dopiero potem przyszła myśl, co by ktoś o tym powiedział i pomyślał. Tak więc nie zwracałam większej uwagi na to, jak wygląda ten blog. Co do czcionki - mogę zwiększyć, chociaż dla mnie jest ona dobra, podejrzewam, że to kwestia komputera. Co do tekstu wyświetlanego na głównej - też mi to nie pasuje, ale nie chce zostawiać całego wiersza, bo wtedy nie wiem, ile było wejść w poście, a jednak chciałabym wiedzieć. :P (I dziwi mnie trochę ten zarzut, bo na Twoim blogu jest tak samo).

    Napisałam, że polecam zacząć od tego wiersza, ale jak to z wierszami - nie jest to konieczne. Ten blog zdecydowanie nie tworzy żadnej całości, tak samo jak to, co piszę. Nie czuję więc potrzeby, by podlinkować go jako pierwszego.

    Co do publikacji i ich regularności - cytuję: "Na razie nowe posty pojawiać się będą w odstępie dwóch tygodni, może z czasem się to zmieni". Nie zależy mi na regularnym publikowaniu, po prostu zakładając bloga, miałam konkretną liczbę utworów i postanowiłam je wrzucać w ustalonym odstępie czasu. Zrobić to na raz jest bez sensu, bo nie na tym polega prowadzenie bloga, robić to bez regularności też jest spoko, ale ustawiłam sobie z początku chyba siedem postów, bo chyba tyle miałam gotowych tekstów, żeby publikowały się same. Uznałam, że dwa tygodnie to będzie dobry odstęp, nie za dużo, nie za mało. Ale nie ma w tym żadnej głębi i ukrytego przekazu. Jeśli mi się skończą, to będę kolejne wrzucać nieregularnie, i tyle. Na pewno nie będę nic pisać na siłę. Blog jest dla mnie po prostu sposobem na puszczenie tego w świat, nie żadnym zobowiązaniem.

    Z rymami masz oczywiście rację, zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to nic odkrywczego i bliżej temu do grafomaństwa niż poezji. :D Z długością wersów mam zaś taki problem, że… przynajmniej przy tych krótkich wersach, sześcio-, siedmio-, ośmiosylabowych brzmi to dla mnie jak dziecięca rymowanka, jakaś piosenka z przedszkola. Dlatego nie lubię liczyć i wolę, kiedy coś się nie zgadza, czasami zupełnie zresztą przypadkiem. Chociaż niewątpliwie masz rację, że ta jedna jedyna linijka z całego wiersza, ze wszystkich strof jest takim odstępstwem od normy. Jednak z Twoją sugestią też nie bardzo mi pasuje… Tzn. czuć, że czegoś tam zabrakło. Musiałabym chyba pogrzebać głębiej i jakoś zmienić składnię. Będę nad tym myśleć. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do kolejnego - też tutaj sporo myślałam. Tzn. znów - nie bardzo ma dla mnie znaczenie liczba sylab i zgodność w całym wierszu, ale też mi tutaj zgrzyta. Może to pierwsze podkreślenie jeszcze nie, chociaż (choć! ;)) Twoja podpowiedź jest dobra, ale to drugie jak najbardziej. Dalej piszesz o złym użyciu imiesłowu i jak najbardziej masz rację - dużo lepiej byłoby i dla rytmiki, i dla ogólnego sensu wrzucić tam “odpowiadasz”, bo chodziło mi o to, że brak odpowiedzi, milczenie to też odpowiedź. Ale wtedy znów byłoby osiem… i to taka patowa sytuacja. Znów - musiałabym wejść głębiej.

      A problem akurat z tym wierszem jest taki, że ze wszystkich jest chyba najbardziej osobisty i mam poczucie, że jeśli coś w nim zmienię po czasie, to zafałszuję treść (może nawet nie tyle dla odbiorcy, co dla siebie - nie wiem, czy ma to jakikolwiek sens).

      I może przez ten osobisty ton nie masz pomysłu na interpretację. Jak mówiłam - zgłosiłam się i w ogóle założyłam tego bloga po to, by zobaczyć, czy to, co ma sens dla mnie, ma też jakiś sens dla innych. Brak pomysłu na interpretację to też dobra odpowiedź dla mnie na właśnie to pytanie. :D Nie będę teraz go tłumaczyć, bo nie w tym rzecz, odniosę się tylko do pytania, które nie pada. A nie pada, bo padło wcześniej, poza wierszem, a cały utwór jest z jednej strony wyrazem nieumiejętności mówienia o miłości, nazywania uczuć, rozmawiania o nich, a z drugiej - efektem czekania na tę odpowiedź, próbą przekonania tej osoby, do której podmiot się zwraca, aby zorientowała się, że właśnie milczenie to także odpowiedź. Trudno mi to wyjaśnić, nie odnosząc się do konkretnej sytuacji, a to jest wiersz o konkretnej sytuacji. Ale absolutnie nie mam nic do tego, że nie bardzo ma to dla Ciebie sens. :)

      Co do kolejnego - cieszy mnie Twoje spojrzenie, bo… moje jest trochę inne. :D Ale znów - piszę z pozycji osoby wtajemniczonej, byłoby nawet nieco dziwnym, gdyby każdy rozumiał to, co napisałam, tak jak ja. (Chyba że ktoś, kto zna sytuację. A poza mną jest tylko jedna taka osoba. I wcale nie mam na myśli znikającego pod koniec adresata :D). Właściwie na tego adresata nie zwróciłam uwagi, właśnie mi to uświadomiłaś. I tak sobie myślę, że zamiast “twoje” mogłoby być “jego”, ale to rodzi brzydki rym “jego ego”, a potem jest jeszcze “niewinnego” i zdecydowanie byłoby to za dużo. Co do dopasowań… “Nie ma tego złego” to połowa z powiedzenia “nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”, tego się uczepiłam, bo tutaj de facto złe nie wychodzi na dobre, ale tego złego w dosłownym znaczeniu też nie ma - jest coś pomiędzy dobrym i złym. Niewinne nie jest ani dobre, ani złe. Znów musiałabym odnieść się do konkretnych wydarzeń, żeby to jakoś obronić, a też nie o to chodzi. Punktem wyjścia jest sytuacja znana z poprzedniego wiersza (bo pięć pierwszych [z docsa, nie z bloga] powstało na fali jednego wydarzenia): milczenie, czekanie, pytania bez odpowiedzi, które zamieniają coś niewinnego (niewinne rozmowy? uwagi? pytania? uczucia?) w obojętność, w to, że się przestaje w końcu czekać, przejmować. Dalej już poszło na zasadzie opozycji, bo przecież nie mamy powiedzenia “nie ma tego brzydkiego, co by na piękne nie wyszło”. xD (Chociaż… takie brzydkie kaczątko? :D) Raczej nie wiązałam strof pomiędzy sobą, przynajmniej nie na takiej zasadzie, jak Ty, więc nie łączyłam obojętności z nienawiścią, zresztą w drugiej jest nijakość, a raczej nie uznałabym, że nijakość jest synonimem obojętności. Mają cechy wspólne, ale nie są tym samym. A jak mądrość i głupota łączy się z pustką? Chyba też nie o łączenie mi chodzi. Ale rozwiązanie jest dość proste i dość… dosłowne. Mogą być mądre odpowiedzi, mogą być głupie odpowiedzi - brak odpowiedzi to pustka. Nic. Także nijakość i obojętność.
      Tak to widzę ja, ale jeszcze raz podkreślę, że nie musisz tego rozumieć w ten sposób i w ogóle widzieć w tym sensu. Jak najbardziej rozumiem. ;)

      Usuń
    2. Co do “ktoś mi wczoraj doniósł…” - dziękuję za cenne uwagi. Znów może powiem, że takie dopasowywanie liczby sylab nie jest mi za bardzo potrzebne, ale Twoje sugestie są dobre. Będę się jeszcze nad tym zastanawiać. :) Tutaj zresztą w ogóle nie zwracałam uwagi, czy coś się rymuje, czy coś pasuje. Chyba jedynie te czasowniki tak rzucają się w oczy/uszy, ale też można byłoby powiedzieć, że to rymy częstochowskie. A “wyrwać się” rozumiem jako “wtrącić coś od siebie”, może byłoby to bardziej czytelne, gdybym wstawiła przed “tymi z emotikonek” pauzę dialogową. Bo to właściwie wypowiedź. A “niektórzy się wyrwali” to taki quasi-komentarz narratora. Faktycznie nie pomyślałam o tym, że to może być nieczytelne. Tak samo komentarzem jest “argumentowali”, ale nie odnosi się do tych o emotikonkach. Właściwie dla porządku mogłabym tego nie wyróżniać w nawiasie. Ale widzę to dopiero teraz. :D

      Kolejny wiersz jest tym z dwóch, który mi się nie podoba i który najchętniej bym usunęła, gdyby nie to, że jestem sentymentalna i nie lubię czegokolwiek usuwać. :D Więc pozwolisz, że go pominę, ale jak najbardziej dzięki za próby zmierzenia się. (Do drugiego z dwóch zaraz przejdę, ale zerknęłam w dół oceny i już jestem zaskoczona :D).

      “Rzuć w cholerę” jest też mniej udanym, chociaż tu akurat próbowałam zrymować, tylko bardziej zawile, pomiędzy strofami. Być może się nie udało. Rozumiem też Twoje zarzuty co do powtarzalności, natomiast chcę podkreślić, że to są próby, bardzo pierwsze próby, pisane pod wpływem emocji i konkretnych, naprawdę konkretnych sytuacji, taka próba okiełznania tego w inny sposób niż tekst ciągły w pamiętniku czy wiadomości do przyjaciela. Raczej nie zależy mi na tym, żeby zawsze zaskakiwać oryginalnością, innowacyjnością czy właściwie czymkolwiek. Wiem, że to brzmi trochę tak, jakby mi w ogóle nie zależało - ale też wydaje mi się, że to zależy od podejścia. Jedni traktują to bardziej poważnie, inni mniej, jedni cyzelują każdy wers, inni piszą, co im się akurat uroi w głowie. W obu przypadkach należę do tych drugich i też nie jestem zwolenniczką rozkładania wszystkiego na czynniki pierwsze, czasami chodzi tylko o moment, krótką myśl, tak krótką jak ten wierszyk. Czy ostatni wers miał być petardą? Raczej nie. Zabrzmi to okrutnie, ale nie myślę o odbiorcy, tylko o sobie, kiedy mam chęć coś napisać. Taka brutalna prawda. :D

      Usuń
    3. Za to kolejny to ten, który podoba mi się najmniej… Stąd moje zdziwienie. :D Bo to jest trochę tak - kiedy się o czymś dużo myśli, kiedy się na czymś zafiksuje, to się tak wokół tego coraz bardziej krąży, zatacza koła, aż czasami niby wiadomo, o co chodzi, ale jednocześnie w ogóle nie wiadomo. To już jest bardziej zabawa słowem, a nie jakiś konkretny sens i cel, urwane myśli pozbierane w jedno i ułożone obok siebie. Gdybym miała teraz odtworzyć swój tok rozumowania, to po prostu nie mogłabym tego zrobić. Jakkolwiek dziwnie to brzmi. ;)

      Kolejne słowa i uwagi również mnie cieszą, mimo paru niedoskonałości i kręcenia się w kółko. Takie już moje życie z miłością bez happy endu. Ale bez bad endu też. ;) Ja się kręcę w kółko, moje myśli kręcą się w kółko i to, co się z nich układa w słowa, też kręci się w kółko.

      I milczenie też do mnie powraca. To jest trochę tak, że można mówić dużo, ale jednocześnie nie powiedzieć nic. Na pewno znasz takie osoby. ;) I tak samo można milczeć, przemilczać to, co istotne, i ślizgać się po powierzchni, mówić dużo o kapryśnej pogodzie, śmiać się na widok śmiesznych kotów. Ale jasne - to nie musi wynikać z treści.

      “Wychodzę z siebie” miało oryginalnie inną interpunkcję i przyznam, że zmieniłam ją przed wysłaniem do Ciebie. Czy miało lepszą - nie wiem, ale tę robiłam na szybko. Tzn. wydaje mi się, że moim kluczem było to, żeby na końcu wersów nie wstawiać przecinków, ale w sumie nie ma to sensu i nie robią tam one nikomu krzywdy…

      Chciałabym też zaznaczyć, że moim zdaniem trochę mylnie założyłaś, że to wszystko, co pojawi(a) się na Teczce i to, co Ci wysłałam, łączy się w jakąś całość. Nie składam niczego pod tomik, żadnego tomiku zresztą nie zamierzam wydawać przez najbliższe 100 lat. Każdy wiersz traktuję osobno, a że piszę raczej sercem, a nie głową, raczej od siebie, a nie dla kogoś (chyba że do adresata - ale tak naprawdę też nie zawsze ten adresat z wiersza jest faktycznym adresatem) - to jest monotematycznie. Wspólne pierwiastki nie były celowe.

      Usuń
    4. I w końcu podsumowanie.

      Budowa jest dla mnie ważna, bo nie jestem też fanką wierszy białych (zwłaszcza takich, które można ułożyć w zdanie zapisane ciągiem :D), czasami chcę im nadać budową jakiejś specyficzności, z drugiej strony mam też problem z rymami… bo rymów też nie lubię. :D Nie chcę, żeby wszystko się zgadzało, ale też nie chcę, żeby nie zgadzało się nic, stąd może ten chaos, który na pewno odczułaś. Ale budowa na pewno nie jest dla mnie ważniejsza od treści, z tym że treść jest podyktowana tym, co czuję i myślę, tym, co mi się przydarzyło. Jak mówiłam, to dość osobiste wiersze, dlatego zdawałam sobie sprawę z tego, że nie wszystko może mieć dla Ciebie (czy innych czytelników) sens. Przyjmuję to, tego się spodziewałam, ale też nie sądzę, że potrafię inaczej. :D Z tym przyznaniem się mnie złapałaś - ale faktycznie, ten fragment odnosi się tylko do tego wiersza, który jako jedyny właściwie był tak prawdziwie pisany do kogoś i dla kogoś. Masz jednak prawo sądzić inaczej, nie mam tego absolutnie za złe. ;) I też rozumiem, że nikomu tego nie sprzedam, ale znów - raczej w to nawet nie celuję. (Ale ciekawość, jak ktoś coś odbierze, pozostaje, stąd moje zgłoszenie).

      Dziękuję za brak noty (chociaż nie taki do końca :D) - tak naprawdę nie po notę się zgłaszałam, tylko po wrażenia i sugestie. Ocenka spełniła moje oczekiwania, więc bardzo Ci dziękuję. :)

      A teraz się może wytłumaczę i…

      Usuń
    5. ...ujawnię. :D Tak więc - to ja. Ale o tym zaraz.

      Plan był taki, żeby te kilkanaście wierszy publikowało się co dwa tygodnie w spokoju, dopiero wtedy miałam się zgłosić, ale pewnego razu nie wytrzymałam z ciekawości. I poszło. ;) Daleko mi do poetki, daleko mi do poezji, na I roku nie znosiłam poetyki, o czym zresztą kiedyś z Tobą, Skoia, rozmawiałam. Lubię wiersze, ale tak jak napisałam - wejść, przeżyć, zrozumieć po swojemu, wyjść. Dla niektórych może to profanacja, głupie podejście - no trudno. Ja tak lubię, a nikomu tym krzywdy nie robię. Tak samo mam z tym, co ja piszę. To naprawdę nie jest i nie ma być nic odkrywczego, wyszukanego, zaskakującego czy przemyślanego. Jedni, kiedy chcą się wyżyć, idą nawalać w worek treningowy, ja składam słowa. Pisanie zawsze było i będzie moim sposobem na wyżycie się, ale pisanie wprost o czymś w pamiętniku przestało działać, a pisanie prozy… jak dla mnie nie służy do tego. Moje wierszyki (właśnie - wierszyki, żadne tam wiersze, utwory i inne takie :D) to zapis moich stanów, myśli, często pokręconych i takich, w których sama się gubię. Nie przywiązuję się do myśli, że “o, od teraz piszę wiersze, jestę poetkę”, no nie. Bo teraz mam potrzebę ubrania czegoś w słowa i formę, która przypomina wiersz, ale może przyjdzie taki czas, że nie będę miała się z czego wyżyć, wszystko będzie mi się w życiu układało i po prostu potrzeba i chęć miną. Cała filozofia. :D

      Stworzyłam tego bloga już z myślą, że się tu zgłoszę, po prostu stało się to wcześniej, niż zakładałam. Zaczynałam pisać z myślą, że nigdy nikomu tego nie pokażę. Ale ciekawość, co ktoś inny powie, zwyciężyła. ;)

      Ani Skoia, ani żadna z dziewczyn nie wiedziały, że ja to ja, albo raczej, że Shamandalie to ja. Było dla mnie ważne to, żeby te wierszyki zostały ocenione po pierwsze obiektywnie (ufam, że Skoia starałaby się pisać obiektywnie, gdyby wiedziała, że to ja, ale mimo wszystko czasami mimowolnie narzucamy sobie jakiś stosunek, coś sobie dopowiadamy albo przeciwnie, czegoś nie mówimy, bo to znajoma osoba - myślę, że gdyby wiedziała, ta ocena mogłaby wyglądać inaczej), a po drugie na czysto, w takim sensie, że bez absolutnie żadnych odniesień do rzeczywistości. Trochę się ze Sko znamy, może nie zwierzam się jej z sekretów, więc nie miałaby klucza do tych wierszyków, ale już samo to, że wie o mnie parę rzeczy i mamy się w znajomych na Facebooku, robi całkiem dużo. :D

      Tak więc jeszcze raz, już jako ja, dziękuję Ci, Sko, za ocenę i Twoje wrażenia, przemyślenia, na tym zależało mi najbardziej. Na pewno jeszcze do nich wrócę. Wbrew pozorom. :)

      I cieszę się strasznie, że to się nie wydało, bo było tak blisko… Bo jestem takim geniuszem, że chciałam wysłać wierszyki w pliku worda, a przecież tam byłoby moje imię i nazwisko. :D Stąd te kombinacje z docsem, za które Cię przepraszam, Sko - po prostu to było jedyne wyjście. xD

      (I przepraszam za te wszystkie dywizy i złe cudzysłowy, nie mam na laptopie klawiatury numerycznej, a nie chce mi się tego zmieniać. Bo pisałam w docsie :<)

      Usuń
    6. (I dziwi mnie trochę ten zarzut, bo na Twoim blogu jest tak samo). – No właśnie planuję to zmienić, bo uwaga ta wpadła mi w oko na twoim blogu i zaraz poszłam na swój. Tylko nie mam kiedy się za to zabrać, czekam, aż będę miała co wrzucić. Nie mam już wierszy, które czekałby w kolejce.

      Chciałabym też zaznaczyć, że moim zdaniem trochę mylnie założyłaś, że to wszystko, co pojawi(a) się na Teczce i to, co Ci wysłałam, łączy się w jakąś całość. – Założyłam tak tylko dlatego, że wszystkie wiersze mają główny motyw przewodni. Chcąc nie chcąc, tworzą więc jakiś spójny obraz jednego podmiotu lirycznego mówiącego o miłości. Myślę, że to odczucie nie wzięło się znikąd, a zwyczajnie z monotematyczności, o której często wspominam. Odnośnie do kwestii publikacji, jak pisałam, pytałam tylko z ciekawości. W sumie zastanawiałam się, czy masz wierszy więcej niż te, które mi wysłałaś, i czy mają podobny charakter i temat.

      Nie będę się odnosić do uwag o wierszach i ich interpretacji, bo właściwie nie mam nic do dodania. Miło czyta się komentarz, ale nie mam pojęcia, co jeszcze mogłabym ci napisać. Spodziewałam się, że moje interpretacje i założenia mogą być inne, bo nie mam bazy – doświadczeń, świadomości – na której oparłaś swoje sklejanie. Nie będę się też odnosić do decyzji, co tam z rymami czy inną budową, bo możemy mieć różne odczucia i idę o zakład, że gdybyś zgłosiła się do kogoś innego gdzieś indziej, przeczytałabyś w ocenie zupełnie coś innego. Bo tak właśnie jest z poezją; nie wszystkim nierówności tu czy tam muszą wpadać w oko. Cieszę się jednak, że ocena jest przydatna i cię zadowala.

      Mocno zdziwiłam się ostatnim komentarzem. XD Na początku, wchodząc w post i od razu scrollując ocenkę na górę, bardziej zastanawiałam się nad tym, co tu robi NieFikcyjna w komciach, skoro ona do poezji tak-sobie, niż zastanawiałam się, co ciekawego napisała mi autorka bloga. XDD A jak doszłam do tego momentu *wink wink*, to aż mi szczęka opadła. :) Odpowiadając mi kiedyś na priv w kwestii mojego zgłoszenia się do ciebie i Hiro, sama przyznałaś, że ty się poezją nie parasz, a tu – o, proszę, a jednak. Wielkie zdziwko.
      Swoją drogą sądzę, że nawet gdybyś się przyznała, ta ocenka nie wyglądałaby inaczej, bo prywatnie – jak sama zauważyłaś – w ogóle się nie znamy, ale rozumiem potrzebę i zabezpieczenie. Tym bardziej mega się cieszę, że na końcu się wygadałaś, bo właściwie nawet byś nie musiała. Szacun i piona!

      Usuń