[23] ocena bloga: kyonokoko.blogspot.co.uk

Adres: Kyonokoko
Autorka: Nocta K.
Tematyka: opowiadania grozy
Oceniająca: Skoiastel

W trakcie pisania oceny bardzo ważne jest, by wczuć się w potencjalnego czytelnika i oceniać nie tylko w zgodzie z własnymi przekonaniami, ale w głównej mierze z przekonaniami osób trzecich, które zupełnie przypadkowo mogą się znaleźć na Twoim blogu. Dlatego też połączyłam ze sobą punkty przydzielane za tzw. „pierwsze wrażenie” oraz punkty, które można w moim systemie oceniania uzyskać za szatę graficzną. Dlaczego? Ano właśnie dlatego, że zainteresowany kupnem książki czytelnik przygląda jej się, analizując elementy rzucające się w oczy, a dopiero potem odwraca tomiszcze i zagłębia się w krótki opis lektury będący standardową reklamą.
No to mamy adres Kyonokoko oraz tytuł Kyōki no kokoro. Pierwsze jest skrótem drugiego? Co oba oznaczają? Jest tu jakaś podstrona, która mi to wytłumaczy? Nie czuję absolutnie nic prócz zakłopotania i naprawdę zależy mi na znalezieniu odpowiedzi, ale zajmuje mi to zbyt dużo czasu albo – czarniejszy scenariusz – wcale nie znajdę tłumaczenia.  Rezygnuję z dogłębnych poszukiwań na blogu, bo na pewno pomoże mi Google Tłumacz. Co to za język? Czyżby japoński? Ale Google po wklejeniu nazwy zaproponował mi indonezyjski, a po zmianie nadal nic. Zero. Postanowiłam spróbować tłumaczyć po jednym członie i wpisałam Kyōki. Google zasugerowało mi zmianę języka na fiński. Spoko – myślę i idę tym tropem, ale Google najwyraźniej przeliczyło swoje możliwości i, koniec końców, nie skojarzyło takiego słowa. Kokoro teleportowało mnie na język wietnamski – tam też nic. Nie istnieje tłumaczenie? Nadal nie wierzę i wklejam całość do przeglądarki. Wyświetlają się odnośniki do Twoich notek. Potem coś o Kara no kyōkai i innych proponowanych animacjach. Żadnego związku. Co to, do cholery, znaczy? Zaciekawienie zmieniło się w mocne zirytowanie. Nie stracę na to połowy dnia, no way! Przechodzę dalej.
No i co ja teraz mam napisać o okładce Twojego bloga? Pierwsza myśl, daję słowo, brzmiała mniej więcej tak: Och, mój Boże.
Jak tu ciemno, mroczniaście i banalnie! O ile nie mam nic przeciwko prostocie, a i rozumiem, że nie każdy potrafi posługiwać się Photoshopem, o tyle najmniejsze z minimalnych niuansów estetycznych należałoby zachować. Przede wszystkim straszydło po prawej stronie ekranu jest bardzo fajne, sympatycznie się do mnie szczerzy i trzeba przyznać, że jest to interesującą podstawą dla Twojej szaty graficznej. Natomiast wyśrodkowany nagłówek odrobinę mnie odstrasza. Jest on sztuczny. I nie mam na myśli klęczącej postaci wywołującej we mnie odpowiednie poczucie grozy. Mam na myśli obrazy i napis. Obrazy dlatego, bo są duże, pomieszane, krzywe, wprowadzają chaos, sieją zamęt, postrach i zniszczenie. Moja nietolerancja na zło i występek objawiać się dziś będzie za pomocą wesołych gifów.
Klęcząca na nagłówku postać jest sama w sobie wystarczająco psychodeliczna i mocna. Dodanie do niej czegokolwiek sprawia, że wskazówka w mierniku dobrego gustu przesuwa się w kierunku kiczu. Jak na tanim horrorze w kinie, tak u Ciebie pojawiają się napisy stworzone prostą czcionką z naniesionymi efektami obrysu, fasety i płaskorzeźby oraz cienia. Nie podoba mi się to. Moim zdaniem przesadziłaś. W Twoim przypadku brak jakiegokolwiek menu i podstron stwarza dla mnie problem. Jeżeli jesteś zainteresowana ich stworzeniem, zapraszam pod odnośnik: KLIK. Co możesz zyskać? Klarowne menu. A po co? Bo aktualnie ramki i panujący w nich nieporządek to dla mnie, oceniającej i czytelnika, katorga. Nie mogę Cię poznać. Przez chwilę, przeglądając spis treści po lewej, przez Krwawą różę zastanawiałam się, czy bloga przypadkiem nie tworzą dwie osoby. Poza szatą graficzną i tekstem głównym w żaden sposób nie informujesz czytelnika, z czym będzie miał do czynienia na Twoim blogu. Nie wspominasz nigdzie chociażby o adresie i tytule, które nie dają mi spokoju! Jak na złość belka jest taka sama i za nic w świecie nie chce pomóc. Znam tego powód, bo też tak mam. Jak zakładam bloga, to nie myślę o tej belce, a jedynie powtarzam w niej adres, bo przecież są ważniejsze rzeczy. Spieszę się. Zależy mi na szybkiej publikacji pierwszej notki. Ale warto potem do tej nieszczęsnej belki wrócić i zastanowić się nad jej istnieniem. Tak naprawdę może być to dobry chwyt na potencjalnego czytelnika. Niuans, ale wpada w oko. A z treścią taką, jaka widnieje u Ciebie, belka jest kompletnie nieprzydatna i zmarnowana. 

Blog ma trzy kolumny.
A.      W kolumnie środkowej:
 – justuj tekst. Widziałaś kiedyś wyśrodkowane rozdziały w książce? Gdy już je sobie wyobrazisz, zrozumiesz, jak czytelnikowi trudno jest czytać długie posty w takim układzie.

B.      W kolumnie prawej:
 – Ramka z banerem jest zupełnie niepotrzebna. Wystarczy wgrać na Bloggera obrazek ze strony hostingowej. Każdy zainteresowany skopiowaniem banera, skopiuje automatycznie z niego adres gifa, naciskając na niego prawym przyciskiem myszy. Teraz jest to niemożliwe, ponieważ podlinkowałaś pod niego stronę główną, co również jest zbędne, ponieważ takim samym odnośnikiem jest nagłówek.
– Usuń link do Shiibuyi. Ocenialnia jest już zamknięta.
– Banery i linki innych blogów posegreguj w podstronie „linki”, bo zrobił się niezły rozgardiasz. Jeśli zacznie tego przybywać, zrobi się jeszcze tłoczniej.

C.      W kolumnie lewej:
 – posprzątaj. Masz za dużo rozpoczętych historii, pasek ciągnie się w dół. Tłocząc się w małej ramce, spis treści musi mieć problem z oddychaniem. A co, jeśli czytelnik ma klaustrofobię? Chcesz go odstraszyć tą zamkniętą przestrzenią zawaloną informacjami zapisanymi monotonną czcionką?
Przechodzę do treści, bo nic więcej nie jestem w stanie napisać na temat ogólnej kreacji Twojego bloga. Teraz czas przekonać się, czy faktycznie będę mieć do czynienia z grozą, którą intuicyjnie wpisałam w nagłówku tej oceny. Mam nadzieję, że tekst nie będzie tak ubogi w informacje i niejasny. Byłoby to przyjemne zaskoczenie. 


Cichy pamiętnik
Początek bardzo ciekawy. Przedstawiasz nam głównego bohatera, który swe myśli objawia w postaci narracji pierwszoosobowej. Dzięki temu poznajemy go w nieprzymuszony sposób. Nie opisuje swojego wyglądu, nie robi nic, czego nie miałby prawa teraz zrobić. Jest naturalny i spójny. 
Psuje się dopiero, gdy bohater wspomina o wodzie z kałuży. Ten komentarz przerysowuje tę postać w jednym momencie. Rozumiem – może nam się nie ułożyć w życiu, ale przyznawać się, że w torbie ma się butelkę wody z kałuży, kiedy w ogóle powinny nam się ze strachu przewijać przedśmiertne obrazy z naszego życia? Popsuło mi to klimat zupełnie.
Również się uśmiechał, ukazując rządki białych zębów, jak gdyby zobaczył wspaniałą zabawkę. Chyba nie powinienem tu wybierać takiego porównania, gdyż zabawek to on już raczej nie posiada, a jeśli posiada, to raczej nie takie, które daje się dzieciom. Mnie tu się skojarzyło na początku raczej z rozwścieczonym rottweilerem niż dzieckiem. To rzuciło się tak mocno w oczy, że inne porównanie właściwie wydaje się mocno naciągane. Ale wiemy, o co chodzi. Zabawka. Jest niebezpiecznie. Widzisz? Czyli potrafisz wykreować sytuację, w której zniecierpliwiona czytam dalej, aby dowiedzieć się, jak ta historia się zakończy. Zaciekawiłaś mnie. Jest dobrze. Jest naprawdę dobrze. Ja bym osobiście jeszcze większość długich zdań, które pojawiają się po rozpoczęciu akcji, poskracała. Poprzedzielała na krótsze, pojedyncze. Taka sztuczka sprawia, że akcja nabierze jeszcze większego rozmachu, bo nie będę musiała wolniej przetwarzać informacji przez ich nadmiar.

Powoli przejechał dłońmi po mojej klatce piersiowej, a następnie wsunął je delikatnie w spodnie i zatrzymał na biodrach. – Tylko nie próbuj mi przekazać w ten sposób sprytnie zakamuflowanego podtekstu homoerotycznego. Błagam. Nie w tym momencie. Albo przynajmniej nie w takim tonie, kiedy czytelnik nie ma pojęcia, co się dzieje z bohaterem. Czym zawinił i dlaczego oprawcy zamiast go sklepać, wkładają mu łapska w majtki, tym bardziej że nic wcześniej nie wskazuje na takie klimaty. Praktycznie nie wiemy jeszcze nic. Nie zaczynaj od tego.

Usłyszałem nadjeżdżający z oddali pociąg, zbliżający się do mostu, pod którym się znajdowałem. – bohater znajdował się pod pociągiem, czy pod mostem? Jeśli druga opcja wydaje Ci się logiczniejsza – usuń pierwszy przecinek.

Najskuteczniejszym sposobem na lepszy humor, było gdy osoba, zamiast mnie pobić, udawała(…) – Najskuteczniejszym sposobem na lepszy humor było, gdy osoba, zamiast mnie pobić, udawała(…).

Po otworzeniu oczu, nikogo już przede mną nie było ponieważ sprawca właśnie przeskakiwał na drugą stronę ogrodzenia. – Postaw przecinek przed „ponieważ”.

Teraz, przed moją twarzą stał młody, blond-włosy mężczyzna – teraz przed moją twarzą stał młody mężczyzna o blond włosach. http://sjp.pwn.pl/szukaj/blond-w%C5%82osy.html

Był to ten sam człowiek, którego okradłem nie wcześniej, niż godzinę temu. – Przecinek przed „niż” w tym wypadku jest zbędny. Przed „niż” stawiamy przecinek, gdy po nim występuje czasownik.

Uśmiechnął się do swojego brata- a przynajmniej sądziłem, że są spokrewnieni(…) – brak spacji; zamień dywiz na myślnik.

(…)obawiałem się najgorszego. W moim przypadku, bycia zostawionym bez możliwości uwolnienia się, bądź kąpiel w zimnej wodzie. – Kąpieli; przecinki zbędne.

By znaleźć to, co potrzebujemy – jeśli potrzebujemy czegoś, to szukamy tego, aby następnie tego używać.

(…) ci „mili" panowie, raczej jakiejkolwiek oferty nie chcieli wystawić(…) – przecinek zbędny. Popraw cudzysłów.

Jedyna szklana butelka znajdująca się w owej torbie, teraz wypadła(…) – przecinek zbędny.

Powoli podszedł do mnie i nie odpowiadając na pytanie, najzwyczajniej na świecie wsunął swe dłonie pod moją koszulkę. – Pogrubione wtrącenie poprzedź przecinkiem; w świecie.

Stali na brzegu, bliscy łez spowodowanych śmiechem. – Przecinek zbędny.

Co nie pomagało to w obecnej sytuacji. – „To” zbędne.

Po wyjściu na brzeg, byłem wyczerpany, a oczy same się zamykały. – Pierwszy przecinek zbędny.

było widać ściany, zamazane przeróżnym graffiti oraz liczne drobiazgi(…) – Przecinek zbędny.

Ignorując mężczyznę, leżącego blisko wejścia, podszedłem do dziewczynki i przykryłem ją swoim kocem. Może i byłem zmarznięty, i wciąż mokry, ale jej zdrowie bardziej się liczyło. Była już wystarczająco chora, a niestety wcześniej zdobyte lekarstwo, zostało zmarnowane. – Pierwszy i ostatni przecinek zbędne. Powtórzenia pogrubiłam.
No i co? Mamy smutny, demotywujący opis sytuacji smutnej i demotywującej. Czyli, gdyby nie było błędów, łatwiej byłoby mi się wczuć w fabułę, od której włoski na rękach faktycznie mogłyby stanąć dęba. Bohatera równie smutnego i demotywującego spotkało nieszczęście. Wow, od samego początku historii tak tu pozytywnie… Nie! Nie pozostawiłaś najmniejszego miejsca na nadzieję. Od pierwszego zdania po ostatnie scenariusz robi się tylko coraz ciemniejszy. Czasem dobrze byłoby odetchnąć. Osobiście bardziej wczułabym się w sytuację bohatera, gdyby opowiedział mi o sobie coś więcej. Gdyby wykreowany został choć jeden pozytywny obraz, który wzbudziłby sentyment. Emocje! Aby pogrążać w smutku, fajnie jest dać czytelnikowi powód do tęsknoty. Nie ma też w tym żadnego elementu zaskoczenia. Już w połowie miałam świadomość, że ślizgam się butami po pochylni, a na dole czekają na mnie wystające z ziemi kolce, niczym w starym Tomb Raiderze. Domyślam się, że na końcu historii wydarzy się coś smutnego. Mam nadzieję, że w pozostałych notkach znajdzie się trochę miejsca dla różnych innych emocji.

Strona druga to przemyślenia bohatera odnośnie egzystencji swojej i swojej siostry. Poznajemy jego historię na spokojnie. Nic się nie dzieje. Autorka coraz bardziej pastwi się nad postacią, dodaje mu zmartwień i smutnych wspomnień. Nadzieję mogłaby dać wzmianka o uczcie, ale jakość posiłków pozostawia wiele do życzenia. Cztery kanapki i napój gazowany? Do tej pory wszystko brzmiało ponuro, teraz osiągnęło jednak epicentrum żałości i współczucia.
Jedno tylko pytanie nie daje mi spokoju. Dlaczego główna postać po prostu nie znajdzie pracy? Jakiejkolwiek, gdziekolwiek… Ubolewa i przeżywa te cztery kanapki, ale nic więcej z tego nie ma. Czuję się, jak gdybym czytała W pustyni i w puszczy. Bohaterom opowiadania na blogu też wody pitnej starcza tylko na dwa dni. Ale, do licha, oni nie są na pustyni! Pojawia się zdanie o chęci oddawania się seksualnie, tylko bohater okazuje się na taki zarobek niezdatny, ponieważ… Jest brudny. Nie wiem, może ja życia nie znam i zostanę posądzona o brak empatii, ale przecież istnieje tyle rozwiązań na problemy biednego chłopaczyny, że przez chwilę poczułam się, jak gdybym momentalnie przełączyła bloga na scenariusz do Trudnych spraw. Historia nabrałaby powagi, gdyby akcja działa się w krajach trzeciego świata, ale treść opisów nie bardzo pasuje mi do takiego miejsca akcji.

Molly sama wyruszyła do miasta by postarać się coś zebrać. – Postaw przecinek przed „by”.

Wiele traktowało mnie jako osobę dorosłą(…) – wielu, jak.

Nie przesypiałem noce na początku(…) – nocy.

(…)czyli przy bankomacie odwiedzanego raczej przez sporo osób dziennie(…) – czyli przy bankomacie odwiedzanym raczej przez sporą liczbę osób dziennie.

Siedząc w takim miejscu osoba nie mogłaby powiedzieć, że nie ma pieniędzy przy sobie(…) – przecinek przed „osoba”.
Generalnie w tej notce znajduje się wiele błędów. Polecam współpracę z betą.

Strona trzecia powitała mnie czymś takim:
Chyba najdłuższa część jakiegokolwiek opowiadania jakie kiedykolwiek napisałam. Mam nadzieję że to nie będzie oznaczało że będzie gorsze czy też 'zmęczone' - bowiem nie pisałam go do końca na trzeźwo - ale po wysłaniu go do sprawdzenia i następnie samej sprawdzając, uznałam że raczej się nadaje do przeczytania publicznego. Jestem ciekawa co myślicie o bliźniakach oraz o moim kochanym szczurku (musze w końcu zdradzić chyba imiona).
Posłowie nazywa się tak, ponieważ znajduje się pod tekstem właściwym. Twoje jest przed i dodatkowo straszy brakiem przecinków. Wybiłaś mnie nim z tego traumatycznie smutnego klimatu, na który solidnie pracowałaś. 
Kolejnym rozczarowaniem jest opis pokoju. Co do joty przedstawiłaś mi rozmieszczenie pojedynczych mebli, rozpisując się potężnie, jak gdyby miałoby to mieć ogromne znaczenie dla dalszej fabuły. Odpowiedz sobie na pytanie, jak bardzo czytelnikowi akurat w tym momencie potrzebna jest ta wiedza, skoro skrupulatnie i po przecinku wymieniasz poszczególne elementy umeblowania? Jest to dość oklepany sposób na opis.

Z stanu pokoju można było uznać, że osoba(…) – ze stanu, choć to nadal nie brzmiałoby dobrze. Sugeruję: po stanie, w jakim ktoś pozostawił pokój, można było wywnioskować…

Mam wrażenie, że trzecią część pisał zupełnie ktoś inny niż pierwszą. Bardzo dużo w niej błędów, które rozpraszają. Twój styl także zmienił się na gorsze. Pierwsza część jak do tej pory najbardziej mi się podobała, z każdą kolejną jak gdybyś starała się mniej. Jak gdyby odechciało Ci się chociażby stawiać przecinki.
Końcowy dialog wyszedł realistycznie, był niewymuszony i za niego ogromny plus, ale mam wątpliwości co do kolejnych akapitów. Bohaterowi wydaje się, że został porwany. Nurtuje mnie pytanie, czy spisuje on swoje myśli na bieżąco, czy może przedstawia je długo po tych wydarzeniach? Ma to znaczenie przy odmianie czasowników. Ok, czyli z tego wynika, że chyba zostałem porwany. Nie jest tego pewien w tym momencie, więc zgaduję, że opisuje sytuację na bieżąco. Odmieniaj czasowniki w czasie przeszłym, aby rozwiać wątpliwości.
Nagle sobie przypomniałem, że zdawało mi się, iż ktoś leży za mną. – Leżał.

W czwórce wypadałoby bliżej przyjrzeć się fabule. Jest na tyle interesująca, że broni się sama. Informacje dawkujesz w sposób przemyślany, bohater ujmuje mnie komentarzami, które są na tyle osobiste, że można śmiało nazwać je spowiedzią.

Tak, przyznaję się, dopiero w tym momencie przypomniałem sobie, że Molly jest sama, ale mając tyle rzeczy na głowie można chyba zapomnieć, prawda? Jestem do bani, wiem. – Przecinek przed „można”.

Oj, łatwo tego Twojego szczurka polubić. Jest charakterny, ale nie grzeszy pewnością siebie. Odnajduje się w nowych sytuacjach tak samo jak czytelnik. Nie wie nic, wszystkie karty odkrywa po kolei i to głównie dzięki temu tak łatwo wczuć się w jego sytuację. Z jednej strony nietrudno jest go zrozumieć, z drugiej strony małe niuanse jak ta nieszczęsna woda w kałuży potrafią przesycić i z automatu przestać wzruszać.

Teoretycznie zaproponowali bym częściej wpadał(…) – jest to zdanie złożone, zawiera dwa czasowniki. W takich zdaniach musi pojawić się przecinek, który oddzieli owe czasowniki od siebie.

Pozostają też kwestie, które trudno nazwać realistycznymi. Na przykład jestem w stanie zrozumieć  przypadek syndromu sztokholmskiego, ale dogryzanie porywaczom jak starym znajomym  chwilę po porwaniu i jakikolwiek brak obaw o swoją bliską przyszłość w ich rękach może nie tyle zaskoczyć czytelnika, co uświadomić mu, że czyta pierdoły. Poza tym dlaczego chłopak jest zniesmaczony i odmawia ponownej wizyty, skoro wcześniej zaklinał się, że mógłby świadczyć usługi seksualne w zamian za godziwe wynagrodzenie? Na klika pytań musisz udzielić odpowiedzi, bo gdy bohater zmienia zdanie, nie argumentując odpowiednio takich czynów, to ja tego nie zrozumiem, choćbym stawała na głowie. Szczurek oddaje też kobiecinie w zamian za transport bardzo ważne dla niego pieniądze. Ona ich nie chce, ale wepchnie jej na siłę, bo nie pozwoli mu inaczej męska duma. Co z tego, że gdzieś tam głoduje jego siostra. W desperackim momencie jego życia powinien zatrybić, że są rzeczy ważne i ważniejsze. Jestem ciekawa, czy przez kolejne strony pamiętnika udowodni, że zmądrzał.
Po dłuższej "dyskusji" - bowiem kłótnią tego bym nie nazwał - zaproponowano mi potowarzyszenie im przy śniadaniu(…) – zamień dywizy na myślniki oraz zacznij stosować polski cudzysłów „…”. Pod tym względem musisz przejrzeć całą swoją wesołą twórczość.

Szczurek chwali się, że kiedyś był całkiem niezły z geografii, ale wiedza, jaką nam przedstawia, to głównie fakt, że gdzieś na świecie są gorsze zimy niż w Anglii. Anglii! Więc nie jest to kraj trzeciego świata! Dlaczego więc tak trudno bohaterowi wziąć dupę w troki? Tyle pytań, tyle pytań…

(…)w tym samym czasie zastępujący śnieg nadmiar wody spadającej z nieba powodowała ślizgawki na ulicach(…) – Powodował.

Czując jak żołądek powoli podchodzi mi do gardła, a umysł daje przeróżne obrazy tego co mogło się wydarzyć, pobiegłem w stronę naszego sąsiada, zajętego teraz głębokim snem, co częściowo mnie uspokajało. – Czując, jak żołądek powoli podchodzi mi do gardła, a umysł tworzy przeróżne obrazy tego, co mogłoby się wydarzyć, pobiegłem w stronę naszego sąsiada zajętego głębokim snem. Uspokoiło mnie to częściowo.
No tak. Zamiast go poklepać, obudzić i wypytać o siostrę, bo może coś widział, bohater pozwala mu spać dalej jakby nigdy nic. Zaskakuje mnie, ale tym razem negatywnie. Zamiast zareagować w jakiś sposób, wylewa z siebie morze przemyśleń, które same rzucają się na myśl czytelnikowi i właściwie tak mocno nie trzeba ich afiszować. Nie za bardzo jest na to czas w tej chwili. Dopiero po przemyśleniach bohater decyduje się obudzić sąsiada. Ale pamiętaj: akcja-reakcja. Szybko. Aby nie stracić klimatu. Aby nie zirytować czytelnika. W pamiętniku non stop jest czas na przemyślenia, więc każda akcja jest mile widziana i nie przerywaj jej. Pojedyncze myśli wrzucaj między ruchy, ale nie wklejaj ściany tekstu, która jest gdybaniem, kiedy bohater autentycznie ma się skupić przede wszystkim na odnalezieniu siostry. Chyba że nie zależy mu na tym tak bardzo, jak to przedstawiłaś.

Mogła dostać propozycję jedzenia czy też mogła nawet pytać się ludzi
Usuń się w ostatnim zdaniu
"się"*
ludzi, czy mnie nie widzieli
Czyżbyś współpracowała z betą?
Poinformuj ją, że nadal tekst pełen jest błędów. Ale z tym „się” ma zupełną rację.

Przecież to oznacza, że wszystko było możliw. – Możliwe.

Przecież mnie nie było od wczoraj, ty ślepa krowol – krowo!

W każdym razie po dwóch tygodniu odmrażania sobie tyłka(…) – tygodniach.

Bardzo irytujące jest też to przenoszenie tekstu do następnej linijki. Za dużo enterów nawciskałaś. Pohamuj tę żądzę.

W notce piątej zaskoczyły mnie akapity, ale koszmarnie prezentują się w niewyjustowanym tekście wyrównanym do lewej.

poszedłem prosto do łóżka postanawiając zostawić odebranie jej na następny dzień. – Paskudnie to brzmi. Poszedłem prosto do łóżka, postanawiając odebrać ją następnego dnia.

Ostateczny powód jest samolubny, bowiem chodzi o prosty fakt iż jestem zbyt zmęczony by iść do centrum Londynu, z jego obrzeży, tylko po to by potem znów tu wrócić i pewno paść twarzą na pierwszą lepszą miękką kupkę ziemi. – Ostatni powód był samolubny, bowiem chodziło o prosty fakt, iż byłem zbyt zmęczony, by iść z obrzeży Londynu do centrum tylko po to, by znów tu wrócić i pewno paść twarzą na pierwszą lepszą miękką kupkę ziemi. – Och, nie przesadzajmy. Przecież w tamtej notce mówił, że ma materace. Dramaturgia dramaturgią, a gdzie konsekwencja?

Mamy notkę piątą. Opisy leżą i kwiczą. Znamy już przeszłość bohatera, ale jak on w ogóle wygląda? Nie bardzo wiem, jak go sobie wyobrazić. O jego prezencji nie powiedziałaś praktycznie nic. Mam świadomość, że w narracji pierwszoosobowej jest to trudniejszą sztuką niż w przypadku trzecioosobowej, ale nie popadajmy w przesadę – na pewno nie jest to niemożliwe do zrealizowania. Żebyś chociaż pisała tyle, ile piszą skrajne żółtodzioby, czyli jaki miał kolor włosów, oczu i figurę… A tu psikus.

Cały czas zastanawiam, dlaczego Twoja składnia z rozdziału na rozdział, ze zdania na zdanie ulega pogorszeniu? Przecież w czasie pierwszej notki naprawdę byłam zadowolona z Twojej pracy. Zdania były sensowne i staranne, przemyślane, niesklejane na szybko. A robi się coraz dziwniej. To samo można napisać o powtórzeniach. Wcześniej nie rzucały się w oczy, a teraz nawet kilka razy w jednym zdaniu coś jest lub ktoś coś ma. Te czasowniki, gdy jest ich chmara, nawet odmienione rażą w oczy.

Ale nie ważne, nie powinienem nad tym się zastanawiać tylko przygotować się na spacer po Molly. Oczywiście nie było to przygotowanie w stylu, ubrać się i takie tam, bowiem nie posiadałem codziennych produktów, jak choćby mydło.  – Ale nieważne. Nie powinienem się nad tym zastanawiać, tylko przygotować na spacer po Molly. Oczywiście nie było to przygotowanie w stylu: ubrać się i takie tam; nie posiadałem produktów codziennego użytku, jak choćby mydło.

Często widywałem starsze od siebie osoby w samych koszulkach i spodniach, powoli zamarzających w zimnym wietrze. – Na wietrze.

Omijając podstawowy posiłek dnia, jak to było w mym zwyczaju gdyż wolałem by zostało więcej na zapas, oraz by wystarczało dla Molly, wyruszyłem po małą. – Ominąłem podstawowy posiłek dnia, jak to miałem w zwyczaju, gdyż wolałem, by zostało więcej w zapasie oraz wystarczyło dla Molly. Wyruszyłem po małą. – Swoją drogą, jak to się stało, że było co omijać, skoro ostatnią konserwę szczurek oddał sąsiadowi w poprzedniej notce?


Spacer był nawet miły, pomijając to że bolała mnie chyba każda część ciała, lecz wspinanie się na ostatnie piętro już nie było aż tak przyjemne i gdy dotarłem na samą górę, trochę mi zajęło by złapać oddech, co jednak nie było dziwne, gdyż całość była ogromna. – Co było ogromne? Staraj się skracać te zdania, bo coraz częściej plączesz na nich bardzo trudne do rozwikłania supełki. 
Ostatniego Twojego zdania kompletnie nie zrozumiałam, toteż pozwolę je sobie pominąć w czasie przekształcania:
Spacer był nawet miły, pomijając to, że bolała mnie chyba każda część ciała. Wspinanie się na ostatnie piętro nie okazało się już takie przyjemne i gdy dotarłem na samą górę, złapanie oddechu zajęło mi trochę czasu.

Oczywiście mieliśmy również i łazienkę, lecz tam jedynie mieściło się to, bez czego pomieszczenie nie mogłoby się nazwać łazienką. Nie było wystarczające dla nas trojga, będąc mieszkaniem jednoosobowym, ale nie narzekaliśmy. – Wnioskuję, że mieszkają w łazience i ciężko im, bo jedna toaleta nie jest w stanie zadowolić trójki bohaterów jednocześnie.

co musiało oznaczać że teraz jest zapewne dziewiąta nad ranem. – Nie teraz jest, droga autorko. Co najwyżej wtedy była. Chyba że szczurek notował w pamiętniku całą drogę do centrum, a potem jeszcze przed jej mieszkaniem, następnie w mieszkaniu i tak dalej, i tak dalej… Ach, byłabym zapomniała. Postaw przecinek przed „że”.

Dawna znajoma jedynie zaśmiała się i odwzajemniła pożegnanie lekkim machnięciem dłonią, by już po chwili zamknąć drzwi od swego mieszkania. – Dlaczego „dawna”? Pousuwali się ze znajomych na Fejsie czy co?Do mieszkania” zbędne. Wszyscy wiedzą, że bohater chwilę temu stał jeszcze w progu, na klatce schodowej.

Mam za sobą pięć notek, z których właściwie można zrobić trzy. Są krótkim laniem wody o smutnym i ciężkim życiu bohatera i jego siostry. Jest w nich tyle niejasności, że chciałoby się czytać dalej, bo fabuła wyszła naprawdę ciekawie i przyciąga, ale jednocześnie stylistyka wypowiedzi narratora-bohatera oraz błędy i opisy tworzone na kolanie doprowadzają mnie do pewnej konkluzji. Niekoniecznie odczuwam potrzebę dalszego zagłębiania się w ten wątek. Przeczytałam na tyle, że powinnaś mnie wciągnąć w wykreowany przez siebie świat, ale nie udało Ci się, dlatego przejdę do innego opowiadania.

W Krwawej róży pod rozdziałem drugim podlinkowałaś rozdział pierwszy.

Nemus to twoje dzieło z kwietnia zeszłego roku. Przekonujesz mnie, że nad wszystkimi swoimi opowiadaniami pracujesz, ale to nieprawda, bo niektóre kiszą się bez kontynuacji już bardzo długi czas. Na Twoim miejscu popracowałabym na razie na tekstach, które już stworzyłaś i posiadasz do nich jakąś bazę. Nie twórz nic nowego, daj sobie odpocząć na chwilę i dopieść to, co już zostało opublikowane. Myślę, że to dobra rada. Wiesz, bo to tak trochę jak z mangami. Jedno wydawnictwo ma monopol na kilka serii, wszystkie są rozpoczęte i nie wiadomo, za co się właściwie zabrać. Ale na zakończenie i tak trzeba bardzo, bardzo długo czekać i nawet nie istnieje nadzieja, czy kiedykolwiek zostanie opublikowane.

Znów mam do czynienia z narracją pierwszoosobową, dzikimi dywizami i niepoprawnymi cudzysłowami, ale tym razem główną bohaterką niewątpliwie jest kobieta. Przyjemna odmiana na pewno zadziałała tutaj na plus, ale nie musiałoby to być jakieś olbrzymie plusisko, gdyż tekst sam się obronił. Opis wydaje się napisany dużo lżejszym i zdecydowanie poprawniejszym piórem, choć braki przecinków nadal rzucają się w oczy. Fabuła porywa niczym pierwszy odcinek dobrego serialu i nie ukrywam, że chciałam przeczytać część drugą. Popracowałabym jednak na Twoim miejscu nad opisami. Bardzo dobrze poznaliśmy postać, teraz wypadałoby zwrócić uwagę na otoczenie, w którym się znajduje. Opis drogi mentalnej oraz tej zewnętrznej razem dadzą coś znacznie przyjemniejszego niż sama, pojedyncza, biedna charakterystyka głównej postaci. Kobieta nie ułatwia nam. Nic dookoła niej nie jest tak ważne, jak ona sama. Nie interesuje jej, co znajduje się obok niej i jak w ogóle to „obok” wygląda. Całe opowiadanie to praktycznie same dialogi. 
Masz do nich dryg i bohaterowie fajnie operują językiem. Wyszły bardzo naturalnie i przyjemnie się je czyta. Ale co za dużo – to niezdrowo.
- Taaak? - zapytałam, z nadzieją(…) – przecinek zbędny.

Przecież jedyne co zrobiłeś, to mnie odesłałeś, teoretycznie się tym pozbywając. – Pozbywając czego? Jej? Nie no, tylko się upewniam. Przecież jasno wynika z tekstu, że tego chciał, a niżej mamy tego czysty dowód, więc w sumie teoretyzowanie jest zbędne i bohaterka powinna raczej stwierdzić fakt. Poza tym to zdanie brzmi ociężale. Hey, c’mon! Ułatwiajmy sobie życie. I postaw przecinek przed „co”.

 (…)a znajome i tak obiecały że skontaktują się ze mną dopiero rano(…) – przecinek przed „że”.

Co ja miałam być oddana w ofierze? – Co ja się pytam?

Początek końca – chwytliwa nazwa. Brzmi intrygująco. Prolog ma osiemdziesiąt pięć niewyjustowanych słów. Jeden akapit. Dziwne, bo prawdopodobnie napiszę o nim więcej, niż ma on w sobie treści. Znów pierwszoosobowa narracja w żeńskiej formie. Tekst jest zbyt krótki, by cokolwiek więcej o nim powiedzieć. Nawet jak na prolog liczba słów pozostawia wiele do życzenia. Jak czytelnicy jestem zainteresowana dalszym losem bohaterki, lecz mam wrażenie, że znów będzie to cholerne smutna historia. Spróbowałabym na Twoim miejscu napisać chociaż jedną opowieść, w której czytelnik odnajdzie inne emocje.

(…)kończyny frenetycznie starały się odepchnąć wodę z swej drogi by wypchać bezsilne ciało na powierzchnię. – Ze swej drogi. Postaw też przecinek przed „by”.

(…)z lasu wydobywał się dźwięk śpiewu ptaków, żegnających dzień. – Nie lepiej byłoby napisać „wydobywał się śpiew ptaków”? Przecinek zbędny.

Powody dla których Powinieneś Rozmawiać z Nieznajomymi też na ten czas mogą poszczycić się jednym rozdziałem. Zastanawiam się nad wielkimi literami w tytułach. Drugi i każdy kolejny człon powinny być już przecież napisane małą literą.
W bardzo ciekawy sposób wykreowałaś postać i jeszcze ciekawiej przedstawiłaś ją czytelnikom. W pamiętniku ciężko poprowadzić słowa bohatera tak, aby sam siebie opisał w sposób niewymuszony, by brzmiało to naturalnie. Dzieje się to przeważnie w czasie scen przy lustrze tudzież w trakcie rozmowy z pozostałymi bohaterami. Ty natomiast zastosowałaś inny chwyt. Postać przyrównała się do przypadkowego mężczyzny w lokalu. Piąteczka za to, bo fragment na pewno zachęca do oczekiwania na dalszą część. Kiedy, a może warto spytać raczej, czy w ogóle się pojawi?

Czytałem to co przed chwilą napisałem, lecz coś mi nie pasowało. - Chyba jest jednak za wcześnie na to. - stwierdziłem i się przeciągnąłem.
Czytałem to, co przed chwilą napisałem, lecz coś mi nie pasowało.
- Chyba jednak jest na to za wcześnie – stwierdziłem i przeciągnąłem się.

Obserwowałem jak młodo wyglądający mężczyzna wszedł do sklepu z promieniującą pewnością siebie(…)– przecinek przed „jak”. Nigdy wcześniej nie słyszałam o sklepie z pewnością siebie. I to promieniującą! Jeśli dasz mi namiary, chętnie się zaopatrzę w dwie sztuki.

 Tak bardzo chciałem do niego podejść, ale a. Byłoby to dziwne, ponieważ i. Był totalnym nieznajomym, oraz ii. Ja byłem nadmiernie... Dziwny.
Tak bardzo chciałem do niego podejść, ale po pierwsze – byłoby to dziwne, ponieważ totalnie nie znałem tego człowieka. Po drugie – to ja byłem nadmiernie… Dziwny.

Wstałem z swojego miejsca(…) – naprawdę nie słyszysz, że coś w tym zdaniu nie gra? Ze swojego miejsca.

Nie pytaj o to idioto. – Nie pytaj o to, idioto.

Czułem się jakby moje policzki po prostu się paliły. – Czułem, jakby moje policzki po prostu płonęły.

Jego dłonie były takie delikatne i silne, co odkryłem gdy pomagał mi wstać. – Jego dłonie były delikatne i silne, co odkryłem, gdy pomagał mi wstać.

 - Wszystko w porządku? - spytał, spoglądając na mnie, a ja w odpowiedzi zaledwie pokiwałem głową. - Ta, uh... Potknąłem się. - zaśmiałem się nerwowo i zacząłem masować swój kark.
Dialogi zapisujemy, używając nowych linijek przy każdej kolejnej wypowiedzi. Dodatkowo „potknąłem się” nie powinno kończyć się kropką. Więcej szczegółów o poprawnym zapisie dialogów znajdziesz tutaj: http://encyklopedia-shiibuyi.blogspot.com/2013/02/1-dialogi.html

Chyba pomyślał, że sobie zrobiłem, bo po chwili zadał mi pytanie. – Co sobie zrobił? Dziarę? Może dziecko?

(…)wrócili do rozmów czy kaw. – Jedno nie wyklucza drugiego.

Trzyczęściowa Północ zrobiła na mnie ogromne wrażenie. I muszę przyznać, że prawie mnie kupiłaś. Fakt  ze strony technicznej nie zawsze wszystko grało, ale fabule i postaciom nie mam nic do zarzucenia. Pojawiły się już konkretne opisy bohaterów i tego, co ich otacza. Chociaż po urwaniu pierwszej notki w takim, a nie innym miejscu wiedziałam już, co wydarzy się w następnej części, to przyjemnie potwierdziło przeczucia. Żałuję tylko, że nie doczekałam się kolejnego postu, w którym zapewne musiałabyś się zmierzyć z dokładniejszym opisem nierządów, z jakimi spotkała się bohaterka uwięziona w męskim ciele. Bardzo chętnie przekonam się kiedyś, jak wybrnęła z tej opresji i czy w ogóle starała się odwrócić niesmaczną sytuację, w której się znalazła.

Strzeżony w szkole jest, ku mojemu zaskoczeniu, prowadzony w narracji trzecioosobowej. Na dodatek w czasie przeszłym, więc dopilnuj, by wszystkie czasowniki poprawnie odmienić.
Oczywiście wszyscy byli ciekawi tego, co się dzieje. – Działo.
Fabuła zapowiada się ciekawie, ale odczuwam już zmęczenie przez poznawanie nowych bohaterów w nowych odsłonach. Chciałabym jedno dokończyć, by skupić się na drugim, a tu już siódma historia z ośmiu nieskończonych. W spisie treści widziałam jeszcze jedną i również widnieje przy niej przypis „w trakcie pisania”.  
Masz bardzo prosty styl. To, co piszesz, czyta się lekko i swobodnie, ale ma na to wpływ też długość notek, których większą część można skleić w dłuższe posty. Co do samego świata przedstawionego – najbardziej rzuca się w oczy to, że wszyscy Twoi bohaterowie zamknięci są jakimś szablonie, który sama sobie stworzyłaś. Towarzyszą im podobne emocje, podobny sposób wypowiadania się, taki sam klimat otoczenia. Napięta atmosfera, ale dialogi luźne. Przemyślenia i narracja – praktycznie identyczne. Jakby wszyscy to samo mieli w swoich głowach i wszyscy trzymani byli w jednej klatce. No i ten wszędobylski smutek. 
Nie ograniczaj się tak. Jeżeli chcesz w przyszłości popracować nad kolejną historią, zadbaj, by różniła się czymś innym niż imieniem bohatera i okolicznościami,  w których się znalazł. Za to muszę odjąć Ci kilka punktów. Szablonowość nie jest w cenie. Nie ograniczaj się tak. 

Obietnica wolności to wiersz, na który natrafiłam zupełnie przypadkowo, bo znajdował się w postach na stronie głównej. Nie ma go w spisie treści po lewej stronie, więc w sumie nie wiem, ile właściwie masz tekstów i jak je odnaleźć. Na blogu znajdują się wprawdzie etykiety, ale jest to naprawdę lipna forma archiwizacji postów.
Czasami klimat, nad którym bardzo ciężko pracowałaś, traci się we frazach  takich jak „machała rękami”. Wiersz jest do obrzydzenia prosty. Nie trzeba wysilać mózgu, aby zrozumieć podmiot liryczny. Irytuje mnie też budowa. Niesylabiczność i pokraczna rozbieżność w długości wersów. Banał. Monotonia tematyki, nawiązując do poprzednich wpisów. Smutek i niezrozumienie. Wyobcowanie. Nie było w nim niczego specjalnego. Nic nie przykuło mojej uwagi. Każdy mógłby naskrobać coś takiego.

Tańczące światełka, w ciemności. – Przecinek zbędny.
dłonie leżą bo obu stronach ciała(…) – po obu.
Obserwuje jak me długie włosy tańczą walca(…) – obserwuję. Przecinek przed jak.
(…)a ja zamykam oczy by pozwolić ciemności mnie pochłonąć. – Przecinek przed by.
Płacze, tęsknię za pięknym snem. – Płaczę.

Szmer. Część pierwsza – w podziemiach.
Nie umiem dawać nazw swoim opowiadaniom. – Lepiej brzmiałoby „nazywać”. A jeśli chodzi o nazwy, do tej pory nie zauważyłam, abyś miała z nimi problem. Wszystkie przykuwają uwagę i, moim zdaniem, są jak najbardziej trafnie dobrane.

Opisy kosmicznie nudne. Najpierw charakteryzujesz dokładnie głównego bohatera, wymieniając jego cechy po przecinku. Narrator jest w tym materiale osobą trzecią, więc tym bardziej obok tak sztampowego opisu nie mogłam przejść obojętnie. Zaraz po nim identycznie wymieniasz charakterystyczne elementy odzieży postaci. I na końcu przechodzisz do szczegółów, ale zanim się zaczęło rozkręcać, to się skończyło i trzeba zajrzeć do kolejnej notki.

Nie mazbyt wiele osób, które byłyby chętnie zamieszkania w takich miejscach. – Ma zbyt; wielu osób; chętne zamieszkać.

Był to młodo wyglądający chłopak, o blond włosach(…) – był to młody chłopak o blond włosach. No chyba że faktycznie tylko wyglądał młodo, a tak naprawdę miał sześćdziesiątkę.

Pełne usta o delikatnym odcieniu czerwieni, także pasowały do przeciwnej płci(…) – przecinek zbędny.

(…)szarą koszulkę z czaszką o czarnych konturach na piersi. – Powoli, bo się pogubiłam. Szara koszulka z czaszką, która ma czarne kontury na swojej jednej piersi? Nie no, przecież to bez sensu jest.

Buty również były innego koloru niż cała reszta. Delikatna czerń mieszała się z brązem i o dziwo pasowała do reszty. (...) wyciągnął z uszu jedną słuchawkę. Powoli poruszał nosem, wciągając w płuca większe niż do tej pory ilości tlenu. Gdyby ktoś spędził z nim więcej czasu to wiedziałby, że chłopak węszy, miast zwyczajnie brać głębsze oddechy. (…) Jak już wyłapał słodki zapach, powoli otworzył oczy, ukazując tym samym czerwone tęczówki delikatnie połyskujące w ciemności. Jego szeroki uśmiech ukazał dwa rzędy śnieżnobiałych zębów (…)Nie trwało to długo i już po chwili cichy śpiew kobiety na nowo wypełniał ciemny pokój. Niestety i w tej chwili nie nacieszyła się chwilą chwały.

Z słuchawek dalej wypływał dźwięk smętnej piosenki. – Ze słuchawek.

Oba dźwięki zamarły niemalże w tym samym momencie pozostawiając po sobie jedynie głuchą ciszę. – Przecinek przed „pozostawiając”.

Część druga - Nowe uczucia
Chyba najdłuższa z Twoich notek. Ciężko czyta się wyśrodkowany tekst, gdy dodatkowo każdy akapit oddzielony jest od siebie pustą linijką. Ni to proza, ni to wiersz. Miało być zapewne awangardowo, ale koniec końców wyszło jak zwykle. Wszystko naprawdę bardziej wciągnęłoby potencjalnego czytelnika, gdybyś odrobinę poprawiła kiepsko prezentujące się nazewnictwo. Dziewczyna, chłopak – blondyn, blondynka. Na przemian. Czasownika być też nie szczędzisz. W opisie dialogu najczęściej pojawia się słowo „powiedział” tudzież „odpowiedział”. Od święta ktoś krzyczy. Staraj się to urozmaicać.
Mieszasz również czasy i często zdarza Ci się nagle przechodzić do teraźniejszego, który wszystko komplikuje.
Do fabuły trudno jest się przyczepić, gdyż nie jest to jak na razie jeden z tych powtarzalnych i średnio zachęcających scenariuszy o wampirach, ale nie ma też co chwalić dnia przed zachodem słońca. Przyłożyłaś się i znów Twoje postacie wyszły zjawiskowo oraz interesująco, a ich dialogi naturalnie, jednak nadal mam wrażenie, iż ci także są zamknięci w klatce, o której pisałam wyżej. Jak gdybyś stworzyła sobie jeden typ bohatera wygadanego i przerażająco racjonalnego.  Trzymasz się tego szablonu mocno i nie wybiegasz poza granice, które sobie nałożyłaś, zapewne nawet nieświadomie. To samo dotyczy imion bohaterów. Bardzo niechętnie nimi operujesz i z tego wynika również horrendalna liczba powtórzeń. Ile rozdziałów musi minąć, by bohater łaskawie się przedstawił, a nie był tylko chłopcem tudzież jakimśtamwłosym?

Huk, który nastąpił obudził ze snu nawet mężczyznę śpiącego nieopodal. – Postaw przecinek po „nastąpił”. Skoro ten mężczyzna spał nieopodal, raczej pewne jest, że obudziłby się od huku, więc słowo „nawet” jakoś średnio w tym miejscu pasuje.

Przyłożył dłoń do swojej piersi i odkrył, że w cale nie ma w niej dziury. – Wcale; nie było.

Nie sączy się z niej krew. Ani nie odczuwa irytującego bólu, czy nie musi wyjmować z siebie kuli. – Ani się krew nie sączyła, a jej krwinki nie odczuwały żadnego bólu. Przypomina mi się taka bajka „Było sobie życie”.
Nie sączyła się z niej krew. Persona ani nie odczuwała irytującego bólu, ani nie musiała wyjmować z siebie kuli.

(…) pociągnął za plastikową rączkę otwierając niewielkie drzwiczki. – Przecinek przed imiesłowem.

(…)twarz o delikatnych zarysach i braku zarostu. – To naprawdę kiepsko brzmi. Sugeruję niezarośniętą twarz o delikatnych rysach.

Część trzecia – Jego imię
Tak jak podejrzewałam, mamy porwaną przez wampira kobietę, która za chwilę zacznie odczuwać efekty syndromu sztokholmskiego.  Dobrze, że nie chwaliłam przesadnie zawczasu, bo teraz miałabym problem. Trochę to wszystko wyszło nienaturalne. Krzyczała, zatkał jej usta, a potem wyszeptał, że właściwie nie chce zrobić jej krzywdy. I ona tak po prostu mu uwierzyła i rozczuliła się, no bo taki ten wampir kulturalny i w ogóle, że trzeba go o imię zapytać, zanim wyduka się w szoku: co się, do kutwy nędzy, ze mną stanie? Nie padło takie pytanie, ku mojemu rozczarowaniu. A powinno, bo kiedy budzisz się sama w obcym miejscu, z prawdopodobnie wampirem, który Cię wcześniej prawdopodobnie dziabnął, a teraz przygotowuje Ci kąpiel i troszczy się jak o nowego szczeniaczka, to idę o zakład, że właśnie ta kwestia byłaby dla Ciebie najważniejsza.
Dziewczyna nadal jest dziewczyną, natomiast chłopak zaczął teraz być nazywany wyłącznie wampirem i nawet jego kolor włosów przestał być do znudzenia powtarzaną kwestią.
Po prostu budził się gdy tylko nie chciało mu się już dłużej spać(…) – przecinek przed „gdy”.

Odkręcił tą [butelkę] z krwią(…) – tę + biernik (kogo? co?); tą + narzędnik (kim? czym?).

Krew trzymał w lodówce tylko dla tego, że i ta miała datę ważności i po jakimś czasie traciła swój słodkawy posmak. – Dlatego; a ja byłam święcie przekonana, że zamrożenie opóźnia proces krzepnięcia. Całe życie w błędzie, bo zawsze chodziło tylko o smak. „I ta” zbędne.

Znudzony, postanowił spojrzeć na dziewczynę. – Przecinek zbędny.

Nie rozumiał czemu dziewczyna robi coraz większe oczy(…) – nie rozumiał, czemu dziewczyna robiła coraz większe oczy.

Część czwarta – Spokojna noc.
Wszystko wróciło do normy i wampir znów stał się dla narratora chłopcem, natomiast ładna i niewinna Zuzanna Marysieńka o blond włosach i w sukience zapomina, z kim tak naprawdę ma do czynienia. Coś mi się kojarzy…
Podał jej telefon z apką latarki, aby trafiła w ciemności do lodówki, a ona w odpowiedzi uśmiechnęła się. Chciała sobie czymś zająć myśli i dlatego zaczęła zlizywać krew z krwistego steku, a stary wampir przyglądał się jej uroczo i od razu zdradził tajemnice swojej rasy oraz opowiedział o swojej przeszłości. Zaufali sobie w tak idylliczny i przerysowany do zwymiotowania sposób, że mam ochotę zaprzestać w tym miejscu, co by nie rozczarować się jeszcze bardziej. Takich pustych bohaterów nieprzesadnie darzę sympatią, jeśli chodzi o słowo pisane. True Blood było dobrym serialem, ale książka pod względem kreacji postaci i świata przedstawionego okazała się gniotem prawie tak gniotowatym jak Demon Żądzy.
Część piąta przywitała mnie kontynuacją absurdalnej sielanki. Owszem, pojawiła się jedna scena, w czasie której przeszło mi przez myśl, że autorka się wybrania i zaraz ukaże prawdziwą naturę wampira, a jej bohaterka dostanie nauczkę za zauroczenie się w tysiącletniej kreaturze. No ale przeliczyłam się koniec końców, bo wampir wcale nie miał złych zamiarów, a wręcz przeciwnie, wypuściłby przyszłą tru lof, ale ostatecznie wziął ją na litość, bo przecież tak im razem dobrze spędzało się czas. Gdzie tu logika, gdzie tu ta groza, której się spodziewałam? Nie uprzedziłaś, że przebranżowiłaś się na kabarety.

Część szósta to w rzeczywistości odnośnik do drugiej. A szkoda.

Wszystkie swoje rady zawarłam w trakcie opisywania poszczególnych postów. W tym miejscu mogę jedynie pogratulować talentu do wymyślania oryginalnych historii, jednocześnie kiwając palcem, że są one bardziej smutne i demotywujące niż przewidywałam. Oraz w wielu kwestiach – przerysowane. W ogóle spodziewałam się odrobiny horroru. Chciałam poczuć, jak włoski na rękach stają mi dęba. Liczyłam na odrobinę grozy w treści, ale nic takiego nie miało miejsca. Historie były tylko smutne i nierealistyczne. Nie wzruszały, nie podniecały, co najwyżej niepokoiły, ale nie na tyle, by mocniej się w to wciągnąć. W fabułach widać potencjał, ale koniec końców wszystkie są na jedno kopyto. Popracuj nad głębszymi opisami, aby opowiadanie nabierało odpowiednich kształtów w wyobraźni czytelnika. Wyjustuj tekst, oddaj go becie, a na pewno wzrośnie jakość materiału, który tworzysz. Stwórz praktyczny sposób na archiwizację postów. Na Twoim miejscu zmieniłabym również szablon na bardziej minimalistyczny, na pewno rozejrzałabym się po galeriach szablonowni lub złożyłabym zamówienie na szablon, bo Twoje historie nie są banalne i wymagają skupienia. A wszystko na tym blogu, poza klęczącą postacią z nagłówka, na Twoją niekorzyść odciąga od lektury.

SZATA GRAFICZNA: 4/10
TREŚĆ: 24/40
POPRAWNOŚĆ: 8/20
DODATKI: 3/10
PUNTY DODATKOWE: 2/5
Za klimatyczną playlistę i wpadający w oko baner.

RAZEM:41/85


OCENA: DOPUSZCZAJĄCY
Szczegóły mojego systemu oceniania znajdziesz tu: KLIK

7 komentarzy:

  1. Mi po wielu trudach udało się za pomocą Translatora Google dojść do sedna sprawy i z きょき の 心 (Kyoki no kokoro bez przedłużenia dźwięku) wyszło mi Serce szlochu. Oczywiście Google jest to tłumacz, który ma "lekkie" problemy, trzeba po kolei wpisywać wyrazy i od razu klikać na podpowiedź z krzaczkami na dole, ale coś się dało zrobić. Za to Kyonokoko, które translator rozdzielił na Kyo no koko (居のここ), zostało przetłumaczone na Zamieszkania tutaj, co... w porównaniu ze wcześniejszym słabym tłumaczeniem nie ma wcale sensu ._. Najlepiej byłoby znaleźć taki translator z krzaczków na literki i na odwrót, a dopiero później potraktować tłumaczem, ale całkiem zapomniałam jak takie cudo się nazywa. Człowiek już nie siedzi w mangach to nie wie.
    Ramka z jest zupełnie niepotrzebna. - ramka z kodem.
    Moim zdaniem powinnaś już w tym miejscu autorce poradzić, by stworzyła strony na blogu, aby pozbyć się większości elementów w bocznych kolumnach, których ona może nie chce wyrzucać, ale nie wyglądają dobrze na stronie głównej. Mogłaby też zrezygnować z nagłówka (opcjonalnie) oraz zmniejszyła szerokość bloga, by lepiej było widać tego stworka po prawo, który jest o niebo lepszy.
    Ten komentarz przerysowuje tę postać w jeden moment.. - kropeczki ci zrobiły psikusa. W ogóle, to zdanie to jakieś ułomne jest.
    lecz mam wrażenie, że znów będzie to cholerne smutna historia. Spróbowałam na Twoim miejscu napisać chociaż jedną opowieść, w której czytelnik odnajdzie inne emocje. - bez obrazy, ale Twój argument jest inwalidą, biorąc pod uwagę mroczny klimat bloga, depresyjny nagłówek i samą muzykę. Jasne, przeczytałaś wszystko, więc możesz być przytłoczona takim klimatem, ale to wola autorki jak prowadzi bloga. No i sama tematyka opowiadania grozy pozostawia wiele do życzenia. Poza tym, było jedno opowiadanie "komediowe" :D
    No i nie uważam, by opisywanie bohatera było niezbędne. Da się stworzyć takie opowiadanie, by darować sobie opisy wyglądu, a wyszło dobrze. Poza tym, jak już zauważyłaś, autorce źle idą jakiekolwiek opisy świata przedstawionego, więc zamiast ją do nich zachęcać, powinnaś jej wskazać sposób, jak się zabrać do nich w dobry sposób ;) I zrezygnować z blond włosów i wszędobylskich chłopaków/dziewczyn.
    I właściwie tak z innej beczki (wyjdzie, że się czepiam ;P) - na swojej podstronie piszesz, że przyjmiesz yaoi i yuri, a tutaj w ocence takie kwiatki Tylko nie próbuj mi przekazać w ten sposób sprytnie zakamuflowanego podtekstu yaoi. Błagam. To jednak przyjmiesz, czy kijem nie dotykać?

    I mam jeszcze pytanie niezwiązane z oceną - wiem, że każda z Was ma inny sposób oceniania i nie ocenia regularnie (u niektórych się w ogóle nie pojawiły oceny do tej pory), więc jest możliwość zostania takim wolnym oceniającym? Albo takim, który będzie wstawiał coś od święta? Bo chętnie bym się zgłosiła, ale życie tak bardzo, że czas ograniczony i w ogóle niefajnie :< A człowiekowi się tęskni do oceniania czasem.
    Pozdrawiam, Niah.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tłumaczenie – nie czułam potrzeby dawać z siebie wszystkiego i marnować czasu na dedukcję przez pół dnia, bo nie miałam nawet bazy, na której mogłabym oprzeć swoje teorie. Więc dałam do zrozumienia, że dobrym pomysłem byłoby wyjaśnienie zamysłu autorki na blogu. Łatwiej byłoby sprawdzić poprawność, niż szukać od początku.

      Napisałam gdzieś bodajże, że podstrony to naprawdę dobry sposób na ogarnięcie gadżetów w ramkach. Fakt, bo nie napisałam, jak to zrobić. Za chwilę dopiszę tę informację.

      Opowiadania grozy – napisałam to w nagłówku oceny zupełnie intuicyjnie. Yuri, yaoi oceniam, ale w tym opowiadaniu ten przekaz był średnio na jeża umieszczony i właściwie lepiej byłoby, gdyby akurat w tamtym momencie opka, już na samym początku, go nie było. Są lepsze i gorsze sposoby na dawanie czytelnikowi do zrozumienia, z czym ma do czynienia. Uważam, że tamto akurat było gorszym momentem, ale faktycznie moja uwaga zabrzmiała bez sensu. Skoryguję ją za chwilkę.

      Mój argument też nie jest aż takim inwalidą, co najwyżej wciąż ma problemy z wyrażaniem się tak, co by wszyscy go zrozumieli. Może faktycznie trochę sepleni. W każdym razie przez całą ocenę gdzieś zaznaczałam to, że wszystkie postacie i ich otoczenia są smutne, zupełnie na jedno kopyto. W opowiadaniach można zawrzeć całą gamę innych emocji, aby przyciągnąć, a potem zatrzymać czytelnika. Wszystkie mogłyby być straszne lub smutne – efekt końcowy może być podobny, ale droga do niego mogłaby się trochę od siebie różnić. Na przykład w żadnym opowiadaniu autorka nie wykreowała bohatera, który wspomina dobre chwile. Który ma lepszą przeszłość i mu się pogorszyło z jakiegoś tam powodu. Który jest chory albo nieszczęśliwy z zupełnie innego powodu. Ja nie wyczułam w tych postaciach tęsknoty, żalu i innych uczuć. Sprawiały po prostu wrażenie identycznych, po prostu smutnych racjonalistów. To było tylko wyobcowanie i smutek. Jedynie ostatnia pozycja wyszła komicznie, ale na pewno nie taki zamysł miała autorka i nie zrobiła tego celowo.

      Ja osobiście uważam też, że w miniaturkach opisywanie postaci nie jest wymagane, chociaż i to zależne jest od tematu, który taki one-shot porusza. Nie można uogólniać. Ale jeśli opowiadanie zapowiada się dłuższe, to w czwartej czy piątej notce już fajnie byłoby skierować wyobraźnię czytelnika na konkretny tor. I nie chodzi o wymienianie po przecinku typowych cech, ale chociażby gdzieś w dialogu czasem wpleść jakieś dopowiedzenie, to zawsze profesjonalnej wypada. Wtedy masz poczucie, że niczego już nie brakuje i wszystko dopięte jest na ostatni guzik.

      Masz rację, nie napisałam, jak zabrać się za opisy. W sumie w żadnej ocenie nie napisałam nigdy, jak taki opis tworzyć, zwykle zwracałam uwagę na ich niedobór bądź przesadyzm. Muszę się nad tym dłużej zastanowić, to na pewno nie jest temat na jeden komentarz.

      Niah, oczywiście! Ale to nie jest też temat na komcia. Jeżeli jesteś zainteresowana szczegółami, wyślij do nas e-maila albo podaj go tu, a wytłumaczę Ci jak działamy i odpowiem na wszystkie pytania.
      wspolnymisilamifuzja@gmail.com

      Skoia.

      Usuń
    2. Zrozumiałam, że nie chciało ci się z tym bawić i szukałaś odpowiedzi (jak każdy z nas :D) i tak sobie pomyślałam, że przecież znam taki translator i go poszukam, ale ostatecznie poległam, dałam sobie spokój i użyłam Google'a xD Cóż, nie wyszło z tego wiele mądrych rzeczy.
      E tam, myślę, że każdy wie, jak się tworzy strony (ta wiara w ludzkość). Ważne jest, by uświadomić komuś, by nie robił śmietnika na głównej.
      Ej, ale bohater się zastanawiał, czy by się nie puszczać za grube hajsy, więc jakoś to zdanie nie jest takie wyrwane z kontekstu! Chociaż ja tam nie czytałam, więc tylko intuicyjnie strzelam.
      To też zrozumiałam i popieram apel o różnorodnych bohaterów, ale w kontekście opowiadań grozy i chęci czegoś innego to się nadal trochę kłóci ;)
      Jak się nie potrafi, to się kombinuję - trzeba wychodzić z tego założenia. Jeżeli autorka jest kiepska w opisach, powinna się w nich szkolić na boku, a w opowiadaniu stawać na głowie, by logicznie je ominąć. Przynajmniej ja tak myślę, bo jak pisałaś - widać było, że autorka kombinowała w trakcie pisania ze stylem i wyszło jej to na gorsze. Moim zdaniem, takie rzeczy robi się w one-shotach, a gdy jest się pewnym, że ten zabieg pomaga, dopiero się go ładuje do tworu właściwego.
      Dobra, to skrobnę do Was maila (co się swoim będę dzielić publicznie) i pogadamy :)
      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
    3. Meila wysłałam. Tak tylko informuję, gdyby nie doszedł.
      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
  2. Przepraszam, że tak długo zwlekałam z odpowiedzią do twej krytyki, lecz jak wszystkim wiadomo są wakacje, a dla mnie to oznacza brak Internetu tu i tam. Teraz jak już udało mi się go zdobyć, zamierzam nadrobić zaległości.

    A więc pierwsze co zrobię w tym komentarzu, to przeproszę. Tak, nie ma tłumaczenia co do tego, co oznacza tytuł, lecz winą jest proste przegapienie tego. Kiedyś było tłumaczenie, lecz zostało usunięte przypadkowo bądź specjalnie. Nie pamiętam już czemu tak też się stało, ale zamierzam to naprawić. A dla ciekawych, czytających aktualnie ten komentarz, tytuł jest z języka Japońskiego i oznacza serce szaleństwa, a adres jest czystym skrótem, spowodowanym brakiem dostępności pełnej nazwy (ahh ten blogger~).

    Grafika? Cóż. Jest prosta, ale taki był zamiar. Ot znalazłam parę "mroczniejszych" obrazów, wsadziłam je w ramki i "zawiesiłam" na ścianie dodając do tego kogoś po środku i tytuł strony. Przepraszam za brak wesołych krasnoludków czy różowych jednorożców, lecz przedstawiam poprzez opowiadania oraz grafikę to co siedzi mi w głowie, a niestety nie jestem jedną z tych "normalnych" i śmiejących się ze wszystkiego osób. Menu jednakże dodam i usunę lewą kolumnę. O ile tego nie zawalę, może uda się zrobić bardziej... Mniej chaotycznie. Kiedyś już miałam menu, ale mi nie pasowało. Wygląda jednak na to, że usuwanie ich było błędem. Dodam również krótki opis o sobie, choć nawet nie wiedziałam, że może kogoś to interesować. Boję się tylko, że odstraszę czytelnika notką "Polski nie jest moim pierwszym językiem". Z góry bym zakładała, że w takim razie opowiadania będą słabej jakości, ale z drugiej strony może to ostrzeże przed nadmiarem błędów?

    Opowiadania? Wow, tego się nie spodziewałam. Sądziłam, że będą same negatywy, a tu takie zaskoczenie. Aż mnie zachęciłaś do kontynuacji pamiętnika, do którego jakoś nie miałam motywacji. Może wrócę do dodawania notki raz na tydzień? (No może bez przesady... Ale próbować można.)

    Cichy pamiętnik; czemu nie ma opisu postaci?! D: A to proste. Możliwe, że postać dostała płeć oraz generalne otoczenie i wymuszony kraj, ale nie chciałam przesadzać z opisem, aby dać czytelnikowi możliwość wczucia się w daną postać. Chciałam, by sądził, że to on bądź ona jest danym szczurkiem. No ale cóż, najwidoczniej poległam... Praca? Nie wiem jak jest w Polsce, lecz w Anglii, by mieć pracę, trzeba mieć adres zamieszkania. Tak, jestem świadoma, że są specjalne punkty dla bezdomnych, gdzie ci mogą dostać jedzenie czy zarobić. Szczurek jest trochę niemądry i boi się, że odbiorą mu siostrę. W końcu nieletnia. Ale za razem, jakby mu tak miło było w owym punkcie dla bezdomnych, to nie zgodziłby się na "pracę" u bliźniaków. Jakoś trzeba trzymać fabułę. Też się zgadzam z tym, że wszystkie postacie są podobne, ale coś nie wychodzi mi wydostanie się z tej "pułapki"

    Pod koniec podziękuję za twój cenny czas oraz za wszystkie pomocne wskazówki. Zamierzam zabrać się od razu za poprawianie szablonu, a potem za wszystkie poprawki w tekstach. Za jakiś czas jak już się z wszystkim uporam, to zapewne ponownie zapiszę się na krytykę, z nadzieją na lepszą ocenę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie musisz przepraszać za brak jednorożców w szacie graficznej, bo nigdzie nie napisałam, że ich mi brakuje. Owszem, lubię jednorożce. Krasnoludków nie lubię wcale. Jeżeli będziesz miała problem z tworzeniem stron czy pracą z Bloggerem, to pisz. Postaram się pomóc, a jeśli nie ja, to mamy w zespole ogarniętych grafików, którzy znają się na rzeczy.

      Opis o sobie nie jest wymagany, bardziej zależało mi na zakładce w rodzaju "O blogu", gdzie napisałabyś o nim kilka słów, aby czytelnik czuł się nieco mniej zagubiony.

      Nie wiem, jak jest w Anglii, choć mam tam wielu znajomych Polaków. Znam jednak polskie realia. Mówisz, że aby dostać pracę, trzeba mieć meldunek. Ale Szczurek wcale nie wydaje się do przesady człowiekiem prawym, więc jakieś nielegalne dorabianie na boku mogłoby wchodzić w grę. Pamiętaj, że piszesz po polsku, a więc w dużej mierze dla Polaków, więc przybliż nam takie niuanse, o których Polacy nie wiedzą. Chociażby z tą pracą. To interesujące.

      Popracuj nad postaciami, bo warto. Życzę uwolnienia się z klatki :) Nie narzucaj sobie i bohaterom granic, a Twoje teksty naprawdę dużo zyskają.

      Oczywiście, zapraszam do poprawki! Czekam z niecierpliwością i bardzo się cieszę, że mogłam pomóc. Martwiłam się, że może ocena być odrobinę za ostra i krytyczna, nie chciałam Cię w żaden sposób urazić i zdemotywować, ale czasem mam wrażenie, że odrobinę sarkastyczne poczucie humoru może ułatwić autorom zapamiętanie chociaż jednej zasady interpunkcji czy czegokolwiek innego. Mam wrażenie, że to dociera znacznie bardziej niż klepanie po główce :) dziękuję, że mnie nie zjadłaś razem z moją oceną. Fajnie, że pomogłam :) to mega satysfakcjonujące i motywujące do napisania kolejnej oceny.

      Pozdrowienia!

      Usuń