Scena – jak ją rozgryźć?



Pisanie nie jest proste. Już poprzednie nasze artykuły dobitnie wskazywały, jak wiele wyzwań przed autorem stawia ten rodzaj kreacji – od rozplanowania fabuły przez umiejscowienie w niej postaci, nadania im odpowiedniej stylizacji, charakteru, wyglądu, uwzględniając również opisy miejsc, w których dzieją się rzeczy. Wszystko to przyda się przy planowaniu całej powieści, a więc nie może tego zabraknąć i w żadnej pojedynczej scenie. Jeśli nauczymy się poprawnie konstruować każdą z osobna, zlepienie wszystkich elementów w jedną całość nie powinno już stanowić problemu. Ale… od czego zacząć?


CZYM JEST SCENA?


To samodzielna składowa powieści. Nie najmniejsza, bo najmniejszą będzie słowo, może nawet pojedynczy znak, następnie: zdanie, potem akapit. Dopiero po nim przychodzi czas na scenę, a więc: zbiór akapitów przedstawiających miejsce akcji i bohaterów reagujących na zaplanowane wydarzenie. Zauważ, że powieści nie buduje się samymi akapitami opisów lub dialogami – scena to składowa, która zawiera te elementy. Może stanowić samodzielny rozdział lub być jedną z wielu, która go buduje. Może być pasywna [może nie dziać się w niej (pozornie) nic] – lub dynamiczna, czyli przedstawiać utrzymają w tempie akcję. Jedno jest pewne. Po przeczytaniu każdej, dowolnej sceny dowolnego opowiadania – którejkolwiek, nawet wyjętej z kontekstu, gdzieś ze środka – czytelnik musi być zaintrygowany na tyle, by chcieć zacząć od nowa i poznać całość. Sztuka napisania udanej sceny to klucz do napisania udanej powieści. 

Opowiadanie, powieść, nowela, saga, epopeja, miniatura… Różni je objętość, ale w rzeczywistości wszystkie łączy jedna rzecz. Każde z nich stanowi zbiór scen. Sceny te następują po sobie, wprowadzając kolejne fakty fabularne, przez co fabuła stale idzie w przód. To dlatego z każdej sceny powinno coś wynikać. W dobrej powieści nie ma miejsca na nic nie znaczące elementy życia bohaterów; zauważ, że raczej nie pisze się, że chociażby korzystają oni z toalety. Mimo że załatwianie potrzeb fizjologicznych to stały element ludzkiego życia, dopóki bohaterowi nie przydarzy się w łazience coś ciekawego, nie warto o tym wspominać. Czytelnik nie będzie się zastanawiał, dlaczego nasi bohaterowie nie korzystają z ubikacji, nie jedzą, nie piją, nie śpią, nie biorą prysznica. Po prostu uznają, że to robią, ale gdzieś poza kadrem, bo nie jest to warte wspominania. Sceny muszą przedstawiać tylko sytuacje ważne fabularnie, inaczej stają się zapchajdziurami sztucznie wydłużającymi tekst i spowalniającymi fabułę.

Prym w każdej scenie powinny wieść konflikt i napięcie – otwarcie nowego wątku, zamknięcie starego, wprowadzenie niespodzianki lub rozwiązanie jej i tym podobne. Sceny w opowiadaniu mogą przypominać te filmowe lub teatralne, a wtedy bohaterowie pełnią funkcję aktorów – zachowują się jakoś i wypowiadają, za to narrator pokazuje to słowem, zamiast eksponować. To sprawia, że tekst bardziej działa na wyobraźnię.

Drżącą dłonią wybrał numer i przyłożył słuchawkę do ucha.
– Halo? – usłyszał jej głos i przełknął ślinę.
– Nie mogę dziś przyjechać.
– Adam?
– Przepraszam – dodał i natychmiast się rozłączył. Westchnął, zamknąwszy oczy, policzył do dziesięciu, znów westchnął.  Odrzucił telefon na stół i opadł na kanapę. Schował twarz w dłoniach.


Scena zawsze będzie lepsza niż streszczenie – to drugie wykorzystuje się raczej do wprowadzania informacji mniej ważnych, dalszoplanowych. W streszczeniach giną bohaterowie, ich wypowiedzi i zachowanie:

Adam zadzwonił do Ewy i powiedział, że dziś nie przyjdzie. Zmęczony położył się i zasnął smutny.

Opowiadanie poskładane głównie ze streszczeń będzie przypominało wypracowanie szkolne. Dlatego informacje ważne przedstawia się sceną, mniej ważne – krótką relacją (np. podróż, w trakcie której nic się nie wydarzyło, ale bohaterowie musieli się jakoś przemieścić), a nieważne pomija się całkowicie.


BUDOWA SCENY

Scena przedstawia zwykle jedno miejsce, wybranych bohaterów i ich rozmowę lub jednego bohatera i jego monolog wewnętrzny. Kiedy zmienia się miejsce lub kończy dialog, kończy się też scena. Nie zawsze tak jest, ale czytając całkiem sporo, doszłyśmy do wniosku, że tak jest najczęściej, dlatego skupimy się na ogólnikach.
Zwykle scena zaczyna się opisem miejsca. Jak w dramatach, gdzie służą do tego didaskalia, tak w opowiadaniu opis wizualizujący scenę pozwala czytelnikowi rozeznać się w terenie.
Scena ma też swoją konstrukcję – skoro zaczyna się spokojnym opisem, to z każdym kolejnym akapitem napięcie powinno rosnąć, by dojść do punktu kulminacyjnego (np. w dialogu, kiedy bohaterowie się kłócą). Pod jego koniec napięcie opada (np. bohaterowie dochodzą do porozumienia) i przechodzimy do kolejnej sceny albo napięcie utrzymuje się (np. ktoś wychodzi, trzaskając drzwiami). W drugim przypadku takie napięcie utrzyma się aż do sceny, która dalej dotyczyć będzie tego konkretnego wątku (np. postać, która wyszła, trzaskając drzwiami, idzie korytarzem i o czymś myśli). To zabieg, który nazywa się cliffhanger (dosł. tł.: zawieszenie na krawędzi klifu) – sztuczka stara jak świat. Sprawia, że po przeczytaniu sceny natychmiast chce się dostać ciąg dalszy, by poznać rozwiązanie wątku.

Pod względem budowy sceny istnieje naprawdę spora pula możliwości – można zaczynać z grubej rury jak Hitchcock i od razu przejść od punktu kulminacyjnego (zabieg: medias in res; tł. w środek sprawy) albo budować napięcie stopniowo jak King, wprowadzając najpierw w atmosferę (ab ovo od jajka). Można zacząć dialogiem. 
Często, rozmawiając z autorami i wymieniając z nimi uwagi o pisaniu, opowiadałam o tym, jak ja sobie z tym radzę (szczególnie gdy nie wiem, jak rozpocząć scenę lub wiem, że utknęłam w martwym punkcie). W takim wypadku zaczynam scenę myślnikiem i wymyślam pierwszą wypowiedź bohatera prowadzącego scenę. Co autor to metoda, ale najważniejsze, że działa. Wypowiedź dialogowa może zawierać element komedii lub stanowić wypowiedź postaci, którą bardzo lubię, co napędza mnie do stworzenia tła pod działanie dla tej konkretnej postaci. Zanim się obejrzę – mam już całą scenę. 

Ponadto gdy mam już szkic sceny, zawsze mogę dobudować do niej opisy w postprodukcji. Ttak, wiem, że to zakończenie prac audio-wizualnych, ale lubię to słowo, bo oddaje to, czym kończę pracę nad tekstem, czyli wyszlifowanie go przed oddaniem redaktorom i innym czytelnikom.

Oczywiście sceny muszą być różne, aby tekst nie stał się jednolity i przewidywalny. Jak jeszcze można zacząć? Monologiem wewnętrznym albo szybkim streszczeniem, co mniej ważnego wydarzyło się moment wcześniej, lub banalnie – opisem pogody. Możesz też zacząć od końca i zastosować retrospekcję.


WAŻNE! JAK NIE ZACZYNAĆ?

To, czego nawet nie warto robić, to kończyć streszczeniem. W ocenie [136] szczególnie zwrócono uwagę na ten problem, kiedy autorka w swoim opowiadaniu rozpoczęła bardzo ważną scenę – dialog między królem a złodziejem. Dialog przerywała retrospekcja ukazująca podróż złodzieja do miejsca kradzieży. Wspomnienie wydarzenia skończyło się tuż przed kradzieżą, nastąpił powrót do teraźniejszości, do zamku, i padły słowa:

Jak się Fennowi rozwiązał język, tak nie mógł po prostu skończyć opowieści.
– Tylko że to, co wykradłem zostało mi natychmiastowo odebrane, gdy pojmali mnie żołnierze Yllandy.

Tyle. Nie pojawiła się scena, w której złodziej kradnie! Zamiast tego odbiorcy otrzymali streszczenie o tym, ale nic więcej. Po co więc budować podwaliny do sceny, która nie ma swojego punktu kulminacyjnego, nie ma w niej żadnego napięcia? Autorka wykreowała czytelnikowi postać złodzieja, który nic nie ukradł na oczach widza, a jedynie zrobił to gdzieś poza kadrem i potem o tym opowiedział. To się nie liczy. 
W takiego złodzieja nikt nie uwierzy.

Nie powinno się też kończyć sceny komentarzem narracyjnym, który tłumaczyłby scenę i pobudki bohaterów; to, dlaczego zachowali się właśnie tak, a nie inaczej. Zabija się tym napięcie i sprawia, że czytelnik już nie chce sam wnioskować ze scen – ocena sytuacji, tego, co właśnie przeczytał, została mu narzucona. Taki czytelnik będzie się czuł wręcz ubezwłasnowolniony i rozczarowany, więc szybko może zamknąć książę lub bloga.


RETROSPEKCJA W SCENIE

To już wyższa szkoła jazdy, ale również dość często stosowana. Scena: bohater jest w jakimś miejscu, działa na niego jakiś bodziec (tzw. trigger) i zmusza go do powrotu myślami w przeszłość. Co wtedy?

Najczęściej w jednej scenie stosuje się konstrukcję: 

teraźniejszość -> przeszłość -> teraźniejszość (akcja bieżąca)

Nie są to wtedy trzy osobne sceny, ale jedna, zawierająca retrospekcję; zaczyna się i kończy w tym samym miejscu i czasie. Tak właśnie było w przypadku rozmowy króla ze złodziejem – scena rozmowy nie skończyła się, a przeplotła z retrospekcją.

W takim wypadku dobrym pomysłem jest zapisywać wspomnienia inaczej niż tekst właściwy – np. kursywą – aby czytelnik dokładnie wiedział, gdzie zaczyna się wspomnienie i kiedy następuje powrót do teraźniejszości. Sam akapit lub nawet enter mogą być niewystarczające, chyba że mocno zaznaczymy w tekście, iż właśnie przechodzimy do innej myśli. 
Na przykład zdaniem: 

Bohater X przymknął powieki.
Oczami wyobraźni widział siebie, dwadzieścia lat wcześniej, dokładnie w tym samym miejscu… Ple, ple, ple.

Oczywiście wydarzenia, które są wspominane, muszą mieć ścisłe znaczenie fabularne. Gdzie powinny się znaleźć na przestrzeni całej powieści? 

To zależy. Jeśli retrospekcja stanowi jawny i celowy zabieg, bo na bohatera powieści zadziałał jakiś trigger i postać faktycznie przypomina coś sobie pod wpływem impulsu – to dobrze. Wtedy mamy:
impuls (trigger) - retrospekcja -> powrót do rzeczywistości (akcji bieżącej)

Ale jeśli chcemy pobawić się z czytelnikiem w kotka i myszkę i poinformować go o przeszłości postaci, ale nie wspomina ona jej pod wpływem impulsu – oddalmy retrospekcję od sceny, w której czytelnikowi będzie potrzebna wiedza na temat tej przeszłości. Dlaczego? Bo jeżeli retrospekcja pojawi się akurat wtedy, kiedy będzie potrzebna fabularnie – czytelnik mocno to odczuje i uzna za zrządzenie losu, rozwiązanie niefajne, płytkie, przewidywalne albo wymyślone na ostatnią chwilę. Przykład? 

W opowiadaniu Niezaleność HP [ocena 77.] pojawia się motyw fotograficznej pasji głównej bohaterki. Jednak informacja o tym, że Lily Potter potrafi robić piękne zdjęcia, pada akurat wtedy, gdy głównej bohaterce zdjęcia te są fabularnie potrzebne – autorka zaplanowała, że jej postać wygra konkurs. Wtedy też otrzymujemy retrospekcję młodości Lily, kiedy to tata wręczył dziewczynce stary aparat; scena, w której bohaterce umiejętności te są potrzebne, oraz scena retrospekcji pojawiają się naraz, gdzieś w połowie tekstu. Przez taką konstrukcję fabularną trudno jednak uwierzyć w to, że Lily realnie lubi fotografię; prędzej wrzuca się ją do worka cudownych Mary Sue, które potrafią coś nagle i z przypadku. Za to gdyby scena retrospekcji pojawiła się znacznie wcześniej – może gdzieś na początku tekstu, a po drodze do kluczowej sceny Lily kilka razy sięgnęłaby po aparat – czytelnikowi łatwiej byłoby uwierzyć w jej doświadczenie. 


Także retrospekcji używajmy mądrze i z wyczuciem. Tekst może przeplatać różne wątki, nie muszą one zaczynać się i rozwiązywać jeden po drugim, ale różnorako. Wtedy taki tekst wydaje się głębszy, ciekawszy i dłużej trzyma w napięciu. Za to wszystko odpowiada również foreshadowing, czyli technika budowania tekstu wielowątkowego. Po zakończeniu niniejszego wpisu zajrzyj, proszę, do artykułu, w którym uzupełnisz swoją bieżącą wiedzę o scenach i dowiesz się, co możesz z nimi zrobić, by twój tekst stał się atrakcyjniejszy: 


Niemniej wróćmy teraz do tematu.
Retrospekcje powinny mieć też swoje wytłumaczenie. Dlaczego się pojawiają? Co dają czytelnikowi? Czy może to, że czytelnik ma szansę lepiej poznać postać i zmienić o niej zdanie? Postać mogła wydawać się niesympatyczna, ale jej drastyczna i smutna przeszłość ukazana retrospekcją gdzieś w dalszej części tekstu czy filmu może dać czytelnikowi głębszy obraz i nieco odmienić złe wrażenie. Przykłady? Severus Snape, Gregory House, Davy Jones. Nie lubimy ich, dopóki nie dowiadujemy się o ich przeszłości. Gdyby przeszłość tych bohaterów pojawiła się w fabule za szybko, emocje czytelnika związane z nimi nie mogłyby ulec zmianie.

To zadziała też w drugą stronę – można nieco uszczypnąć postać, ukazując jej złe decyzje z przeszłości (James Potter wpierw przedstawiony jako świetny ojciec okazuje się nieprzyjemnym bucem, Eric Foreman ma trudną przeszłość złodzieja, a Jack Sparrow dawniej uciekł z Holendra).
Retrospekcje mogą również służyć do argumentowania, dlaczego dana postać zachowuje się tak, a nie inaczej – skrywając coś, o co co byśmy jej nie podejrzewali – i takie retrospekcje przeważnie pojawiają się po tym, gdy bohater podjął już jakąś ważną dla niego decyzję. Bardzo dobrze robi to Deneve w Łzach Niewiernego; główny bohater, Varren, za wszelką cenę pomaga swojej przyjaciółce, Averyn, jednak dopiero za połową tekstu pojawia się retrospekcja ich wspólnej przeszłości i dowiadujemy się, dlaczego Varrenowi zależy aż tak. Czytelnik do tego momentu może uznawać działania Varrena za zbyt ryzykowne i niewarte świeczki, jednak retrospekcja umieszczona w dobrym miejscu pozwala inaczej odebrać tę postać i jej decyzje. I znów: gdyby scena ta wybrzmiała wcześniej, emocje czytelnika opadłyby, a jego opinia nie uległaby zmianie.

WAŻNE!
Sceny zawierające w sobie retrospekcję są najczęściej scenami pasywnymi – bohater w teraźniejszości zawiesza się w czasie i przestrzeni, i jedynie coś wspomina. Takie retrospekcje nie powinny trwać za długo, aby nie odrywać czytelnika od głównego wątku i czasu. Można napisać również samą scenę-retrospekcję, bez wstępu i zakończenia w bieżącej akcji (jak robi to właśnie Den); ba, retrospekcją może być i cały rozdział powieści poskładany ze scen. Pamiętaj jednak, by odpowiednio to zaakcentować, tak aby czytelnik się nie pogubił. Dobrym, choć niedocenianym zabiegiem jest wzmianka na początku rozdziału w stylu: dwadzieścia lat wcześniej…


PRZEJŚCIA MIĘDZY SCENAMI w formie STRESZCZENIA

To te elementy powieści, które scenami nie są, ale spajają je i tworzą z nich jedną spójną całość; raczej nie pokazują, a opowiadają. Najczęściej są to dość krótkie akapity informujące o tym, co miało miejsce pomiędzy jedną sceną a drugą, np. w czasie podróży (gdy nowa scena dzieje się w nowym miejscu akcji). Mogą to być również podsumowania, na przykład notka o tym, że zakończył się dzień, a rozpoczął kolejny (np. Następnego dnia…). Przejścia często służą też do wskazania czasu akcji, jeżeli w powieści zdarza się timeskip: Pięć lat później… Te streszczenia mogą się przeplatać z opisami miejsc, mogą kłaść podwaliny pod następną scenę, już wprowadzając odpowiedni klimat, mogą też zawierać subtelną wskazówkę, że zmienia się perspektywa i zaraz będziemy w scenie towarzyszyć innemu bohaterowi niż ostatnio.

Istnieje możliwość pisania opowiadania bez przejść:

Rozdział 1

scena 1

***

scena 2

***

scena 3


Rozdział 2

scena 4

***

i tak dalej



Wtedy czytelnik będzie miał wrażenie, że akcja nie stoi w miejscu, bo i też zbędne są wszystkie wstępy i podsumowania, niewygodne przejścia. Sprawdza się to głównie w thrillerach, powieściach kryminalnych czy przygodowych.

Przejścia mają realny wpływ na tempo powieści, bo są to właściwie mało wnoszące do głównych wątków informacje. Dla jednych autorów będą jednak ważne (np. przy pisaniu obyczajówek), bo to w nich da się przemycić całą masę danych o chociażby rutynie bohatera. Ale! Jeżeli takich przejść będzie za dużo lub w ogóle streszczenia będą dominować nad scenami, historia może okazać się przegadana i nudna, nawet nie wiadomo kiedy przybierając kształt wypracowania szkolnego. Nieraz byłam świadkiem sytuacji, w której dopiero co rozpoczynający swoje pierwsze opowiadanie autor zaczynał od mocnego i dynamicznego prologu, nakręcony świetnym pomysłem, a kolejne rozdziały streszczał coraz bardziej, bo… streszczanie, opisywanie i relacjonowanie (słowem: eksponowanie) jest szybsze i prostsze. A o tym, że nadużywane nudzi i nie działa, przeczytasz [TUTAJ].


SCENA W PRAKTYCE

No dobra, to piszemy. Ale hola…! Siedzisz, myślisz, czasami kilka dni, czasami tydzień albo dwa i… nic. Zbawienny pomysł na tak ważną dla fabuły scenę nie przychodzi. Rwiesz włosy z głowy, bo wiesz, że to właśnie ten moment ma być tym jednym z kluczowych, ale nie potrafisz go napisać. Próbujesz ugryźć go z każdej strony, ale co ułożysz kilka zdań, zaraz je kasujesz. Westchnąwszy, odpuszczasz sobie ten fragment i idziesz dalej. Albo gorzej – zacinasz się i w ogóle nie siadasz do tekstu przez jakiś czas. Tak być nie powinno. Więc co zrobić, żeby przebić się przez mur dzielący cię od napisania istotnej sceny?



1. Określ cel

To najważniejszy krok w jej planowaniu. Musisz wiedzieć dokładnie, co ma przekazać scena, do czego dążysz, pisząc ją, do czego dążą w niej twoje postaci i co sprawia, że to właśnie ona jest istotna dla fabuły. 
(jeśli nie jest; olej ją, pisz następną!)


2. Naprawdę jej potrzebujesz?

No właśnie. Po wykonaniu kroku pierwszego możesz śmiało zdecydować, czy scena faktycznie jest ważna, czy możesz sobie odpuścić jej pisanie. Od razu zaznaczam, że kryteriami przy wykonywaniu tego punktu powinny być: 
  • Czy scena niesie istotny dla historii przekaz?
  • Czy popycha do przodu fabułę lub rozwijają się w niej moje postaci?
  • Czy tłumaczy mechanizmy działania mojego świata (nie poprzez ekspozycję!)?
Tak? No to świetnie, więc pisz. 


3. Bohaterowie

Określ, które postaci będą w niej występowały. Musisz wiedzieć, jakie one są, żeby poprowadzić scenę gładko i bez zgrzytania między danym fragmentem a resztą opowieści. Scena powinna opierać się na ich konkretnych cechach i je ukazywać. Bohaterowie powinni poruszać się w niej i odczuwać wpływ otoczenia na ich zmysły (dźwięki, zapachy, obrazy, odczucia przez dotyk etc.). Dzięki temu odczuje je również czytelnik.


4. Miejsce

Jeśli masz już bohaterów, trzeba zatroszczyć się o to, gdzie będą się znajdowali. To może się okazać problematyczne – czasem pierwsze wyobrażenie ukazuje nam coś innego, niż podpowiada zdrowy rozsądek i trudno potem wybrać, za którym z nich pójść. Miejsce jednak jest bardzo ważne: od niego zależy, jak będą zachowywać się bohaterowie, kogo spotkają, jakie interakcje zajdą między nimi a otoczeniem. Nie musisz opisywać całej przestrzeni. Postaraj się wpleść elementy scenerii w zachowanie postaci. Bohater X siada na krześle i przegląda papiery na biurku, zamyśla się, wzrok zawieszając na obrazie Beksińskiego ? Pyk, jesteśmy w gabinecie. Proste!


5. Działanie bohaterów i ich emocje

To właśnie jest sedno sprawy: trzeba określić, do czego bohaterowie w danej scenie dążą i jakimi środkami oraz jakie wyzwania chcesz przed nimi postawić. Dzięki temu, że przeanalizowałeś już to, po co daną scenę chcesz napisać, oraz bohaterów, którzy wezmą w niej udział, a także miejsce, gdzie wszystko się odbędzie, łatwiej będzie ci rozważyć ten punkt i zaplanować, jak powinna wyglądać akcja. Wiąż to z elementami scenicznymi. Korzystaj z miejsca, które już masz. Jesteśmy w gabinecie, a bohater jest wściekły? Niech zrzuci papiery z biurka lub rzuci czymś w tamten obraz.


6. Dialogi

Te też są niezwykle istotne dla każdej sceny, w której występuje więcej niż jedna osoba. Wtedy niemal na pewno wywiąże się jakiś dialog, padnie choć kilka słów. Weź pod uwagę punkt pierwszy, czyli cel całego fragmentu. Wokół niego powinny toczyć się dialogi. Jeśli w scenie chodzi o przygotowania do wojny, bohaterowie raczej nie będą rozmawiać o tym, jaką bieliznę tego dnia noszą – no chyba że któryś z nich ma takie poczucie humoru (lub nie przejmuje się wojną etc.). Trzeba zadbać o to, by wypowiedzi pasowały do osobowości postaci, które wrzuciłeś w wir danej sceny oraz do treści, którą chcesz przekazać. Bohaterowie mogą również rozmawiać o przysłowiowej „dupie Maryni”, jak to ma Geralt z Jaskrem w zwyczaju, jednak zwykle rozmowy takie nie dzieją się byle kiedy, a po trudnej, dynamicznej scenie lub przed nią, by nieco podtrzymać czytelnika na duchu.

Dialogi nie powinny być też ekspozycyjne – bohaterowie nie powinni rozmawiać o sprawach, o których zdają sobie sprawę, w taki sposób, aby czytelnik domyślił się, że dialog jest pisany tylko dla niego. Aby przyswoił pewne fakty. Błąd. Rozmowa musi być naturalna, a wymieniane informacje powinny wpływać nie tylko na czytelnika, ale i na bohaterów.


7. First draft

Mając już wszystkie te informacje, postaraj się napisać zarys sceny. Nie produkuj się za bardzo: napisz wszystko, co przyjdzie ci do głowy, choćby to były same opisy otoczenia czy same dialogi. Dzięki temu stworzysz sobie podstawę, zebrane wcześniej materiały uformujesz w pierwotny kształt, który potem będziesz rozbudowywać i kształtować. 

Wiesz, jak wyglądał mój zarys sceny do rozmowy dwójki bohaterów w jednym z fanfików? Dodam, że chodziło o sprzedaż cennego artefaktu, którego jedna ze stron nie chce kupić od drugiej, ba, uznaje, że posiadanie go jest przestępstwem samym w sobie. Główny plan nie obejmował takiego wątku – w końcu nic się nie dzieje, nie dochodzi do zakupu – lecz scena ta pozwoliła ukazać mi prawy charakter protagonisty już na wczesnym etapie tekstu. 




Oczywiście jest to mocne uproszczenie; zwykle moje drafty wyglądają nieco inaczej, na tę scenę wpadłam jednak z przypadku, gdzieś bodajże w kolejce sklepowej, więc szybko wyciągnęłam notatnik i spisałam byle co – byle nie zapomnieć pomysłu.



8. Dopracuj

Ostatni i najważniejszy krok. To, co wcześniej stworzyłeś, może okazać się chaotyczne i niekoniecznie nadające się do czytania. Dlatego musisz to wszystko przeczytać, jeszcze raz przeanalizować swoje notatki odnośnie do sceny, zabrać swoje literackie dłuto i młotek i… rzeźbić w słowach wydarzenia.

Zdarza się, że dobre sceny potrafią odwrócić uwagę czytelnika od błędów, które raziłyby w oczy, gdyby fabuła nie była tak wciągająca. Są powieści, w których można wytykać palcem babole narracyjne, (np. head-hopping) albo wskazywać fragmenty blogowych opowiadań, gdzie posypał się zapis dialogów. Czasem nie ma to znaczenia, bo tekst się po prostu chłonie. Napisz więc dobrą scenę, a wiele będzie Ci wybaczone.



Artykuł powstał z myślą o roztrzepanych, młodych twórcach, którzy często zacinają się właśnie w momentach, w których nie potrafią skonstruować kolejnej sceny. Z doświadczenia wiemy, że chociaż na co dzień każda z nas lubi pisać raczej swobodnie, to do takich sytuacji dobrze jest podejść metodycznie, wyłapać rdzeń tego, co właściwie chcemy napisać. Im większą ma się świadomość, tym łatwiej potem szafować punktami, a niezłe sceny… zaczynają jakby rodzić się same. Mamy nadzieję, że i ty tego doświadczysz, a tych kilka kroków przyda ci się przy przebijaniu się przez barierę twórczą. ;)

Artykuł przygotowały Skoiastel i Dhaumaire

1 komentarz:

  1. Napisałyście rzeczowe i zwięzłe wskazówki. Dziękuję! :)

    OdpowiedzUsuń