[195] ocena poezji Hieny


Autorka: Hiena
Tematyka: poezja
Ocenia: Skoiastel



Cieszę się bardzo, że wróciłaś do mnie po kolejną ocenę. Nie wiem, na ile dam radę spełnić główne założenie twojego zgłoszenia, czyli: napisać coś więcej o twoim stylu. Już teraz uprzedzę, że jeżeli okaże się, iż te oraz poprzednio oceniane wiersze to baza wciąż dla mnie za mała, zatrzymam się z jego osądem i skupię na tym, czy utwory po prostu mi się podobają. Ostatnie, czego bym chciała, to wydawać niesłuszny i pospieszny wyrok; za to w ocenie na pewno wrócę pamięcią do wierszy, które czytałam w maju, i spróbuję je jakoś zestawić, może o stylu wypowiem się właśnie w przypadku ich porównania...? Szczerze mówiąc, jest to dla mnie dość trudna sztuka, jednak za mocno lubię takie wyzwania, by ich nie podejmować. Napiszę więc najpierw coś o każdym utworze z osobna, a podsumowanie… cóż. Zobaczymy, jak będzie. 

Już nie przedłużając, zacznę od pierwszego wiersza, który mi nadesłałaś. Wklejam go 1:1. 

OKNO

Ciekawa rzecz: plastik i szkło,
a wystarczy, by zobaczyć tak wiele.
Ale co dzień wyglądam, i nie chcę już go
bezwstydnie daje i zabiera mi Ciebie. 

To, co pierwsze rzuca mi się w oczy – tytuł zdradza znaczenie utworu. Jasne, zdarza się to w wierszach dość często, ale… tu mamy ledwo czterowersowca, który jest dość prosty w rozszyfrowaniu; nie potrzebowałam do tego żadnej pomocy. Ten zabieg wydaje mi się więc niepotrzebny, jeszcze bardziej upraszcza to, co nie jest w żaden sposób trudne. 
Jaka jest problematyka tego wiersza? Nie sam fakt istnienia okna, ale wątek bodajże romantyczny. Mam przed oczami podmiot liryczny, który siedzi na parapecie i za często ogląda, jak ktoś pojawia się za oknem i znika (regularnie; może chodzi do pracy?). Jest to ktoś ważny, ponieważ podmiot wykorzystuje zapis wielką literą dla zwrotu grzecznościowego. Tylko że… no nie mogę się wczuć w ten problem. Chciałabym powiedzieć: podmiocie, to może po prostu… odejdź od tego okna? Może wyjdź do osoby, którą za nim widzisz? Nie obwiniaj okna samego w sobie, że przy nim siedzisz i na tym kończy się twoja niedola. Chyba że jesteś, podmiocie, niepełnosprawny. Ale tego mi już tekst nie daje, może być to nadinterpretacją, o którą pokusiłam się z braku laku, ponieważ jakoś chcę sobie wytłumaczyć, skąd pomysł na utwór i co ma we mnie obudzić. Współczucie?
Niestety nie budzi niczego.


Niby całość to tylko czterowersowiec, a jednak zawiera błędy czysto techniczne. Spójrz na podmioty: 
Ciekawa rzecz: plastik i szkło, a wystarczy, by zobaczyć tak wiele. Ale co dzień wyglądam, [przecinek zbędny] i nie chcę już go (...). – Okno nie występuje w wierszu, jest zaledwie opisane (rzecz składająca się z plastiku i szkła, przez którą można wyglądać), a więc domyślne. Do czego więc odnosi się zaimek go, skoro okno jest rzeczą (rodz. żeński)? Jedynym rzeczownikiem męskim podanym w treści jest plastik. Czytając wiersz na głos, można więc mieć wrażenie, że podmiot liryczny nie chce... plastiku w swoim oknie. A to bez sensu (choć wiem, że zależy ci na rymie i to przez niego ten cały zaimkowy ambaras). 

Ale co dzień wyglądam, i nie chcę już go
bezwstydnie daje i zabiera mi Ciebie. – Pierwsze dwa wersy kończysz znakami interpunkcyjnymi, tu natomiast jednego brakuje (a ten pierwszy wygląda na zbędny). Sugeruję może ostatni wers zacząć od myślnika (jako wskaźnika, po którym pojawia się tłumaczenie, dlaczego podmiot liryczny nie chce już wyglądać przez okno). W dodatku upraszcza ten wystarczająco prosty wiersz powtórzenie spójnika i.


ROZWIĄZANIE

Nie jestem przecież żadną
kostką Rubika
i nie składam się z
tysiąca elementów
wbrew pozorom
nie trudno mnie złożyć do kupy;
jestem tylko odpowiedzią
A albo B
błędną zawsze możesz potem
wziąć w kółko
ale ty nie chcesz
i nigdy nie nosisz przy sobie
długopisu czy głupiego ołówka
skoro tak
to lepiej odejdę ze swoją
tablicą rozwiązań
tylko przestań natarczywie
wciskać przycisk „sprawdź"

Trochę to nie ma sensu. Jeżeli wskazany bohater wciska przycisk sprawdź, znaczy to tyle, że już zaznaczył jedną z odpowiedzi (A lub B) i chce przekonać się, czy wybrał tę poprawną. Dlaczego więc podmiot liryczny obraża się na niego (odchodzi z tablicą) i zarzuca niechęć do udzielenia odpowiedzi, jakby odpowiadający wcale tego nie zrobił? Mało tego, podmiot liryczny zauważa, że nic by się nie stało, gdyby bohater odpowiedział niepoprawnie – ważny jest sam fakt podjęcia działania. Tylko że… to działanie już zostało wykonane – do tego prowadzi puenta. Znów mam wrażenie, że bohater, o którym mówi podmiot liryczny, użera się z niezdecydowaną drugą połówką, która jednak okazuje się nie być tak prosta i niewymagająca, jak zakłada na początku utworu. Trudno jej dogodzić.
Ani ten wiersz, ani poprzedni nie niosą ze sobą żadnego ładunku emocjonalnego. Czytam, bo czytam, ale jako odbiorca w żaden sposób niezwiązany z podmiotem lirycznym, nieznający go, ale odbierający problematykę, która jest dla niego ważna, nie potrafię… się zaangażować. Wczuć. Przeżywać. Nie do końca więc wiem, co mam zrobić z takim wierszem. Przeczytać i przejść obok niego obojętnie? Dawać podmiotowi lirycznemu dobre rady w stylu: zastanów się, czego tak naprawdę chcesz od osoby, od której wymagasz odpowiedzi

Do tego mam wrażenie, że jedyną formą, która sprawia, że wiersz ten można nazwać wierszem, a nie, ot, poszatkowanymi zdaniami oznajmującymi, jest fakt, że nie zapisałaś ich ciągiem. Ale… urywanie zdania w randomowym miejscu i przerzucanie kolejnych słów do nowych linijek nie czyni poezji, ja mam jednak wrażenie, że niczego innego tutaj nie zastosowałaś. Spójrz:

Nie jestem przecież żadną kostką Rubika i nie składam się z tysiąca elementów (...) jestem tylko odpowiedzią A albo B (...) błędną zawsze możesz potem wziąć w kółko ale ty nie chcesz i nigdy nie nosisz przy sobie długopisu czy głupiego ołówka (...). – Nie masz wrażenia, że w takiej formie to już nie wygląda jak poezja, ale zdanie, w którym ktoś zapomniał o interpunkcji?
Czar prysł. 


Nie zrozum mnie źle. Nie chcę, by w tym utworze pojawiły się przecinki (choć skoro z nich zrezygnowałaś, nie bardzo wiem, co tam robi ten samotny średnik). Chcę tylko, by utwór stał się poezją, z której odbiorca może wynieść coś dla siebie oraz by tworzyły go inne środki niż jedynie wrzucanie enterów w przypadkowych miejscach. To już pokazałaś, że umiesz. Pochwal się czymś jeszcze. ;)

Nietrudno w takim kontekście zapisuje się łącznie [źródło]; osobno, gdybyś w jednym zdaniu przeciwstawiała przysłówek z jego antonimem. 

W kolejnym utworze też nie wyczuwam emocji:


NAŁÓG

Czy to źle, że cię przedawkowuję?
Codziennie chcę brać więcej i więcej 
ciebie – rano, w południe – zawsze,
wszędzie, ciągle i tak.
Jesteś moim uzależnieniem, 
a niektóre uzależnienia są 
całkiem w porządku. 
Ale gdy nie mam przy sobie morfiny,
dopada mnie coś – nie, takie małe cosie, 
dużo ich wokół. 
Paplają bez końca, mówią, 
że to nałóg. 
Nie chcę im wierzyć. 
Bo z nałogiem trzeba zerwać, 
a ja nie chcę znów być 
„zdrowa". 

Dowiaduję się, że podmiot liryczny jest uzależniony. Interpretuję to dzięki oczywistemu tytułowi, dowodom w postaci stwierdzenia: Codziennie chcę brać więcej i więcej // ciebie – rano, w południe – zawsze, dwukrotnego użycia słów: uzależnienie oraz nałóg. Naprawdę nie wiem, czemu tak działasz, ale czuję się, jakbyś miała mnie trochę za przygłupią – wskazujesz oczywiste rozwiązanie tak łopatologicznie, że bardziej już chyba się nie da. Wiesz, jak to się nazywa? Ekspozycja. Tak, ona występuje też w poezji i nadal jest kijowa. 
Dlaczego? Ponieważ znów nie zostawiasz mi najmniejszego pola do popisu. Do zabawy w interpretację ani we wczucie się w położenie podmiotu lirycznego. Napisałaś wprost, że jest uzależniony, ale sam o tym wie i to jest spoko, bo nie chce być zdrowy i… co ja mam z tym więcej zrobić? Tu nawet nie ma miejsca na emocje takie jak smutek, współczucie albo radość z miłości, ponieważ nie przytaczasz obrazów, które by to wszystko budziły. Nie ma scen ani słów-kluczy, które wskazywałyby, jak czuje się podmiot w obliczu tego uzależnienia i czy przeżywa rzeczy pozytywne, czy negatywne. Nawet małe cosie nie są problemem, bo są ignorowane, a skoro podmiot liryczny wszystko bagatelizuje, jak i czym przejąć miałabym się ja? Mam wrażenie, że właściwie się z tym wszystkim pogodził i elo, koniec tematu. A jeśli nie wspomina o emocjach i tekst jest suchym stwierdzeniem i niczym więcej – trudno o nim rozmawiać. 
Zastanów się. Czy na pewno chcesz dzielić się takimi pracami z czytelnikami? Bo po obecnej formie mam wrażenie, że piszesz tylko dla siebie. Że stworzyłaś je z myślą o sobie, ponieważ miałaś powód, by je napisać, bo przytaczają ważne dla ciebie sprawy i nie ma w tym nic dziwnego ani niewłaściwego. Nie będą one jednak tak samo ważne dla kogoś postronnego, ponieważ czytelnik postronny nie znajdzie w tym utworze miejsca dla siebie. Czegoś, co mógłby z tym wierszem zrobić.


Podobają mi się rymy niedokładne wewnętrzne: przedawkowuję/w południe oraz uzależnienia są/dopada mnie coś. Dzięki nim lekko, płynnie się czyta. 


SŁOWNIK

nie licz że mnie znajdziesz
w swym słowniku pod „w" –
zabraknie ci terminów
nie myśl że w nowym
 wydaniu pojawi się miejsce 
strony zawsze są zapisane – 
takim małym druczkiem 
nie wyobrażaj sobie że zagnę rogi
i położę go na stole [ten druczek?]
przy kawie obok kanapy
przed twoim nosem 
który nie potrafi
wyczuć ironii
stale płynącej z moich-twoich
ust
wypowiadających słowa 
których nie ma
w naszym słowniku 
albo to taki błąd w druku 
nie wiem – 
może warto kupić nowy słownik 
bez skaz zagięć i byków 
wtedy stary będzie leżał pod łóżkiem 
i czekał aż zerkniesz pod „m" 

Miałam problem z interpretacją tego utworu, dlatego poprosiłam o pomoc Hiroki. Wydaje mi się również, że to przez zmęczenie monotematyczną formą przestałam dostrzegać coś ponad nią. Pozwolę sobie więc zacytować interpretację Hiroki:

Możesz zarzucić monotonność oraz oklepaną formę przerzutni, ale w treści widzę potencjał. Nie wiem, czy dobrze go rozumiem: „w” jak „wojna”, „m” jak miłość? Odwrócona literka? Kto się lubi, ten się czubi? Mam wrażenie, że podmiot liryczny rzuca w stronę adresata różne chamskie odzywki, ale ironicznie, bo tak naprawdę to nie „wojuje”, lecz „miłuje”, ale adresat ten „nie łapie” ironii, a podmiot nie chce wytłumaczyć jej wprost i nie chce podać czarno na białym definicji słownikowej swoich uczuć.

Zgadzam się z nią, że w samej treści – fabule – tkwi potencjał; tutaj faktycznie zostawiasz pole do interpretacji czytelnikowi, wiersz zachęca do tego, by odkryć jego sens. Do tego, jeśli interpretacja Hiroki jest poprawna, oto kolejny wiersz, w którym podmiot liryczny zwraca się do osoby sobie bliskiej i jest przepełniony żalem, sfrustrowany; wspólny motyw to połowa sukcesu, gdyby rozmawiać o tomiku. Pytanie tylko, czy jakakolwiek tematyka przedstawiana wciąż w takiej samej formie (głównie za pomocą zabawy z przerzutniami) nie znudziłaby czytelnika?

Podoba mi się podobne rozpoczynanie wersów (nie licz że / nie myśl że / nie wyobrażaj sobie że), jednak powtórzony spójnik i oraz – dalej – który nie robią już na mnie aż tak dobrego wrażenia, nie wiem również, czy powtórzenie twój jest celowe. Wers: wydaniu pojawi się miejsce zaczyna się spacją i raczej jest to błąd wynikający z przekopiowania utworu do wiadomości e-mail, ale wolę o nim wspomnieć, bo może kopiujesz z miejsca, w którym publikujesz. 


WENA

Czasami, fakt, dopada mnie brak weny,
więc wychodzę. W głowie mam: rumowiska! 
Chcę wdychać, oglądać, niech rośnie... ale kiedy? 
Gdy wkoło tłum, bloki, sklepy – wysypiska. 


Naprawdę żałuję, że połasiłaś się tylko na cztery wersy. Aż by się chciało dowiedzieć, co dalej robi podmiot liryczny? Jak sobie pomaga na inne sposoby, skoro wychodzi i… niewiele mu to daje? Z drugiej strony to nagłe urwanie tematu, zawieszenie go, sprawia, że pierwszy raz od początku tej oceny odczuwam emocje – rozczarowanie, zaniepokojenie, zmartwienie – i one pozostają ze mną do końca. To sprytne zagranie, dzięki.

Podoba mi się użycie rumowiska (koniecznie z wykrzyknikiem!). Inne znaki interpunkcyjne – każdy na swoim miejscu. Jestem na tak. 




SZKLANE

Szklane mam dłonie, 
a trzymam w nich świat... 
Szklane ramiona, 
zgarbione od lat... 
Szklane spojrzenie, 
pełne szklanych próśb... 
A serce wciąż żywe, 
choć pokrył je kurz.


Tu również mam wrażenie urwania. Jaka jest puenta, do czego zmierza delikatny podmiot liryczny? Dowiaduję się, że ma zakurzone serce, lecz wciąż żywe – chciałby, by ktoś je odkurzył, zapewne. No dobrze, ale… co w związku z tym? 
Trochę mi się wyklucza przysłówek szklany (w interpretacji: zapewniający o kruchości) z określeniem zgarbiony od lat i fragmentem trzymam w nich świat. Te dwa ostatnie świadczą o sile, przetrwaniu, a nawet władzy. Jak się to ma do delikatności, nietrwałości? I co oznaczają szklane prośby – czy traktować je tak samo jak szklane spojrzenie (łzawe), czy właśnie jako nietrwałe, a może… czyste? Tak czy siak, nie bardzo wiem, gdzie tu punkt zaczepienia i co mogę wynieść z tego wiersza dla siebie. Niemniej utwór ma w sobie coś… ciekawego. Może gdyby był dłuższy – jak piosenka? Jest melodyjny i bardzo dobrze brzmi w trakcie czytania na głos. 


PODSUMOWANIE

Pamiętam dość dobrze twoje wiersze, do których zaglądałam w maju [ocena – klik].
Zdecydowanie przestało być mechanicznie – już nie kończysz kropkami każdej strofy, ale przejścia są bardziej płynne, a przez to utwory lżejsze. Mam wrażenie, że jesteś zdecydowanie bardziej świadoma mocy (i potencjału) znaków interpunkcyjnych, co jednocześnie oznacza, że, gdy z nich rezygnujesz, również masz na to pomysł, nie jest to przypadkowe. Świetne są również rymy wewnętrzne – tu trzeba ci oddać co twoje: przyjemnie czyta się ciebie na głos. 
Jeżeli chodzi o aspekty inne niż te techniczne, pamiętam również, że do kilku wcześniej przeczytanych utworów miałam podobne zastrzeżenia – mianowicie nadal nie potrafię nawiązać z twoim podmiotem lirycznym głębszej relacji. Jakby przyswajam dane i... na tym się kończy moja rola jako odbiorcy utworu. Często czuję się jak intruz, zastanawiając się, po co czytam coś, skoro nie jest to napisane dla mnie – jakby między podmiotem lirycznym a osobą, do której się zwraca, istniał jakiś pakt. Jak gdyby osoby te porozumiewały się ze sobą kluczem, który nie zawsze jestem w stanie rozszyfrować lub – nawet jeśli dam radę – utwór nic nie wnosi do mojego życia, ponieważ nie dotyczy mnie, moich emocji, nie porusza ich. Jest trochę suchy, jakby obiektywny; podmiot liryczny nie angażuje mnie w swoją bierność, a ja nie potrafię zaangażować się w problemy, które przedstawione są aż tak nieemocjonująco, nie tworzą napięcia, nie niosą ze sobą żadnego ładunku emocjonalnego. Ot, podmiot liryczny często stwierdza jak jest, bo tak jest, i tyle. Choć miłość kojarzy się dość emocjonalnie, mam wrażenie, że jako autorka trzymasz te emocje na wodzy – racjonalnie, chłodno, z dystansem. 
Choć potrafisz budzić emocje, bo udowodniłaś to chociażby Weną czy Bańką (tam głównie dzięki plastycznym słowom-kluczom przywołującym skojarzenia), dziwię się, że działasz w ten sposób tak rzadko. Pozostałe wiersze (Rekonwalescencja, Trochę tęsknię, Rozwiązanie, Szklane, Nałóg) – one wydają mi się po prostu obce, dalekie, nienapisane dla czytelnika, który nie siedziałby w twojej głowie. Nie wywołują we mnie emocji, ponieważ podmiot liryczny również ich nie wywołuje (teraz jestem jak zdarta płyta, prawda?). Do tego w wierszach ocenianych tutaj wydaje się mieć pretensję do osoby sobie bliskiej i... na tym właściwie kończą się jego działania. 
Oczywiście, można powiedzieć, że to wszystko kwestia gustu. Zdaję sobie sprawę z tego, że istnieją poeci piszący głównie dla siebie i komuś z zewnątrz się to może podobać – ktoś może czerpać przyjemność z czytania o biernych obserwatorach i reporterach swoich (traktowanych z rezerwą) uczuć wewnętrznych. Nie sugeruj się zbytnio tym, że mnie taka poezja nie porywa – uwielbiam czytać poezję, która zajmuje mi czas i zostaje w głowie. Ta w większej mierze nie zostanie, ponieważ na ogół bardzo lubię wczuwać się w podmiot liryczny – zastanawiać się nad rozwiązywaniem problematyki, szukać dodatkowej puenty, rozwijać kolejne sytuacje w głowie, odpowiadać na pytanie: a co by było gdyby? U ciebie nie ma to miejsca, ponieważ w większej mierze teksty są jasne i zamknięte (oczywiście nie wszystkie), już nie trzeba do nich niczego dopowiadać, a osądy wydawane przed podmiot liryczny mają stabilne podłoże. 
Zatrzymuję się przy poezji również wtedy, gdy widzę w niej miejsce dla siebie, a nie wtedy, gdy czuję, że wchodzę komuś z butami w prywatę. Przy czym nie wiem, czy mnie zrozumiesz, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, że własne wiersze zawsze są dla autora atrakcyjne – dlatego że budzą w nas konkretne skojarzenia. Czytelnik jednak nie nosi naszych bagaży, może poznać je dzięki naszym utworom, muszą jednak jakoś go zainteresować, dać się kupić. Jeśli będą jedynie zdaniami oznajmującymi, w których ktoś w różnych miejscach wcisnął enter, mogą nie zadziałać. Muszą nieść za sobą coś jeszcze – na przykład ciekawą fabułę, jak dzieje się to w Słowniku. To największa zaleta tego wiersza. Nie zdziwisz się więc pewnie, gdy powiem, że najsłabiej w dzisiejszym zestawieniu wypadł Nałóg. W przypadku tego utworu już zupełnie nie musiałam się zatrzymywać – wszystko zostało mi podane na tacy, podmiot liryczny sam wysunął problematykę i doszedł do jej rozwiązania (właściwie postanowił nie robić… nic). Okno – podobnie, drugie miejsce od końca. 
Pamiętasz, co pisałam na początku oceny? Że nie chcę wyrokować o twoim stylu, mając zbyt mało danych. Uważam, że o stylu można mówić, gdy pozna się autora znacznie lepiej; ledwo kilkanaście wierszy to – jak się spodziewałam – wciąż dla mnie za mało, bym mogła wystawić świadomą ocenę stylu autorskiego (tym bardziej gdy dwa utwory to ledwo czterowersowce). Rozumiem, że – jak napisałaś w zgłoszeniu – pracujesz nad stylem i jesteś ciekawa mojej opinii, ale… nie czuję, bym umiała ocenić te wiersze lepiej i szerzej. Już tłumaczę dlaczego.
O stylu przecież mówi się w przypadku autorów, którzy zaliczali wręcz całe tomiki. Tak na przykład o Norwidzie można powiedzieć, że często-gęsto tworzył neologizmy, korzystał z przenośni i metafor, stosował zabawę grafiką (znakami interpunkcyjnymi) – trzeba się jednak go naczytać, by rozpoznać te wszystkie rzeczy. Tak samo chociażby z Tuwimem, który, chcąc dotrzeć do ludu prostego, używał kolokwializmów, wykrzykników, co rusz wtrącał do czegokolwiek jawne wąty (żeby nie mówić: dość bóldupił). I im Tuwim był starszy, tym więcej u niego było poezji i więcej w niej refleksji (i, przy okazji, bóldupienia), a więc tym łatwiej było go oceniać pod kątem konwencji autorskiej. Słowem: dopiero dorobek pisarski zbierany przez całe lata, czytany i interpretowany pozwala mówić o stylu. To właśnie poezja pokazuje poetę i czytanie jej oraz obserwowanie, jak się ona rozwija, pozwala wyciągać wnioski o tym, jaki ten styl w ogóle jest. Wtedy można też mówić o interpretacji chociażby technicznego zapisu, w tym ocenia się na przykład powtarzalność motywów, zwraca się uwagę na… no właśnie – wszystko, co wychodzi od autora i ma jakieś cechy wspólne. Natomiast w przypadku jedynie kilkunastu wierszy naprawdę ciężko mi ocenić, co jest zamierzoną strukturą, tym, co naturalne i charakterystyczne w słowie dla Ciebie, tym, co sobie wyrobiłaś, a co jest… ot, przypadkiem. 
Dlatego już teraz serdecznie zapraszam cię na kolejną ocenę, gdy nazbierasz materiału. Powiedzmy, na dziesięć utworów.  A może za którymś razem będę czuć się znacznie pewniej w wysuwaniu wniosków...
Co ty na to?

Pozdrawiam!



Za betę dziękuję For. 

6 komentarzy:

  1. Hej!
    Na wstępie: bardzo dziękuję za ocenę! Tak jak za pierwszym razem, nie musiałam na nią długo czekać ;)

    "Okno"

    "To, co pierwsze rzuca mi się w oczy – tytuł zdradza znaczenie utworu. Jasne, zdarza się to w wierszach dość często, ale… tu mamy ledwo czterowersowca, który jest dość prosty w rozszyfrowaniu; nie potrzebowałam do tego żadnej pomocy. Ten zabieg wydaje mi się więc niepotrzebny, jeszcze bardziej upraszcza to, co nie jest w żaden sposób trudne. " No fakt, raczej nie ciężko się domyślić o co biega. Sam wiersz jest równie banalny w interpretacji i ciężko by było nadawać mu jakiś skomplikowany tytuł, skoro sam jest w gruncie rzeczy nieskomplikowany. Miałam do wyboru to, albo pozostawić go bez tytułu.
    "Jaka jest problematyka tego wiersza? Nie sam fakt istnienia okna, ale wątek bodajże romantyczny. " Dokładnie ;)
    "Jest to ktoś ważny, ponieważ podmiot wykorzystuje zapis wielką literą dla zwrotu grzecznościowego. Tylko że… no nie mogę się wczuć w ten problem. Chciałabym powiedzieć: podmiocie, to może po prostu… odejdź od tego okna? Może wyjdź do osoby, którą za nim widzisz? Nie obwiniaj okna samego w sobie, że przy nim siedzisz i na tym kończy się twoja niedola. Chyba że jesteś, podmiocie, niepełnosprawny." Niekoniecznie. Skoro okno "bezwstydnie daje i zabiera" to nasuwa się wniosek, że p.liryczny rzeczywiście dość często przez nie wygląda, a widok osoby bliskiej jest dla niej niesamowicie ważny. Okno jest jedynym przedmiotem, dzięki któremu może obserwować tę osobę. Nie jest wyjaśnione, dlaczego p.liryczny nie wyjdzie po prostu do tej osoby, bo uznałam, że najlepiej będzie gdy każdy sam sobie dopowie, dlaczego tak się dzieje. Wstydzi się? Boi? Może zwyczajnie nie może wyjść? Widzisz, w namyśle problemem miał być po prostu sam fakt. Że widzi, a nic się nie dzieje. Pytanie "dlaczego?" zostawiłam samemu czytelnikowi. Czy dobrze? To chyba zależy od gustu. Ja osobiście bardzo lubię wiersze, gdy sama mogę sobie coś dopowiedzieć. Właśnie to mnie trochę przybliża do p.lirycznego, bo nie mam z góry narzuconej odpowiedzi "dlaczego tak się dzieje". Sama mogę zastanowić się i pomyśleć, co może być przyczyną. Nie wiem, czy mnie rozumiesz i przepraszam, jeśli moje odpowiedzi będą nieco chaotyczne ;)
    O problemach czysto technicznych w tym i następnych wierszach się nie wypowiem, bo w 100% się zgadzam z Twoimi uwagami.
    "Rozwiązanie"

    "Trochę to nie ma sensu. Jeżeli wskazany bohater wciska przycisk sprawdź, znaczy to tyle, że już zaznaczył jedną z odpowiedzi (A lub B) i chce przekonać się, czy wybrał tę poprawną. Dlaczego więc podmiot liryczny obraża się na niego (odchodzi z tablicą) i zarzuca niechęć do udzielenia odpowiedzi, jakby odpowiadający wcale tego nie zrobił?" Tu raczej chodziło mi o natarczywość drugiej osoby, która nie zaznacza właśnie żadnej odpowiedzi, ale, na przekór, wciska przycisk "sprawdź", jakby liczył, że coś się stanie bądź zmieni. A nic się nie stanie, skoro nie był w stanie niczego zaznaczyć. Takie przyrównanie do życiowej sytuacji: mówisz mu/jej, że jest źle, żeby się zastanowił/a, a on/ona ignoruje cię, po czym po jakimś czasie próbuje "wkupić się w twoje łaski", nie oferując całkowicie nic w zamian.

    "Nie chcę, by w tym utworze pojawiły się przecinki (choć skoro z nich zrezygnowałaś, nie bardzo wiem, co tam robi ten samotny średnik)." A to źle? W sensie: chyba są wiersze, gdzie interpunkcja jest ograniczona do minimum? Szczerze mówiąc, to nie wiem, czy istnieje na to jakaś reguła, czy przecinki, jeśli są, to są wszędzie, czy w ogóle, czy tylko tam, gdzie uznam to za najważniejsze ( nie licząc miejsc, gdzie powinny się pojawić po prostu, by nie było błędów). Byłabym wdzięczna za wyjaśnienie ;)

    A tak wgl i całkiem nie na temat : uwielbiam Cię za gify z Jaskrem <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej! :) Wybacz, że tak późno spieszę z odpowiedzią. Pozwól, że przejdę od razu do rzeczy:

      Okno
      Pytanie "dlaczego?" zostawiłam samemu czytelnikowi. Czy dobrze? To chyba zależy od gustu. Ja osobiście bardzo lubię wiersze, gdy sama mogę sobie coś dopowiedzieć. Właśnie to mnie trochę przybliża do p.lirycznego, bo nie mam z góry narzuconej odpowiedzi "dlaczego tak się dzieje". – Rozumiem, o co ci chodzi; również lubię otwarte zakończenia, jednak... tutaj sam utwór nie zainteresował mnie na tyle, abym miała dobry powód, by cokolwiek sobie chcieć dopowiadać, dlaczego podmiot liryczny zachowuje się tak, a nie inaczej. Wiersz jest krótki i nie ma w nim niczego interesującego, co rozbudziłoby moją ciekawość. Porównam go pod tym względem do innego czterowersowca – Weny, w której sam zapis, wykorzystywane słownictwo, metafora, wykrzyknienie sprawiły, że odczułam emocje i byłam zainteresowana treścią, a więc i jej potencjalnym ciągiem dalszym. W Oknie w moim przypadku już tak nie było. Nic mi ten utwór nie dał, nie będę w przyszłości go wspominać ani do niego wracać, bo nie ma w nim tego czegoś.

      Rozwiązanie
      Tu raczej chodziło mi o natarczywość drugiej osoby, która nie zaznacza właśnie żadnej odpowiedzi, ale, na przekór, wciska przycisk "sprawdź", jakby liczył, że coś się stanie bądź zmieni. – Aaaa... a widzisz, nie wyczytałam z utworu, że klikanie sprawdź nie równa się z odpowiedzią, nie wzięłam tego pod uwagę. Ciekawa kwestia. Teraz to faktycznie ma sens. Nie wiem jednak, czy inni czytelnicy też odczytają to poprawnie. Musiałabyś ich popytać.

      "(...) nie bardzo wiem, co tam robi ten samotny średnik." A to źle? W sensie: chyba są wiersze, gdzie interpunkcja jest ograniczona do minimum? Szczerze mówiąc, to nie wiem, czy istnieje na to jakaś reguła, czy przecinki, jeśli są, to są wszędzie, czy w ogóle, czy tylko tam, gdzie uznam to za najważniejsze ( nie licząc miejsc, gdzie powinny się pojawić po prostu, by nie było błędów). Byłabym wdzięczna za wyjaśnienie ;) – Nie ma reguły i oczywiście nie jest to złe, ale wzbudza ciekawość. Skoro zrezygnowałaś ze wszystkich innych znaków interpunkcyjnych, średnik zwraca tym większą uwagę, czytelnik może zastanawiać się, dlaczego akurat on i dlaczego akurat tam. Zastanawiałam się więc nad tym i w sumie nie doszłam do żadnego wniosku. Generalnie funkcją średnika jest zaczynać nową myśl w jednym zdaniu, ale tu nie ma konkretnych zdań, bo nie ma kropek, które by wyznaczały początki i końce. Linijki wydają się pourywane w wielu miejscach i pasuje do tego wizja rezygnacji ze znaków, a ten średnik w jakiś sposób ją zaburza. Takie przynajmniej mam wrażenie.

      Usuń
  2. Wasz limit znaków to zUo >^<

    "Nałóg"

    Ten wiersz pisałam akurat dla koleżanki i sama nie byłam z niego zadowolona, ale jej się bardzo podobał i chciała, żebym go przesłała. Aczkolwiek pisząc go miałam podobne odczucia, że jest to nieco spłycone w odbiorze. Dobrze myślałam ;D Zgadzam się całkowicie!

    "Słownik"
    "Miałam problem z interpretacją tego utworu," i "Nie wiem, czy dobrze go rozumiem: „w” jak „wojna”, „m” jak miłość? Odwrócona literka? Kto się lubi, ten się czubi?" Słownik to akurat wiersz, gdzie autorka (a więc ja! :D ) uosabia się z p. lirycznym. Widzisz, "W" to pierwsza litera mojego imienia, a "M" to jej odwrotność, a także pierwsza litera słowa "miłość". To tam osoba, do której zwraca się podmiot liryczny, miała spojrzeć. Nie pod zwykłą definicją mnie jako osoby, istoty ludzkiej, ale jako potencjalne źródło uczuć, miłości.
    " nie wiem również, czy powtórzenie twój jest celowe. Wers: wydaniu pojawi się miejsce zaczyna się spacją i raczej jest to błąd wynikający z przekopiowania utworu do wiadomości e-mail, ale wolę o nim wspomnieć, bo może kopiujesz z miejsca, w którym publikujesz. " Tak, celowe. A podczas kopiowania musiało mi coś przeskoczyć ;)

    "Wena"
    Od początku planowałam napisać go w takiej formie, czterowersowej. Chciałam jak najwięcej emocji zmieścić w jak najmniejszej ilości słów. Według mnie nie trzeba go rozbudowywać, bo wprost mówi, o co chodzi, puenta jest klarowna i ma zmusić czytelnika do przemyślenia samego problemu.

    "Szklane mam"

    Wiesz że jesteś jedyną osobą, która twierdzi, że wiersz jest "urwany"? :O Mnie samą nieco zdziwiło takie stwierdzenie. Wydaje mi się, że to co miało być powiedziane, zostało. Puenta również wydawała mi się jasna: jestem "szklana" ( delikatna, to fakt, ale przede wszystkim "nieprawdziwa". Szkło to materiał sztuczny), mam szklane dłonie, ale trzymam w nich świat ( dosłownie: trzymam się życia ), mam nie dość, że szklane ramiona, to jeszcze zgarbione. Mam szklane spojrzenie( mówi się, że oczy są oknem duszy), które przepełnione są prośbami, również szklanymi ( nietrwałymi ). Ale serce, o dziwo, szklane nie jest, ale tylko "na razie", bo nawet je zaczął pokrywać kurz. Serce to przecież jedno z najważniejszych narządów, one jedyne nie było "szklane", ale źle się dzieje, gdy zaczyna osiadać na nim kurz. Powoli zanika.

    Dobrze, a teraz odnośnie oceny. Bardzo ją cenię, tak jak poprzednią, bo, nie ma co ukrywać, masz dużo więcej doświadczenia ode mnie ( jako 18- latka, nie mam go w zasadzie wcale) i kolejne uwagi zapamiętam i postaram się przyswoić. Można chyba powiedzieć, że zaliczyłam delikatny progres w kwestii błędów ( było ich zdaje się mniej niż w poprzednich nadesłanych utworach).
    Tylko odczuwam lekki, hm, niedosyt. Nie mogę się pozbyć wrażenia, że bardziej jednak skupiłaś się na stronie technicznej wierszy, a gdy nie szło ci z interpretacją, to szybko zamykałaś temat. To znaczy, wiersze są dość proste a odbiorze ( tak myślę, ale też ciężko mi to obiektywnie ocenić), i wiem, że nie zawsze warto się roztkliwiać nad każdym słowem. Ale zabrakło mi takiego ogólnego wrażenia, powiedzenia czegoś głębszego na ich temat. Nie wiem, wydaje mi się, że poprzednia ocena, mimo wytknięcia mi wielu wad, podkreślała również dobre strony. Tutaj mi tego zabrakło. Może spowodowane jest to tym, że zwyczajnie nie umiałaś ich znaleźć? Przepraszam, że tak to powiem, ale czuję jakbyś potraktowała moją twórczość bardziej... Ogólnikowo?
    Przepraszam, jeśli cię w jakikolwiek sposób uraziłam. Po prostu chciałam powiedzieć, co mi leży na serduchu i nie mam nic złego na myśli, taka luźna uwaga ;)
    Na pewno tu jeszcze kiedyś wrócę, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko odczuwam lekki, hm, niedosyt. Nie mogę się pozbyć wrażenia, że bardziej jednak skupiłaś się na stronie technicznej wierszy, a gdy nie szło ci z interpretacją, to szybko zamykałaś temat. – Tak było. Zupełnie nie czułam interpretacji, poza Weną i, ewentualnie Słownikiem żaden wiersz mnie nie zatrzymał, nie zainteresował, nie pochłonął, bym miała co napisać o nim więcej. Czułam, że ocena jest krótka, ale jednocześnie zupełnie nie miałam w niej nic do dodania. Czułam, że może cię nie satysfakcjonować, jednak... nie miałam pojęcia, czym mogłabym ją uzupełnić.

      Piszesz, że czujesz, że zabrakło ci podkreślenia dobrych stron. Nie dziwię się, ponieważ – wybacz mi za szczerość – niewiele ich faktycznie dostrzegłam. Choć zgadzam się z tym, że faktycznie zaliczyłaś progres w przypadku technikaliów, to jednak jeżeli chodzi o samą stylizację wierszy – nie wyczułam większej różnicy. Może taką, że nie kombinujesz już aż tak jak w przypadku tamtych niektórych mocno archaizowanych prac, ale wciąż mam problemy z interpretacją i zatrzymaniem się przy twoich tekstach na dłużej. Mam nawet wrażenie, że w przypadku poprzedniej oceny podesłałaś mi znacznie ciekawsze prace, być może dlatego tutaj pochwał jest mniej. Nie czułam, bym miała co pochwalić tak na sto procent, poza Weną.

      Napisałam też w ocenie, że mam problem z twoimi wierszami również dlatego, że części z nich nie rozumiem, nie dochodzę do ich sedna materii, bo... nie jestem tobą. Wiersze, które dla ciebie są emocjonalne, dla mnie nie są takie w ogóle. Właśnie to uważam za clou oceny, czyli: nadal nie potrafię nawiązać z twoim podmiotem lirycznym głębszej relacji. Jakby przyswajam dane i... na tym się kończy moja rola jako odbiorcy utworu. Często czuję się jak intruz, zastanawiając się, po co czytam coś, skoro nie jest to napisane dla mnie(...). podmiot liryczny nie angażuje mnie w swoją bierność, a ja nie potrafię zaangażować się w problemy, które przedstawione są aż tak nieemocjonująco, nie tworzą napięcia, nie niosą ze sobą żadnego ładunku emocjonalnego. Ot, podmiot liryczny często stwierdza jak jest, bo tak jest, i tyle. Choć miłość kojarzy się dość emocjonalnie, mam wrażenie, że jako autorka trzymasz te emocje na wodzy – racjonalnie, chłodno, z dystansem.
      Nie dziw się więc, że nie potrafiłam wykrzesać w ocenie niczego więcej, skoro w większej mierze miałam wrażenie, że nie mam w co wnikać, ponieważ utwory pozbawione są emocji, a gdy coś ich nie wywiera – trudno nie przejść obok tego nieobojętnie.

      Usuń
    2. (och, to nie nasz limit, to limit Blogspota; też ubolewam, jak widać :<)

      Poza tym mam wrażenie, że nie potrafisz wyważyć swoich prac w odpowiedni sposób, by były dla czytelnika wystarczająco przystępne i ciekawe. W niektórych pracach za mocno wnikasz w metafory i robi się nieczytelnie (więc strzelam z interpretacją i, jak widać, często nie trafiam, szukam też pomocy u innych oceniających; gdyby nie Hiroki, byłoby ciężko ze Słownikiem, bo inne dziewczyny z obecnej ekipy WS we wspólnej konsultacji – burzy mózgów – po prostu wysiadły xD). Albo też zdarza ci się iść skrajnie w drugą stronę – jak w przypadku Nałogu czy Okna – jesteś za bardzo łopatologiczna i z tego też nie ma frajdy.
      Brakuje mi więc wyważenia właśnie pod tym względem: ubierania fabuły w poezję tak, by czytelnik jednocześnie i miał pole do popisu dla siebie (do interpretacji), i nie frustrował się, że w ogóle nie wie, o co chodzi albo że wie już wszystko od samego początku i tyle. W przypadku wierszy, które są z góry jasne, jak Wena czy Okno, inne elementy, które je składają, muszą być dla czytelnika interesujące (np. budowa, niekonwencjonalne rymy, gra słów, jak to miało miejsce w Wenie). Inaczej wiersze będą za proste i mdłe. Jeżeli natomiast korzystasz z metafor i chcesz coś pod nimi ukryć, inne elementy powinny trochę czytelnikowi upraszczać, aby nie zrezygnował, tylko faktycznie chciał się tym wierszem zająć. Zastanów się, czy faktycznie tworzysz te wiersze ze świadomością myślenia również o czytelniku, który będzie je czytał? Dopiero wczuwając się w niego, będziesz mogła budować wiersze otwarte, o różnorodnych interpretacjach – będziesz przewidywać, które słowa i znaki poprowadzą czytelnika do których wniosków. Bo teraz mam wrażenie, że nie masz nad tym kontroli, te wiersze uciekają ci w różne kierunki, a tworząc, nie zastanawiasz się nad tym, dokąd może dojść czytelnik. No bo skąd miałby wiedzieć o emocjach, które tkwią w tobie, jak i na przykład o tym, że masz imię na W?

      Usuń

    3. Absolutnie mnie nie uraziłaś; to raczej ja nie chciałam urazić ciebie. Mam jednak nadzieję, że zrozumiesz moje stanowisko. Nie stworzyłam takiej oceny dlatego, by tak o sobie potraktować cię ogólnikowo, ale dlatego, że... nie byłam w stanie wyciągnąć z tych wierszy niczego innego.
      Oczywiście, mogłabym do niezrozumiałych przeze mnie motywów zadawać jeszcze więcej pytań (na przykład: co chodzi z tymi terminami i dlaczego miałoby ich zabraknąć, skoro W oznacza twoje imię? I dlaczego strony są zawsze zapisane małym druczkiem albo po co w innym wierszu podmiotowi lirycznemu tablica rozwiązań, skoro sam w sobie jest jedną odpowiedzią: A albo B?). Doszłam jednak do wniosku, że bez sensu pytać o wszystko-wszystko, bo to trochę jak z opowiadaniami: jeżeli autor nie zawrze czegoś w historii, tłumaczenie tego po fakcie nagle nie sprawi, że opowiadanie stanie się inne/lepsze. Po prostu czytelnik będzie mógł zobaczyć je na dwa sposoby: swój i taki, o którym poinformował go autor (to jednak zawsze będzie już tylko drugie wrażenie). Wszystkie odpowiedzi powinny być więc przekazane w postaci tekstu i, gdy autor chce, by go rozumiano – odpowiedzi te muszą być po prostu widoczne dla czytelnika. Musisz wiedzieć, co chcesz przekazać wierszem i upewniać się, że czytelnik będzie cię rozumiał, chyba że nie chcesz, by cię rozumiał i huzia na józia, jakoś to będzie. Poza blogiem, czytając książkę czy nawet tomik z wierszami, czytelnik najczęściej nie ma możliwości pogadać o twórczości z autorem, by opisać swoje zastrzeżenia i zapytać, czy dobrze wnioskuje i o co chodzi w których linijkach. Pal licho w przypadku wiersza takiego jak Słownik, z którego, błędnie bo błędnie (bo o wojnie i teorii kto się czubi, ten się lubi), ale da się coś wywnioskować (można powiedzieć, że w takim razie wiersz jest wieloznaczeniowy i to nawet zaleta – o ile podoba ci się interpretacja Hiroki). Gorzej, kiedy czytelnik nie wie w zasadzie nic i nawet nie wie, gdzie i o co się zaczepić z interpretacją albo gdy błądzi za bardzo, bo za bardzo udziwnisz. Wtedy czytanie wiersza może go zniechęcić, zmęczyć, sfrustrować. No dobra, przynajmniej wywołać emocje, ale... na pewno nie o takie, o jakie by ci chodziło. ;)

      Usuń