#3 ZRÓBMY SOBIE OPIS – zadbajmy o sceny miłosne


WĄTEK EROTYCZNY – PO CO?

Seks to scena, a – jeżeli jesteś na bieżąco z pozostałymi artykułami – wiesz już, że z każdej sceny musi coś wynikać. Te przedstawiające miłosne uniesienia muszą mieć znaczenie dla fabuły, czyli muszą… pchać ją w przód. Jeżeli więc nie planujesz tworzyć powieści erotycznej na miarę serii Olivii Cunning, w której pościel gniecie się często, bo takie jest życie prawdziwych rock&rollowców, nie daj się ponieść swojej wewnętrznej aŁtoreczce – nie pisz seksów tylko dlatego, bo pisanie seksów jest fajne [choć jest!]. W powieściach z zawiązaną konkretną fabułą sceny erotyczne nie powinny zostać wprowadzone tylko i wyłącznie dlatego, by czytelnik mógł sobie między kartkami wsadzić rękę w majtki. Może to zrobić, czemu nie, dla niektórych gest ten może oznaczać poniekąd autorski sukces, ale tak naprawdę nie to powinno cię motywować.

W takim razie co...?


Postaw na plan i spójrz na swoją fabułę całościowo. Zastanów się, w którym momencie taką scenę umieścić. Nadaj jej cel. Powinien wynikać z rozwoju powieści i kontekstu. Być może zakochana para spotka się po dłuższym czasie i, co naturalne, będzie się chciała sobą w końcu nacieszyć albo pan pozna panią w klubie i dadzą się ponieść emocjom. Nie ma w tym nic złego, musisz tylko pamiętać o charakterach – myśleć głównie o nich. 
Coś tak intymnego jak seks nie może odbierać tych charakterów, sprawiać, że znikają one na tę jedną scenę, ponieważ autor uznał, że ważniejsze są uniesienia same w sobie. Seks powinien przybliżać sylwetki psychologiczne, ukazywać je w kolejnym świetle, pokazywać, jak postaci odnajdują się w dość życiowej, a zarazem i poniekąd rytualnej, symbolicznej sytuacji. Chodzi o pokazanie czegoś istotniejszego niż sam stosunek. Być może nie wiesz, ale opisując go, otwierasz sobie furtkę, by przekazać czytelnikowi multum informacji, które mogłyby wyjść na jaw i obnażyć charaktery tylko w takich scenach, żadnych innych. Na przykład desperację kobiety, która jeszcze nigdy nie uprawiała seksu, strach i ciekawość, w tym jej samotność i prostą potrzebę spełnienia. Zastanów się, po co ma wchodzić komuś do łóżka? Coś ją musi motywować, prowadzić. Dotyczy to, oczywiście, obu stron. Kochanek też ma przecież jakiś charakter – mógłby być czułym nauczycielem, doświadczonym przewodnikiem lub potraktować partnerkę jak jedną z wielu. To sprawi, że można będzie go ocenić, dowiedzieć się, jaki gość jest w łóżku, gdy wydaje mu się, że nikt – poza tą drugą osobą pod nim lub na nim – na niego nie patrzy.




Często zdarza się, że postaci odlatują sobie w ramionach, ale po co? Dla kogo ten opis? Sceny wzbogacają fabułę o życie intymne bohaterów i budują więź między nimi a czytelnikiem. Jest na to miejsce w twojej fabule? Pasuje to do wybranego gatunku? Masz na to plan – co chcesz pokazać, które cechy charakterów uwydatnić? Jeżeli odpowiedzi są twierdzące, zapraszam do kolejnych akapitów. Jeśli nie – odpuść lub kombinuj dalej, jak ten stosunek umotywować, wprowadzić. Seks twoich bohaterów może być dla nich przypadkowy, ale nie może być taki dla ciebie.



KIEDY UPRAWIAĆ SEKS?

Niby zawsze, ale nie do końca.

Seks może rozpoczynać powieść, w której pokazujemy udaną parę, lub zakończyć ją jako symboliczne podsumowanie budowania relacji damsko-męskiej, które trwało całą fabułę, chociażby i gdzieś na drugim planie powieści kryminalnej. Takie stosunki jednak oddziałują na czytelnika znacznie słabiej – albo nie zna on jeszcze postaci, więc aż tak się nie wczuwa, albo podświadomie wie już, że zostały trzy strony do końca, punkt kulminacyjny za nami, a seks to jedynie epilog. Najmocniej scena ta zadziała w napięciu. Siła napięcia seksualnego będzie zwielokrotniona na stronie tekstu, jeśli między postaciami występuje już konflikt fabularny. Oczywiście, konflikt w literaturze nie oznacza dosłownie konfliktu – nie chodzi o to, by dwa akapity przed stosunkiem bohaterowie na siebie krzyczeli. Konflikt fabularny oznacza tyle, że w tekście powinien pojawić się problem, który postaci chcą razem rozwiązać i często właśnie z nim w tle zdejmują ubrania. Wtedy też w czytelniku emocje buzują najbardziej – będzie czytał o pożyciu i wyobrażał je sobie, poznawał postaci, które prowadzą interakcję i przeżywają emocje oraz zastanawiał się, jak sam seks wpłynie na rozwinięcie fabuły. Skomplikuje ją bardziej czy rozładuje napięcie i pozwoli wreszcie twoim bohaterom się skupić...?

Świetny jest również seks przerywany, i nie mam wcale na myśli antykoncepcji – stosunek, który zakończy się nagle, niespodziewanie, na przykład ważnym telefonem czy czyjąś wizytą (częste w powieściach kryminalnych) będzie fabularnie bardziej interesujący niż seks, który kończy się happy endem. 





SEKS JAKI JEST – KAŻDY WIE...

Sam w sobie nie jest już dla nikogo żadną tajemnicą – w końcu powieść z elementami erotycznymi jest skierowana do dorosłego odbiorcy, który widział kobietę/mężczyznę nago nie tylko w formacie .jpg albo .avi. Jestem czytelnikiem dorosłym, fizjologia jest mi dobrze znana. Nie interesuje mnie seks sam w sobie: wkładanie i wyciąganie. To jest to, co się dzieje, ale nie to, co jest w całym owym zamieszaniu najważniejsze. Tym, co powinno być na pierwszym planie, są sprawy między dwojgiem ludzi, ich relacja, rozwijanie fabuły. To, czego nie wiem, nie znam. 



...ALE BYWA RÓŻNY

Różny – w zależności od doświadczenia naszych postaci. Ten Pierwszy Raz może być wyjątkowy, ale także i pełen stresu i obawy, czy na pewno wszystko się uda. Może być pełen bólu, nerwowości, zawstydzenia lub ciekawości.
Seks pary z długoletnim stażem może być natomiast rutynowy, pełen znudzenia i frustracji z niewypowiedzianych życzeń. Ona chciałaby mu w końcu powiedzieć, by polizał ją tam na dole i zapalił to cholerne światło, a on – chciałby zapalić je równie mocno, lecz boi się, że to mogłoby ją wystraszyć. A może za dnia miał miejsce konflikt, który w nocy odbiera radość ze zbliżenia?
Inaczej będzie wyglądał seks przypadkowy, inaczej – zaplanowany. Inaczej ten pod wpływem alkoholu (szczególnie w mętnej narracji pierwszoosobowej – spróbuj to napisać gdzieś na brudno bez kontekstu, to dopiero wyzwanie!), a inaczej – na trzeźwo, lecz w miejscu publicznym. Wielkim polem do popisu jest seks będący zdradą – zmusza bohaterów do zacierania śladów, oszukiwania, usprawiedliwiania się. To rozwija sytuację i znakomicie buduje napięcie. A seks zakazany, na przykład ze względów politycznych...? – Kto nie kocha prawdziwych przeżyć związanych z dramatem dwojga ludzi, którzy chcieliby, a nie mogą i robią to, choć nie powinni, niech pierwszy rzuci kamień.


Romeo musi umrzeć, 2000


Dużo zależy również od wieku pary i tego, w jaki sposób podchodzą do swojej seksualności, czy znają i lubią nie tylko partnera, ale głównie – siebie. W grę wchodzą kwestie psychologiczne, dokładnie tak jak w prawdziwym życiu. W końcu nie chcemy mieć dwóch kukiełek wykonujących śmieszne, niegodne ruchy i krzyczących och, ach!, ale wykonujących śmieszne i niegodne ruchy* partnerów seksualnych z krwi i kości.



TO NIE WIZYTÓWKA

Kurczę, muszę napisać, że było idealnie, bo chcę, by taki był mój bohater.
Error!
Właśnie tworzysz Mary Sue lub Gary’ego Stu. Naturalny, czasem nieudany stosunek będzie ciekawszy. Seks, który jest tylko seksem, niczego nowego nie wnosi, potrzeba zaskoczenia i realizmu. Bohater jako doświadczony mężczyzna mógłby pomyśleć sobie, że jego partnerka nie jest wcale taka cudowna, a w ogóle to ma jedną pierś większą i małe sutki, poza tym nie radzi sobie u góry, szybko się męczy i podskakuje jakoś tak nieudolnie. Niekoniecznie musiałby o tym jej mówić. Jeżeli ją skomplementuje, dzięki takiej sprzeczności czytelnik mógłby sobie pomyśleć, że to dżentelmen – stawia niewinne kłamstewko nad robieniem przykrości partnerce. To tylko jeden z tuzina przykładów, który przyszedł mi do głowy. Inny znalazłam tu:


„Strach przed lataniem”, Erica Jong


Powieści zawierające sceny erotyczne – często w romansach – mocno kolorują i upiększają stosunki. Jednoczesne dochodzenie może być wyjątkowe dla jednej pary, ale jeżeli planujesz tekst, w którym partnerzy często się zmieniają, nie idź w tę stronę. Czytelniczki, które wciąż mają ten pierwszy raz przed sobą, mogą się rozczarować, że… to wcale tak nie wygląda. Zastanów się – tak naprawdę seks nie zawsze jest piękny i idealny. Nie zawsze wychodzi. Mało tego, każdy człowiek jest inny, każdego podnieca coś innego – nie istnieje jeden scenariusz udanego seksu. Ktoś woli pieścić piersi, ktoś inny – klepać w pupę, pozwól swoim bohaterom wybierać i czuć różnorako, to również element ich indywidualności. Wiesz, że niektórym kobietom ssanie sutków wcale nie musi sprawiać przyjemności? Zwracanie na to uwagi w tekście uzupełni ci charaktery postaci. Nie tylko tych, które określają swoje potrzeby – również postaci, które na nie reagują. Mogą słuchać sugestii lub i tak działać po swojemu. Seks pozwala czytelnikowi wnioskować i oceniać bohaterów. Nie muszą być idealni, idealizm jest nudny. I bez niego da się napisać romantyczną, atmosferyczną scenę pełną erotyzmu, którą czytelnik śledzi z wypiekami na twarzy. No chyba że idziesz w harlequiny lub Greya. Wtedy stawiaj na górnolotne opisy i idealizuj, jak tylko umiesz. (:



KWESTIA STYLIZACJI [AUTORZE, DOROSŁYŚ?]

Tutaj bardzo dużo zależy od narracji. Jeżeli naszą narratorką (narracja pierwszoosobowa) jest kochliwa romantyczka po uszy zakochana w swoim łóżkowym partnerze, kwieciste, poetyckie opisy nie muszą być wcale czymś złym. Postawmy się na jej miejscu, starajmy się ją zrozumieć. Nie zawsze odpływanie sobie w ramionach będzie przyprawiało czytelnika o ciarki zażenowania, chyba że górnolotne porównania tworzy nam narrator wszystkowiedzący, którego zdecydowanie za bardzo ponosi.

[Choć, nieważne w jakiej narracji, rozpadanie się na milion kawałków zostawmy E.L. James. Użyła tego sformułowania tak wiele razy, że aż zaczęło się z nią kojarzyć].

Najważniejsze jest, by dopasować się do gatunku oraz nie robić nic… nieudolnie. Zrobili tozrobili to, tym, tam na dole. Autorze? – Dorosłyś? To czemu nie napiszesz, że uprawiali seks? Że bohater miał wzwód, erekcję? Nie możesz dać po sobie poznać, że się wstydzisz. Jeśli się wstydzisz, nie zmuszaj się, scena seksu to żaden obowiązek ani wyznacznik, w XXI wieku nikogo już nie zszokuje, a świetna powieść spokojnie się bez niej obejdzie.
Jeśli twój bohater to taki jebaka – posuwa wszystko, co się rusza i nie ucieka na drzewo, ale jednocześnie trochę przypał napisać penis, pochwa, kutas, cipka, więc w scenie dość mocnej i opisanej w całości nagle decydujesz się na statki i muszle – ewidentnie masz problem ze stylem i bronisz się. Nie zawsze określenia rzeczowe będą jednak pasować do atmosfery – jeżeli nie czujesz, że ani penis, ani kutas, ani interes nie brzmi ci dobrze w zdaniu, pomiń TO słowo, nie pisz ogóle o rzeczach dziejących się poniżej brzucha. Porzuć wstyd albo pełen opis. Nikt nie każe ci się niepotrzebnie błaźnić:

– Więc możemy być przywiązani do siebie, ale bez zobowiązań. Jak taka para kumpli. (...) A nie lubisz w dupu dupu?
„Samotna królewna” autorstwa Takiej Miłości
[bo seks analny w ustach czterdziestolatka brzmi passé]






ŁONA, EREKCJE I INNE TAKIE

Gros zredagowanych powieści i opowiadań erotycznych – od ostrych thrillerów mafijnych, horrorów erotycznych po subtelne romanse – nauczyło mnie naprawdę wiele i w pewnym sensie przygotowało do zawodu. W żadnym innym gatunku nie zdarzało mi się tak często korzystać z lupki, jeszcze przed rozpoczęciem pracy. Pomijając zupełnie, że w wielu tekstach mogłam bezpośrednio podmieniać /ciemnowłosa/ na imię postaci żeńskiej czy /niebieskooki/ na imię postaci męskiej, na potrzeby romansów erotycznych stworzyłam własną, osobną listę fraz, które nie powinny znaleźć się w tekście, głównie dlatego że autorzy używają ich… błędnie. Nie znając ich znaczenia. 

I tak pierwszymi z listy są:

Łono – czyli według wielu twórców synonim pochwy.
No nie. Łono to kobiece podbrzusze albo… macica kobiety w ciąży [źródło: WSJPPWN]. Zakładając, że postać żeńska w ciąży nie jest, odpada nam więc wsuwanie palców w jej łono czy pieszczenie jej rozgrzanego łona – no chyba że zakładamy, iż bohater po prostu całuje bohaterkę po podbrzuszu. Najczęściej jednak wcale nie o to chodzi. 

Erekcja – stosowana jako synonim członka. 
Tymczasem erekcja to męski wzwód, a według PWN: «usztywnienie i powiększenie narządów w następstwie zwiększonego dopływu krwi». A teraz pomyślmy, co by się stało, gdyby w zdaniach:
Naparł na nią swoją olbrzymią erekcją… albo: Wyciągnął ze spodni swoją sztywną erekcję… 
Zamienić na:
Naparł na nią swoim olbrzymim usztywnieniem narządu…
Czy:
Wyciągnął ze spodni swoje usztywnienie narządu.

Robi się naprawdę dziwnie, dlatego już bez komentarza przejdźmy dalej.

Pochwa w erotykach zastraszająco często nazywana jest również ujściem. Słownikowa definicja ujścia jest prosta i oznacza «wylot czegoś» [PWN]. Naprawdę, dziewczyny, chcecie nazywać swoją kobiecość… wylotem? Otworem wylotowym? Choć Forfeit ujście zapewne od razu skojarzyłoby się z rzeką, większość z nas skojarzenia będzie miała iście… hydrauliczne. 


Dlaczego boimy się opisywać te rzeczy?

Bo język seksu jest albo zbyt medyczny (więc nie tworzy atmosfery), albo zbyt wulgarny (więc może zniechęcać), albo zbyt... śmieszny. Z jednej strony śmieszne są też najróżniejszego rodzaju kreatywne metafory: odlatywania, wybuchy supernovej, muszle w kobiecych perłach sekretów czy statki miłości na oceanie Pożądanie. Szczyty i wszelkiego rodzaju maszty, wrota, brzoskwinie i inne owoce, sekrety i słodkości najczęściej odbierane są jako dowód autorskiej nieporadności słownej. 
Tymczasem z drugiej strony w części z nas zapewne siedzi kulturowy cenzor – przecież to mogą czytać znajomi! mama! pani polonistka! i czy z tego w ogóle trzeba się spowiadać...?
No to chcesz mieć tę scenę czy nie? Daj spokój, przecież nikt nie każe ci pisać jak Robert Bolano:

Wepchnął palce do środka, dziewczyna jęczała i unosiła biodra. Poczuł, jak czubki ocierają się o coś, czemu natychmiast nadał nazwę „stalagmit”. Potem pomyślał, że może to gówno, ale kolor ciała, którego dotykał, wciąż lśnił bielą jak wcześniej. (...) Ściskając jej świątynię, pomyślał, że palce wchodzą i wychodzą bez ozdób, bez literackiej retoryki, która dałaby im inny sens niż kilka grubych palców zakopanych w dupie bezimiennej dziewczyny. Policjant zamrugał, a ona obficie się pociła i ostrożnie poruszała nogami. Jej tyłek był mokry i od czasu do czasu drżał.

„Amberes”, zbiór nowel, 2002
[To już, jak widać, wyższa szkoła jazdy. Trzeba przyznać, że jakąś atmosferę tworzy…]





Jak więc pisać, by się za nas nie wstydzili?
– Dobrać styl całej sceny, nie szukać pojedynczych wyrazów i nie zastanawiać się, jak ich używać. Napisać scenę w całości – jak każdą inną. Jeżeli masz sprawne pióro, powinno pójść samo. Jeżeli dopiero się uczysz – zacznij metodą małych kroczków, od dobrania stylu i wprowadzenia elementu erotycznego zdaniem lub dwoma, a potem podnoś poprzeczkę. 
Jeśli zaś chodzi o wyrażenia, nie sil się na zbytnią kreatywność. Kreatywność w tej kwestii równa się niezręczność. Szukaj naturalnych określeń – dokładnie takich, jakich użyliby Twoi bohaterowie, gdyby to oni opisywali tę scenę. Jeśli bohater jest wulgarny i lubi bardziej ostry seks – dlaczego nie nazwać jego członka kutasem, a waginy – piczką? Jeśli bohaterowie nie są aż tak wyuzdani, ale też nie krępują się przesadnie i chcesz ich zbliżenie ukazać w głębszym świetle, on może mieć w spodniach interes czy członek, a ona – wnętrze, kobiecość; może nawet myszka w niektórych tekstach nie byłaby aż tak rażąca. Z tego, co wiem, wiele kobiet określa swoją pochwę właśnie w ten sposób i robi się to dość utarte.

Jeśli zaś bohaterowie są bardziej delikatni i skryci – dlaczego w ogóle sięgać po jakiekolwiek wątpliwe określenia? Przecież postaci mogą odpływać w swoich ramionach, dryfować w objęciach, poruszać się rytmicznie czy złączyć się w miłosnych uniesieniach. Pamiętaj, by nigdy nie pisać niczego zbyt infantylnie lub kreatywnie, wbrew sobie lub by na siłę dopasować się do Wattpadowych trendów. One często nie mają nic wspólnego z tym, co jest wydawane, co trafia na rynek, przechodzi redakcję i… jest zgodne z ludzką anatomią. ;)


JAK DOBRAĆ STYL?

Język, którym pisze się o seksie, musi pasować przede wszystkim do gatunku i twojego skilla, lvl-u bezpruderyjności. Inaczej napiszesz pamiętnik niewolnicy BDSM, inaczej scenę romantyczną w powieści post-apo; inaczej napiszesz swoją pierwszą scenę w życiu, a inaczej – każdą kolejną. Scena zbliżenia w horrorze będzie podszyta lękiem i niepokojem, a w romansidle styl będzie górnolotny, może nawet trochę naiwny.

Przede wszystkim zapamiętaj, że seks w powieści to żaden wyznacznik fajności. Jeżeli wiesz, że nie masz doświadczenia, zapisuj sobie sceny na brudno i tam na nich pracuj, a w tekstach gotowych do publikacji chodź na skróty i zachowuj bezpieczny dystans:

Spędzili tę noc namiętnie, aż zastał ich świt.

To sztuczka dla nieśmiałych, w której nie ma nic złego, jeżeli chcesz ukazać bliskość postaci, ale nie masz potrzeby opisywać całego zajścia – nie masz na to pomysłu lub nie uważasz, by było to istotne fabularnie albo by wydarzyło się w czasie zbliżenia coś nietypowego, wartego opisania. Zresztą jest to wbrew pozorom często wykorzystywana sztuczka. Rozbudzasz wyobraźnię, tworząc podwaliny pod scenę – dobra kolacja, kieliszek wina, niewinna wymiana uśmiechów. Czytelnicy z zaangażowaniem śledzą co dalej, konflikt staje się tłem, romans wychodzi na pierwszy plan, inteligentna, zabawna wymiana zdań o ostatnio czytanej książce, może nawet cytowanie jakiejś i... Tej nocy nie czytali już więcej.
Co ciekawe, zrobił to sam Dante w Boskiej komedii, podobnym sposobem. Niegłupie, prawda? A pokazuje i chemię, i bliskość, i wszystko to, co najważniejsze, bez wdawania się w szczegóły. Czasem to zwyczajnie wystarczy.


Chcę więcej!

Gdy odczujesz potrzebę i znajdziesz powody, by zrobić krok w przód, idź delikatnie – nie rzucaj się od razu na głęboką wodę. Pisz zmysłowo, jednak nie przesadzaj z metaforami i, jeśli nie masz odwagi, nie wnikaj w szczegóły:

Czasami, gdy powoli kładłem się obok niej, Callie prawie się budziła. Poruszała się, aby mnie przyjąć. Wypływała na powierzchnię świadomości i po chwili ponownie nurkowała. Drgały jej powieki. Ciało zaczynało współpracować, powolne ruchy w rytm moich, głowa odrzucona w tył, odsłaniająca dla mnie szyję, a ja, rozkołysany, starałem się złapać równowagę. Złożyłem głowę na jej piersi; pachniała jak przejrzałe owoce.
„Middlesex” – Jeffrey Eugenides, wolne tłumaczenie

Niektórzy autorzy układają nieraz i całą scenę właśnie w takim klimacie, by nagle, w całym tym oceanie spokoju i prawie że poezji, jednym czy dwoma zdaniami wywołać na twarzach czytelników dodatkową emocję, jeszcze większy rumieniec. Przeważnie dzieje się to w punkcie kulminacyjnym sceny (który jednocześnie nie musi stanowić o orgazmie). Jeffrey również to zrobił, kontynuując:

Złożyłem głowę na jej piersi; pachniała jak przejrzałe owoce. A tam, na dole, wszystko było mokre. Nie wiedziałem, czy ze mnie czy z niej. – Dalej opis znów staje się subtelny. Jak widzisz, nie zawsze trzeba używać brzydkich słów, by podkręcić atmosferę. Czasem wystarczy choć delikatnie odbić od stylu całości.

Ale zaraz! Miało przecież nie być niezręcznie: tam, na dole, te sprawy...!
No tak, ale tu mamy narrację pierwszoosobową mężczyzny, który kilka scen później wspomina, jak:

W samotności, po zamknięciu drzwi i założeniu na nich łańcuszka, eksperymentowałem z samym sobą. Prawie że podświadomie w trakcie oglądania programu rozrywkowego Johnny’ego Carsona moja ręka prowadziła poszukiwania. Budowa mojego ciała zawsze mnie trochę niepokoiła i nie badałem go, jak to robiły inne dzieci. (...) W ten sposób Cal poznawał sam siebie, w lubieżnej, płynnej, sterylnej kulminacji, leżąc z podniesioną głową na dwóch lub trzech zdeformowanych poduszkach, w pokoju z opuszczonymi roletami, z suchym basenem na zewnątrz oraz przy dźwięku samochodów przejeżdżających obok motelu przez całą noc.

Swoją drogą warto wspomnieć, że jest to aż do tej pory jedna z najlepszych, uznanych w literackiej branży, scen masturbacji; książka otrzymała Pulitzera. Warto wyszukiwać po książkach, zapamiętywać, zrobić zdjęcia stronom cenionych powieści, na których dochodzi do zbliżenia. Naprawdę trudno jest pisać sceny erotyczne, wstydząc się i powstrzymując się od samego ich czytania. Jeśli sprawia ci to dyskomfort – nie zmuszaj się. Być może nie jest to jeszcze twój czas. 

Wracając jednak do tematu: mamy więc bohatera, który nie jest pewny siebie, nie jest pewny seksu, kocha się z kobietą, ale po wszystkim stwierdza, że: Naszym zachowaniem nie rządziły żadne sztywne zasady. Nie przywiązywaliśmy szczególnej wagi do szczegółów. Dla nas najistotniejsze było, że to się działo. – I znów. Kluczowy jest charakter postaci. 

Każdy kolejny krok w przód, który zrobisz jako autor sceny erotycznej, będzie coraz bardziej odważny. Powinien być, jeśli chcesz rozwinąć warsztat i, choćby dla własnej satysfakcji, nauczyć się pisać takie sceny na różne sposoby. Może być zmysłowo, ale i ostro – dodawaj pikanterii i nie bój się mocniejszych słówek: Chwycił ją za nogi i przyciągnął bliżej, rozkładając je jeszcze szerzej. Pochylił się i potarł trzydniowym zarostem wewnętrzną stronę jej ud. Zakołysała biodrami.
Możesz też się nie powstrzymywać: (…) zakołysała biodrami, gdy wsunął w nią czubek języka.  
– Podoba ci się? – zapytała, nie czekając na odpowiedź. – Jest gorąca i wilgotna, dla ciebie.
[przykład z szuflady]

POKAŻ, NIE OPISUJ

Uczyń seks ponętnym, ale ludzkim. Nie – hollywoodzkim. Nie-niemożliwie energicznym i przecudownym, ale też nie nudno-przyziemnym. Unikaj – jakby inaczej! – ekspozycji. Nie bój się ruszyć wyobraźnią i nie wstydź się. Tak, właśnie namawiam cię do tego, by odtworzyć ten seks w wyobraźni. Taki, jaki chcesz, by uprawiali twoi bohaterowie.
Cały, od poluzowania krawatu aż do odpalenia papierosa.
Inaczej go nie opiszesz, możesz jedynie urwać w najbardziej wygodnym momencie (lub, jak Dante, w ogóle nie zaczynać) – scenę erotyczną pisze się tak jak każdą inną. Jeśli nie jest ważna, streszcz. Aby jednak nie zagracić sceny czasownikami i czynnościami mechanicznymi, postaw się również na miejscu architekta – subtelnie wprowadzaj miejsce akcji, w tym oświetlenie, a także dźwięki wypełniające przestrzeń. Jak chociażby u bohatera Jeffreya – towarzyszyły mu odgłosy głównej ulicy za oknem hotelu lub dźwięki zza ściany, które trochę go rozpraszały.


STOSUNKOWO TRUDNA RZECZ

Ważna jest twoja świadomość, jak cienką masz granicę, by nie popełnić błędu i się nie zbłaźnić. Im więcej pokażesz, tym scena będzie pełniejsza, ale tym mniej będzie w niej miejsca na błędy. Prawdą jest, że lepiej nie napisać sceny erotycznej wcale, niż napisać ją źle. Każda inna scena książkowa, jeśli tylko w treści pojawi się seks, nie będzie dla czytelnika aż tak bardzo emocjonująca, nie będzie przez niego aż tak dokładnie brana pod lupę i aż tak bardzo nie zachowa się w jego pamięci, jak właśnie ten wspomniany stosunek.

Czy wiesz, że istnieje w branży literackiej anty-nagroda za najgorszą scenę seksu, przyznawana raz do roku przez londyńskie pismo „The Literary Review”? W 2018 roku zwyciężył ją James Frey za scenę w „Katerinie”. W wolnym tłumaczeniu brzmi ona tak: 

Jestem twardy i głęboko w niej, jebię ją w łazience, zdejmując z niej ciasną krótką czarną sukienkę i stringi – na podłogę. Oczy mamy zamknięte, a nasze serca, dusze i ciała również takie są.
Dojdź we mnie. 
Dojdź we mnie. 
Dojdź we mnie!
Oszałamiająca zadyszka wstrząsnęła gorącym, eksplodującym białym Bogiem, którego spuściłem w nią moim pulsującym kutasem. Oboje jęczymy, a oczy, serca i dusze są jednym ciałem. 
Jeden.
Biały.
Bóg.
– Sperma.

Czy można zrobić to gorzej? Oczywiście, że można. Gdybym mogła przyznać taką nagrodę któremukolwiek autorowi ocenianemu na WS, byłby to Pan Hyde [ocena]:

– Zgniatasz mi cycki tym swoim wąskim torsem. Twój twardziel napiera na szparę, bez skrępowania, centralnie. Ach!
Ocierałam się o szczyt twardego obiektu i czekałam z rosnącą niecierpliwością, aż wejdzie. (...) 
– Ich will es.
– Ich auch. Spróbujmy razem. – Pchnęłam ja.
– Oo! – Ostry szczyt palika zakotwiczył się we mnie.
Zaczęliśmy się znów kołysać. Jak żaglowiec na spokojnym morzu. Na prawo, na lewo. Popłynęliśmy leniwie popychani bryzą miłości.
Rejs nie trwał długo.

Rejs i bryza miłości – taki romantyczny efekt chciał najwyraźniej uzyskać Hyde, ale czy na pewno...? Bo mnie to raczej wygląda na perwersyjne jebańsko z porno-opowiadania, w którym komuś pomieszały się style [opowiadanie zgłoszone zostało jako erotyczne].

Prawda jest taka, że najlepszym sposobem, by sprawdzić, czy napisany tekst działa, jest przeczytać go na głos. Jest to dla mnie jedyna forma redagowania, która pomaga mi odnaleźć w już prawie dopracowanej scenie seksu to, co jeszcze ewentualnie do niej nie pasuje. Źle dobrane stylistycznie słowa sprawią, że będziemy się krzywić, zamiast z nimi płynąć. Głos świetnie zdradza nam to, czego oko nie jest w stanie wychwycić, przed publikacją śledząc tekst w milczeniu. Wielokrotnie przyłapałam się na tym, że własny odbiór na głos wskazał mi wyrażenia, które nie pasują. Których nie chcę czytać na głos lub czytam je, ale się waham. Każde najmniejsze zawahanie to oznaka, że potrzeba zmiany, choćby subtelnej. Czytanie na głos scen erotycznych – nie tylko swoich, ale i innych autorów – może wydawać się kuriozum, ale działa. Uczula nas na styl i buduje też autorską pewność siebie. Każdy kolejny raz powinno czytać się łatwiej, co nie?


KWESTIA EKSKLAMACJI

Wykrzyknienia pojawiają się dość często, towarzyszą bohaterom w akcie, zwłaszcza w najważniejszej chwili – zwykle to one o niej świadczą. Czemu kuszą, by po nie sięgać? Bo łatwiej jest napisać: Och, tak! niż przytoczyć informację o orgiazmie inaczej. Łatwiej jest pokazać słowem cudowność chwili, niż oddać ją w inny sposób. Czy jest na to miejsce w literaturze?

Moim zdaniem i tak, i nie. Wiele zależy od samej sceny i gatunku, nie wyobrażam sobie jednak, by przesadzone eksklamacje występowały gdziekolwiek indziej niż w literaturze w pełni erotycznej, opartej na stosunkach praktycznie całościowo (jak, na przykład „Blue Angel”, gdzie seks jest stałym elementem fabularnym). Jeżeli nie sięgam po taką książkę, a, na przykład, po kryminał, w którym bohaterom zdarzyło się uprawiać seks – będę liczyła na coś więcej. Mam się za czytelniczkę na tyle łebską, że nie potrzebuję, by autor dokładnie wskazał mi palcem, kiedy miał miejsce orgazm i jak bardzo bohaterowie przeżywają go. Wykrzyknienia kojarzą mi się raczej z kinem pornograficznym, przesadzonym, którego celem jest doprowadzić do realnego szczytu nie aktorów, ale odbiorców. Nie po to czytam powieści, które nie są porno-opkami, by traktować ją na równi z pornografią. Zdecydowanie bardziej cenię aluzje. 

Tu jednak wszystko może zależeć od gustu czytelnika i samego autora. Mnie, na przykład, okrzyki, które prezentuje Pan Hyde, w ogóle nie kręcą, a – wręcz przeciwnie – żenują. Żenują mnie również okrzyki w stylu: O Boże! Jeszcze! Tak! – ukazywanie emocji i tego, że bohaterowie naprawdę świetnie się bawią, wolę pokazywać przybliżaniem ich gestów i budowaniem atmosfery, w tym opisem otoczenia, a dialogi pozostawić do ewentualnej wymiany konkretnych zdań – próśb, sugestii, rozkazów. 

Co ciekawe, czytając dość sporo powieści, w których przewijają się sceny erotyczne, i jednocześnie przyglądając się zwycięzcom wyżej wspomnianej anty-nagrody, zauważyłam, że zdecydowana większość wygranych (z jakieś 80%) to autorzy, którzy pokusili się na głośne dokumentowanie jęków i krzyków. Tak – autorzy dosłownie, w sensie że mężczyźni. Czy mogę stwierdzić więc, że panowie częściej stawiają na mocne, dosłownie udowadnianie o świetności stosunku, wręcz o geniuszu łóżkowym swoich bohaterów, szczególnie męskich?




Być może wciąż czytam za mało, uważam też, że nie ma reguły, jednak moja statystyka, która wynika z obserwacji, właśnie do takich wniosków mnie doprowadza – autorki raczej skupiają się na innych walorach erotycznych niż przytaczanie wręcz za wszelką cenę i wprost wszystkich ochów i achów.


EROTYKA CZY PORNOGRAFIA?

Dość długo zajmowałam się pisaniem tekstów zawierających sceny erotyczne, czasem do tego wracam. Ktoś, widząc ich fragmenty, powiedziałby, że niektóre z nich były tekstami pornograficznymi, ponieważ stosunek przybliżyłam konkretnie i odważnie – wprost. 
Ja natomiast mam zdanie odmienne – wciąż seks pozostawał elementem fabuły, którą tworzyło więcej scen. Był jedną z wielu składowych, lecz nie głównym punktem programu. Choć może jestem w mniejszości, staram się nie określać pornografii po tym, jakich słów używa autor tekstu – nawet gdy czytam czy piszę o mokrej cipce (przyznać się, ilu z was się właśnie skrzywiło, widząc to słowo na piśmie?). Za każdym razem staram się, by nie były to puste sceny seksu, a partie wystylizowane przez bohatera (deep POV) lub/i oddające charakter postaci po tym, jakie zachowania osoby te preferują, nawet jeśli są to zachowania dosadne, a nawet brutalne.

Pornografią natomiast są dla mnie teksty, które poza samym seksem nie oferują niczego w zamian i, nawet jeśli próbuję, nie potrafię zobaczyć w nich większego fabularnego sensu. Jeżeli zabieram się za pisanie o seksie pozbawionym niespodzianki (elementu zaskoczenia), jednoznacznym i napisanym tylko po to, by bohaterowie w końcu doszli, krzycząc wniebogłosy – wtedy wyjdzie mi porno-scenka. A ja nie chcę takich pisać.
W literaturze (poza gatunkiem porno-opek) powinno stać za tym coś więcej. Powinniśmy stać my, autorzy, szukający w tym sensu. Dopóki widzimy go – twórzmy.




*To zdanie Kanta, nie moje.

17 komentarzy:

  1. Taki świetny tekst i brak komentarzy? Co za niewdzięczni czytelnicy, na stos z nimi! :P
    Przyznam, że pomimo kilku prób, erotyki to nie moja nisza i staram się unikać opisywania sekszenia się moich bohaterów.
    Tak było do przeczytania tej notki. „Biały Bóg” zniszczył system i chyba skuszę się do napisania trylogii o tym bohaterze. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja chyba się skuszę do jej przeczytania. ;)

      Dziękuję za ciepłe słowa i pozdrawiam równie cieplutko.

      Usuń
  2. W końcu! Tyle czekałam na ten artykuł! W moim opowiadaniu znajdują się póki co dwie sceny erotyczne, z które z jednej strony wydawały mi się fabularnie potrzebne, a jednak zarówno próba napisania ich, jak i pominięcia, była... tragiczna.
    Najgorsze jest to, że nawet po przeczytaniu całości dzisiaj, nie zapamiętałam praktycznie nic. Usypiałam jeszcze zanim weszłam na WS, potem zaczęłam od analizy Żądzy Zemsty, a potem trafiłam tu. Oczy mi się kleją, ale uznałam, że skomentuję, skoro są takie pustki.
    W ogóle skoro mamy już i miejsce, i bohatera, i sceny miłosne, to to może czas na walkę? Wielu autorów (w tym ja) ma z tym problem.
    Przepraszam, jeśli powyższy komentarz to bełkot. Jutro albo pojutrze przeczytam całość wyspana i w pełni skupiona. Albo przynajmniej na tyle, aby nie pomijać wzrokiem całych zdań.
    Pozdrawiam!
    A_lie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A_lie! Jak miło Cię czytać! :)
      Rety, pamiętam ocenę Twojego bloga, trzymamy ze Skoią kciuki za jak najlepszą scenę erotyczną. To niezłe wyzwanie, ale trening czyni mistrza. Czekamy na Twoje zgłoszenie opowiadania (oczywiście z dwoma wątkami erotycznymi) do oceny i życzymy weny.
      Pozdrowienia, For <3

      Usuń
    2. Walka, tak! To jest myśl! :D
      Zacznę robić notatki.

      Dziękuję. :)

      Usuń
  3. No co za głupi Blogger, prawie bym przegapiła nowy artykuł, bo znowu powiadomienie nie wyskoczyło na liście obserwowanych blogów ):. Jak tak można, no. Wracając do treści: zastanawia mnie trochę ta ofiarą BDSM – rozumiem, co chciałaś przekazać, ale czy nie lepsze byłoby słowo uległy/uległa? Ofiara z miejsca sugeruje przemoc i (przynajmniej według słownika PWN) bezradność krzywdzonego wobec tej przemocy. Tymczasem całe BDSM opiera się właśnie na świadomej, nieprzymuszonej zgodzie.
    Artykuł bardzo ciekawy, nie mogłam się doczekać jego publikacji. Może teraz w końcu zacznę pisać bardziej sensowne sceny erotyczne.
    Pozdrawiam całą ekipę :D!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A właśnie! Szukałam w głowie tłumaczenia do „slave”; powinnam użyć niewolnicy, nie ofiary. O rety... XD. Biegnę poprawić! :)

      Usuń
  4. Uważam, że ogólnie sceny seksu są trudne z tego względu, że seksualność jest dość indywidualną kwestią, a to, co ktoś uzna za pikantne, inną osobę może zniesmaczyć czy rozbawić. W książce „How Not to Write a Novel” natknęłam się na taką wskazówkę: [u]nless your genre is porn, any sex act that has no plot significance attached to it should be examined carefully. Sometimes it's exactly what's needed to give richness to the relationship, make the pacing a little more leisurely, or just add sauce. And sometimes it's like getting embarrassing spam. Także tak jak wspominałaś, przede wszystkim trzeba zadać sobie pytanie, czy scena seksu ma znaczący wpływ na fabułę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawstydzający SPAM – lepiej bym tego nie ujęła. ♥
      [Fajna ta książka, chyba chcę ją na święta]

      Usuń
    2. Szczerze polecam, przy lekturze „How Not to Write a Novel” można się i pośmiać, i sporo dowiedzieć. xD

      Usuń
  5. Ależ mnie rozbawiły te ochy i achy pisane głównie przez autorów. Jakoś tak pomyślałam, że gdyby przetoczyć wtedy myśli bohaterki, mogłyby one brzmieć "Weź w końcu kończ, dzięciole!" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie faktycznie... gdyby tak na to spojrzeć, ma to całkiem sporo sensu. :D

      Ciekawe, czy teraz będę umiała interpretować kolejne nadmierne „ochy” postaci żeńskich jakkolwiek inaczej. A to może być trudne, zważywszy, że przede mną redakcja antologii fantastyki erotycznej i nie same autorki biorą w niej udział. ;)

      Usuń
    2. (Z drugiej strony śmieszki śmieszkami, ale w takiej sytuacji byłoby mi pewnie bohaterki dość żal. Więc może dla komfortu psychicznego lepiej aż tak nie dociekać...? Hmm).

      Usuń
  6. W antalogii fantastycznej każdy bohater będzie z pewnością demonem seksu i lepiej wstrzymać się od perfidnej nadinterpretacji xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, czytałam chyba wszystkie dostępne w Google teksty nt. pisania scen erotycznych, ale dopiero Twój artykuł był na tyle wyczerpujący, że odpowiedział na wszystkie moje pytania. I w kocu coś kliknęło w głowie w kwestii mojej sceny :) dzięki wielkie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ nie ma za co! Bardzo się cieszę, że artykuł okazał się pomocny i w jakimś stopniu przyczynił się do tego, że mogłaś ruszyć w przód. :D

      W planach mam także kolejne artykuły i być może one również będą mogły okazać się dla kogoś wsparciem, toteż zapraszam do śledzenia zakładki z encyklopedią, bo a-nóż-widelec pojawi się tam wkrótce coś nowego. ;)

      Usuń
  8. Z tym to latami miałam problem i opisy sprowadzały się do gaszenia światła. W dalszym ciągu jakoś nie widzę potrzeby opisywania takich scen. Mam tylko jedną, jak do tej pory, w dodatku pierwotnie też została jedynie zasygnalizowana z wyeksponowaniem elementu, który był mi potem potrzebny. Po dwudziestu latach napisałam ją nieco bardziej szczegółowo, celem przełamania własnych barier. Nie wiem, czy mi wyszło (czytelnicy nie narzekają, ale może tylko kurtuazja). Wprawiłam się natomiast pisząc sobie rekreacyjnie z kumpleką pewnien projekt na zasadach RPG (Radosne Pitolenie Grafomanek) - doszłyśmy do wniosku, że skoro piszemy, to trzeba i takie rzeczy umieć napisać i kilka razy pojechałyśmy sobie erotycznie (dopingując się: damy radę! my nie damy rady?). Fajna zabawa i fajne ćwiczenie. Ona miała łatwiej, bo miała dziewczynę, a ja faceta. Chociaż, czy łatwiej...?

    OdpowiedzUsuń